My hero || Zouis

2.9K 112 0
                                    

Pomysł od DominikaTomczak ♥

Louis - 16 lat

Zayn - 26 lat

1 tyś słów

Zayn POV

Kolejny dzień wyglądający tak samo, wstałem, wziąłem prysznic, założyłem garnitur i zszedłem na dół gdzie Ellen - moja gosposia - krzątała się po kuchni robiąc śniadanie.

- Witam panie Malik. - uśmiechnęła się kobieta.

- Dzień dobry Elen. - odwzajemniłem gest.

- Pańskie śniadanie, kawy? - zapytała.

- Nie dziękuję, po drodze wezmę sobie na wynos. W salonie zostawiłem garnitury, które trzeba oddać do pralni. - odparłem.

- Spokojnie panie Malik, wszystko będzie załatwione. - zapewniła mnie kobieta.

- Jesteś niepowtarzalna Elen. - zaśmiałem się.

Elen jest starszą panią, która straciła pracę, a ma chorego męża więc zatrudniłem ją jako pomoc domowa w czym idealnie się odnajduje. Cieszyłem się jej obecnością każdego ranka, lecz gdy wracałem ze swojej filmy moja willa była pusta, nikt nie witał mnie, nie mogłem sobie nawet pozwolić na psa czy kota bo kto by się zajmował nim w czasie moich delegacji? Pożyczyłem Elen miłego dnia i wyszedłem z domu, postanowiłem przejść się na piechotę jako że nie było to daleko, a po drodze mogłem zajść do Starbucksa po upragnioną kawę. Wziąłem moje ukochane Latte z syropem miętowym i dałem dzieciakowi za kasą 10 funtów nie oczekując reszty, jak na początek września była całkiem łada pogoda, szedłem spacerkiem do biurowca w którym znajdowała się moja firma, już zakręcałem w pobliską uliczkę kiedy zderzyłem się z kimś i cała moja kawa wylała się na moją białą, świeżo wypraną koszulę. Już miałem wybuchnąć na osobę która na mnie wpadła lecz zamurowało mnie, na chodniku siedział drobny chłopaczek o jasno brązowych potarganych włosach i przestraszonych niebieskich oczach. 

- J-Ja bardo pana p-przepraszam. - powiedział roztrzęsiony szukając czegoś w plecaku, jego ręce się trzęsły.

- Hej nic się nie stało to tylko koszula. - machnąłem ręką, chłopak wyjął portfel i wyjął z nich banknot o nominale pięciu funtów.

- Wiem, że to nie pokryje wszystkich szkód, ale nie mam więcej pieniędzy. - opuścił głowę,

- Zatrzymaj je. - ukucnąłem przy nim i wyciągnąłem swój portfel - Jeśli byś czegoś potrzebował dzwoń bez wahania. - podałem mu swoją wizytówkę i pomogłem wstać.

- Dziękuję i jeszcze raz przepraszam. - zagryzł wargę i znowu zaczął biec przed siebie.

Uśmiechnąłem się do siebie i poszedłem do firmy, gdy tylko dotarłem do mojego gabinetu poprosiłem Lily - moją asystentkę - o nową kawę i kolejną białą koszulę do przebrania. Cały dzień w mojej pamięci utrzymywał się chłopak na którego wpadłem, starałem się wyprzeć go z pamięci bo do cholery on był zbyt młody, ale urzekł mnie zbyt bardzo, żeby go teraz wymazać z pamięci. Postanowiłem zostać dłużej w biurze i zrobić parę rzeczy na przód, lubiłem mieć wszystko na swoim miejscu, moją pracę przerwał telefon, spojrzałem na ekran i dzwonił numer, którego nie znałem.

- Zayn Malik z tej strony w czym mogę pomóc? - rzuciłem znaną mi dobrze regułkę.

- P-Panie Malik? - usłyszałem znajomy głos - Dostałem Pana wizytówkę dziś i na prawdę potrzebuję pomocy. - mówisz szeptem.

- To Ty dziś na mnie wpadłeś? - zapytałem.

- T-Tak. - załkał.

- Co się stało? - rzuciłem.

- S-Siedzę schowany w schowku w domu, moi rodzice mnie pobili, a j-ja boję się wyjść. Są pijani. - powiedział, a mój żołądek się zacisnął, jak mogą krzywdzić tak ślicznego chłopca.

- Wyślij mi adres smsem. - rzuciłem i się rozłączyłem.

Zabrałem swoje rzeczy,a papier zostawiłem na biurku, czym prędzej pozamykałem wszystko i zamówiłem taksówkę, w między czasie dostałem adres chłopaka, który na końcu podpisał się Louis, podałem go taksówkarzowi, zadzwoniłem też po Paula mojego ochroniarza, który zazwyczaj pomaga mi na lotniskach lub przy ważnych transakcjach pieniężnych, gdy dojechałem pod dom chłopaka, Paul już tam był.

- Panie Malik. - skinął głową.

- Dobry wieczór Paul, zabieramy z domu chłopaka i wychodzimy, uważaj bo jego rodzice są pijani. - ostrzegłem go.

Mężczyzna przytaknął, podeszliśmy do drzwi i nacisnąłem dzwonek, który rozniósł się po całej posesji, otworzyła mi kobieta będąca we wskazującym stanie.

- Słucham panów? - wybełkotała.

- My po Louisa. - powiedziałem spokojnie.

- Ten gówniarz nigdzie idzie, swoją drogą gdzieś się dobrze ukrył. - warknęła.

- Nie pytałem się o zdanie. - odparłem sucho i po prostu wszedłem.

- Co pan sobie myśli? - krzyknęła, ale Paul zainterweniował.

- Louis, jestem możesz spokojnie wyjść. - krzyknąłem.

Wystraszony chłopak wyszedł ze schowka niedaleko wejścia, jego oczy były pełne łez, a policzek wyraźnie czerwony. Złapałem chłopaka za nadgarstek i szybko wyszliśmy z jego domu nie mówiąc słowa pożegnania, Paul wyszedł za nami, otworzył samochód do którego wszyscy wsiedliśmy i odwiózł nas do mojej willi, Louis przez całą drogę nie odezwał się słowem i bawił się tylko palcami. Zaprowadziłem go do mojego domu i posadziłem przy kuchennej wyspie, zrobiłem kanapki i herbatę, po czym sam usiadłem ze swoim napojem.

- Więc Louis, czy Twoi rodzice tak zachowują się codziennie? - zapytałem, na co chłopak spuścił wzrok.

- Tak. - westchnął.

- Na razie zostaniesz u mnie. - odparłem - Zobaczymy co będzie dalej. - uśmiechnąłem się lekko.

- D-Dziękuję panu. - powiedział.

- Nah. - machnąłem ręką - Mów mi Zayn. Zaraz dam Ci jakąś koszulkę do spania i przygotuję Ci pokój. - powiedziałem na co uśmiechnął się delikatnie.

***

Minęło kilka dni i chyba nie wyobrażam sobie mieszkania bez Louisa, jest pełen energii i naprawdę można z nim o wszystkim porozmawiać. Przy tym całym swoim byciu był kompletnie niewinny, chodził po domu w samych bokserkach, przytulał się do mnie i dawał mi buziaki w policzek. Siedziałem w gabinecie u siebie w domu i porządkowałem dokumenty, kiedy usłyszałem pukanie i Louis wszedł do pomieszczenia.

- Co jest Lou? - uśmiechnąłem się.

- B-Bo jestem tu dość długo już i nie chcę siedzieć Ci na głowie Zayn. - westchnął.

- Mi jak najbardziej pasuje Twoje towarzystwo, jak dla mnie możesz zostać ile chcesz. - odparłem.

- Matko Zayn nie mam pojęcia jak ja Ci się odwdzięczę! - podskoczył ze szczęścia.

- Ja mam jeden pomysł. - zagryzłem wargę.

- Jaki? - spojrzał na mnie i przechylił głowę.

- Będziesz moim uległym, Lou. - wstałem i zrobiłem kilka kroków w jego stronę.

- Co? - spytał zdziwiony.

- Jak będziesz grzeczny będą nagrody, ale jak tylko nabroisz to spotka Cię kara Lou. - przyparłem go do ściany i słuchałem jak ciężko oddycha - Będziesz mój Louis?

- Będę. - jęknął gdy przyssałem się do jego szyi.

- To właśnie chciałem usłyszeć.

**********************************************

Zapraszam na:

>>>> Holiday madness || Ziall
>>>>Sweet lies || Ziall

ziallxziall

Prompty ♥Where stories live. Discover now