Fugitive || Mashton

2.6K 91 5
                                    

Pomysł od DominikaTomczak ♥

Ashton - 20 lat

Michael - 19 lat

Michael POV

To już nasze ostatnie dni w trasie przed miesięczną przerwą, jesteśmy już w Sydney ale na szczęście koncert odbędzie się dopiero jutro, więc mieliśmy czas żeby sobie odpocząć, od pracy i piszczących fanek, kochamy je całym sercem, ale potrafią być naprawdę głośne. Siedzieliśmy całą naszą czwórką w hotelowym pokoju, Calum i Luke grali w jakieś gry wideo, a Ashton patrzył w swój telefon, a ja no cóż przyglądałem się Irwinowi. Jestem w nim zadurzony od dłuższego czasu, ale przecież nie powiem mu tego, to by zniszczyło nasz zespół całkowicie. W pewnym momencie uwagę wszystkich przykuło pukanie do drzwi, westchnąłem i wstałem ze swojego miejsca, aby zobaczyć kto przyszedł, musiał to być ktoś znajomy bo nasi ochroniarze nie dopuściliby nikogo innego do nas. 

- Mikey! - uśmiechnęła się dziewczyna i mnie przytuliła.

- Oh hej Bryana. - uśmiechnąłem się sztucznie i wróciłem na swoje miejsce.

Bryana to przyjaciółka Ashtona i tak jestem o nią cholernie zazdrosny, chłopak patrzy na nią tak jak to ja patrzę się na niego. Blondynka usiadła na jego kolanach i przytuliła go mocno na przywitanie, starałem się nie zwracać uwagi na ich rozmowy oraz na pozycję w której się znajdują.

- Wrócimy wieczorem. - rzucił Ash zakładając kurtkę na swoje ramiona.

Przewróciłem oczami, a reszta chłopaków odmruknęła coś w ramach tego, że dotarła do nich ta informacja. Wstałem i wyszedłem na balkon, dość spory tłum fanek stał pod hotelem i oczywiście zaczęły piszczeć, gdy zobaczyły Ashtona z Bryaną wychodzących z budynku. Wróciłem do pokoju nie chcąc oglądać tego przedstawienia, Luke i Calum patrzyli na mnie poważnie siedząc dalej na kanapie.

- Co jest Mike? - spytał się Calum.

- Wszystko okej. - warknąłem.

- Przecież widzimy. - przewrócił oczami Luke - Chodzi o Ashtona? O Bryane? Coś innego?

- Powiedziałem, że jest wszystko w porządku. - westchnąłem.

- Nie karm nas tym gównem Michael. - rzucił Luke.

- Czuje coś do Ashtona okej? - krzyknąłem z bezsilności. 

- Że co? - powiedzieli razem.

- Jesteś gejem? - uniósł brew Luke.

- Tak, rozumiem że teraz się mnie brzydzicie. - jęknąłem i chciałem pójść do swojego pokoju.

- Poczekaj Mikey! - zawołam mnie Calum.

- Nie brzydzimy się Ciebie, cieszymy się że jesteś z nami szczery. - powiedział Luke i przytulił mnie.

- Nie powiecie Ashtonowi prawda? - spytałem.

- My nie, ale Ty powinieneś. - odparł Calum. 

- To zniszczy wszystko. - pokręciłem głową.

- Jeśli nie spróbujesz to się nie dowiesz, ale pamiętaj że zawsze będziemy przy Tobie - zapewnił mnie Luke.

***

- Dziękujemy Sydney! - krzyknął Ashton do widowni.

Podeszliśmy wszyscy na koniec sceny, dreszcz przeszedł po moim ciele kiedy Irwin objął mnie, gdy kłanialiśmy się przed publicznością. Zeszliśmy ze sceny, zadowoleni z dzisiejszego występu, patrzyłem na Ashtona, który mimo że był cały mokry od potu wyglądał cholernie gorąco, nie wiem co mną kierowało, ale postanowiłem wyznać mu co czuję. Wróciliśmy do hotelu, każdy z nas był już spakowany, ale do naszego wspólnego mieliśmy się jechać dopiero za dwa dni. 

- Ashton możemy pogadać? - spytałem.

- Jasne Mikey. - uśmiechnął się pokazując swoje dołeczki na których widok się rozpływałem.

- Bo jest taka sprawa. - zawahałem się - J-ja myślę, że Cię kocham.

- Też Cię kocham Mikey. - zaśmiał się.

- Ale Ashton, ja nie mówię o braterskiej miłości. Podobasz mi się, to trwa już od jakiegoś czasu i nie miałem wcześniej odwagi tego powiedzieć, ale naprawdę Cię kocham. - spojrzałem w jego oczy, ale nie byłem w stanie wyczytać z nich emocji.

Chłopak wziął swoją walizkę i po prostu wyszedł jak gdyby nigdy nic, z moich oczu momentalnie zaczęły lecieć łzy, zjebałem wszystko i nigdy nie będzie już tak jak było.

- Michael czemu Ashton wybiegł z walizką? - wpadł do pokoju Luke.

- Powiedziałem mu Luke. - pociągnąłem nosem.

- I? - dopytał.

- Wyszedł bez słowa. - odparłem i wpadłem w histerię.

Przez kolejne trzy tygodnie siedziałem w swoim pokoju nie odzywając się do nikogo, miałem spędzić przerwę z rodziną, ale nie byłem w stanie normalnie funkcjonować. Luke i Calum niejednokrotnie próbowali ze mną rozmawiać i przynosili mi jedzenie, na którego widok robiło mi się niedobrze. Leżałem na łóżku i wpatrywałem się w sufit, kiedy usłyszałem podniesiony głos Luke'a, który mówił coś w stylu "nie możesz mu tak mącić w głowie", po czym usłyszałem pukanie do moich drzwi i szarpnięcie za klamkę, kilka dni temu mając dość chłopaków zamknąłem drzwi, aby mieć święty spokój. Pukanie nie ustępowało na co jęknąłem, bo moja głowa zaczęła pulsować.

- Dajcie mi cholerny święty spokój. - krzyknąłem na ile miałem siły. 

- Mikey otwórz mi proszę! - usłyszałem znajomy głos przez który znowu miałem łzy w oczach.

- Chcesz mnie dobić? - warknąłem podchodząc do drzwi i opierając się o ścianę obok nich.

- Chcę porozmawiać, przerosić Cię, nie mam zamiaru Cię ranić Mikey. - odparł.

Jego słowa na mnie podziałały, jak zawsze z resztą, nie powinienem tego robić, ale otworzyłem drzwi przez które przeszedł chłopak. Byłem mocno zdziwiony widząc, że trzyma w rękach bukiet róż, pluszowego lwa i moje ulubione czekoladki.

- Michael naprawdę Cię przepraszam za to co stało się wtedy w hotelu, spanikowałem. - odparł odkładając te wszystkie rzeczy na biurko - Boże czy Ty cokolwiek jadłeś przez ten cały czas? - spojrzał na mnie zatroskany na co tylko wzruszyłem ramionami, a on wyszedł z pokoju.

To takie śmieszne, że gdy go nie było tęskniłem i nie wiedziałem co ze sobą zrobić, ale gdy się pojawił czułem obojętność i nie wiedziałem w ogóle po co to robi. Chwilę później wrócił do mojego pokoju z talerzem i kubkiem.

- Mam kanapki i gorącą herbatę. - oznajmił.

- Dzięki, ale... - zacząłem, ale mi przerwał.

- Nie wmawiaj mi, że nie jesteś głodny, widzę jaki szczupły się zrobiłeś i to nie jest dobre Mike. - zagryzł wargę.

- Po jaką cholerę to całe przedstawienie? Twoje odwiedziny, prezenty, troska? Potem i tak odejdziesz, a ja znowu nie będę sobie sam ze sobą radził. - pociągnąłem nosem. 

- Nie chcę odchodzić. - spuścił głowę, a ja momentalnie na niego spojrzałem - Musiałem sobie wszystko poukładać, porozmawiać z Bryaną i to wszystko uświadomiło mi, że ja też Cię kocham Mikey, nie wiedziałem nawet o tym, ale zawsze martwiłem się o Ciebie i spędzaliśmy najwięcej czasu razem. Naprawdę kocham Cię, a Ty mnie jeszcze kochasz? - spojrzał na mnie zaszklonymi oczami.

- Kocham. - uśmiechnąłem się pierwszy raz od tamtego koncertu.

Ashton na dosłownie chwilę połączył nasze usta, następnie zjadłem kanapki i popiłem herbatą którą mi zrobił, gdy już byłem najedzony poczułem cholerne zmęczenie, położyliśmy się w moim łóżku i wtuliłem się w Irwina, zasnąłem czując jak bawi się moimi włosami i byłem szczęśliwy mając zapewnienie, że chłopak mnie kocha i nie ma zamiaru mnie opuścić. 

**********************************************************************************

Komentarze i gwiazdki mile widziane misie ♥

Zapraszam na Holiday madness || Ziall >>>

ziallxziall

Prompty ♥Where stories live. Discover now