38. Love

1.4K 180 47
                                    

Jak na razie zamieszkaliśmy w hotelu. Tata stwierdził, że zostaniemy tutaj do pogrzebu mamy, a później wyjdziemy stąd do Nowej Zelandii, gdzie czeka na nas babcia.
To dziwne wiedząc, że już nigdy tutaj nie wrócę, że nigdy nie spotkam tych samych ludzi, ale cieszę się, że będę mogła zacząć życie od nowa, z Leondre.

Ze szpitala zostałam wypisana raptem dzień wcześniej. Stwierdzili, że jestem już na tyle silna, by móc zamieszkać z rodziną.

***
Nadszedł ten dzień - dzień pogrzebu mojej mamy. Nie byłam na to gotowa, ani fizycznie ani psychicznie. Nie chciałam myśleć o tym, że już nigdy jej nie zobaczę. Że nigdy nie będzie z nami.

Siedziałam przez większość czasu na łóżku, w pokoju hotelowym, który dzielę z Leo. Chłopak mył się, ja w tym czasie miałam się ubrać, ale nie chcę, nie mam siły. Siedziałam wpatrując się pustym wzrokiem w sufit.

Po kilkunastu minutach wyszedł z łazienki brunet, z ręcznikiem owiniętym w pasie. Wyglądał idealnie, ale teraz nie o tym powinnam myśleć.

- Susan, czemu się nie ubierasz? - spytał, siadając obok mnie na łóżku.

- Leo, ja nie mam siły. Nie chcę tam iść. - w moich oczach zebrały się łzy. Wcale nie jestem silna tak jak twierdzili lekarze.
Brunet wtulił mnie w swój tors.

- Nie płacz, skarbie. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale pomyśl o tym, że kiedyś ją spotkasz. Znowu będziecie mogły porozmawiać, będziesz mogła ją przytulić. - pogłaskał mnie po włosach. - Ja żyję z tą myślą od dziesięciu lat i uwierz, jest o niebo lepiej. - wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Tak bardzo go kocham, gdyby nie on, nie wiem co bym zrobiła.

- Kocham Cię. - wychrypiałam.

- Też Cię kocham, ale musimy się już zbierać kochanie. - cmoknął mnie w policzek. - Jeżeli nie masz siły, to mogę pomóc tobie się ubrać. - zaproponował.

- Dam radę. - oderwałam się od bruneta. - Może, tersz ja pójdę do toalety. - uśmiechnęłam się delikatnie, po czym podeszłam do szafki wyciągając ciuchy, które tata był zmuszony mi kupić: czarne spodnie i czarną koszulę. Wszystkie moje inne rzeczy zostały tam, u Charliego.

Zabrałam ciuchy i poszłam do łazienki przebrać się.

Po kilkunastu minutach wyszłam z łazienki ubrana, chłopak stał przed lustrem starając się zapiąć koszule. Wychodziło mu to kiepsko, zważając na to, że jeden guzik nie miał dziurki, przez co koszula była krzywo zapięta.

- Chodź tutaj. - zaśmiałam się na widok mojego chłopaka.
Brunet podszedł do mnie, a ja zaczęłam odpinać wszystkie guziki po kolei.
Chłopak patrzył cały czas na moją twarz, ja po odpięciu wszystkich guzików skupiłam się na jego ciele. Widzę je drugi raz. Po kilku sekundach patrzenia na jego tors poczułam jego usta na mojej szyi. Był delikatny. Czułam się inaczej, jak ktoś ważny. Przy Charliem czułam się jak zwykła dziwka, z Leo jest inaczej.
Jego usta były coraz bliżej moich, gdy w końcu do nich dotarł zrzuciłam jego koszulę z jego ramion. Czułam się idealnie. Brunet złapał mnie za pośladki unosząc tak, bym oplotła nogi wokół jego bioder.
Chłopak posadził mnie na biurku, które stało obok lustra. Jego dłonie znalazły się na guziku pod moją szyją, zaczął je odpinać, każdy po kolei.

- Leo, wiesz co, to chyba nie czas. - odparłam.
Chłopak odsunął się ode mnie, przeczesując włosy. - Przepraszam. - spuściłam wzrok.
Brunet złapał mnie za podbródek, kierując moją twarz tak bym patrzyła na niego.

- To ja przepraszam. - uśmiechnął się. - To jak... zapniesz mi tę koszulę? - podniósł ją z podłogi zakładając na ramiona.

- Oczywiście. - złapałam kawałek materiału.

***
Stałam przed wykopaną dziurą w ziemi, trzymając mocno za rękę bruneta. W oczach miałam łzy, patrząc na trumnę, w której była moja mama.
Smutne było to, że mama miała tylu kolegów "od butelki", a na jej pogrzebie jesteśmy tylko ja, tata, Leondre i panowie, który mieli za zadanie pochować mamę.
Ksiądz po woli kończył formułkę, czułam się coraz gorzej.
Łzy coraz bardziej cisnęły mi się do oczu.
Leondre mocniej zacisnął moją dłoń, gdy ksiądz wydał rozkaz opuszczenia trumny do wykopanego grobu.
Wybuchnęłam płaczem, nie mogłam się powstrzymać.

Trumna wraz z mamą właśnie osiadła na dnie dziury. Chciałam rzucić w głąb ziemi dwie różowe róże, takie jakie kochała najbardziej, ale zachwiałam się i upadłam, tracąc przytomność.

No hej hej jak u was? Jak się podoba?

Kidnapped Without Reason ◀L.D & Ch.L▶ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz