34. I want you

2.1K 205 56
                                    

Charlie zaczął się do mnie dobierać. Już od samego rana patrzył na mnie wzrokiem "zaraz będziesz moja, skarbie". Tak się stało. Chciał mnie po prostu pieprzyć, wydawał się jeszcze bardziej podniecony niż zwykle, co było cholernie dziwne. Blondyn całował moją szyję, pocałunkami zniżając się coraz niżej, aż po paru chwilach zatrzymał się przy moim staniku. Wydawało się, że kawałek materiału przeszkadza mu w jego "zabawach". Rękoma uniósł nieco  moje plecy, tak by dostać się do odpięcia biustonosza. Jego oddech był ciężki, a jego oczy wydawały się nieobecne, jego tęczówki przybierały ciemniejszy kolor, przez źrenicę, które z każdą chwilą się powiększały. Leżałam pod nim, patrząc się na niego, uważnie śledząc jego ruch. Był cholernie spragniony mojego ciała, zachowywał się jak by nie widział mnie od bardzo długiego czasu. 

- Charlie, wszystko okay? - mimo wszystko spytałam. Zachowuje się na prawdę dziwnie. 

- Jak najbardziej. - wpił się w moje usta, przygniatając mnie swoim ciałem, delikatnie poruszając biodrami. Jego język pieścił moje podniebienie. Ja jak zwykle musiałam mu się po prostu oddać, gdybym tego nie zrobiła byłoby jeszcze gorzej. Blondyn bawił się nadal moim biustonoszem, nie umiał go odpiąć, denerwował się. Po paru próbach zrezygnował, a zabrał się za moje spodnie. Odpiął guzik, potem zamek. Powoli zsuwał jeansy z moich bioder. Jego oczy błądziły po moim ciele, jego dłonie ściskały moje nagie uda. - Susan jesteś tak cholernie piękna. - wysapał rozpinając swoje spodnie. Blondyn miał już ściągać jeansy w dół, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Charlie nie odrywał się ode mnie, cały czas całował mnie i robił malinki na całym ciele.

- Dzwonek. - powiedziałam, gdy usłyszałam kolejny dźwięk. 

- Pieprzyć to. - mruknął i wpił się w moje usta. Charlie zdjął swoje spodnie i zawisnął nade mną na chwilę się ode mnie odrywając. Chłopak zdjął swoją bluzkę rzucając ją w kąt pokoju. - Kocham cię Susan. - przelizał dolną wargę po czym zagryzł ją i nachylił się nade mną. Jego źrenice były wyraźnie powiększone. 

- Brałeś coś? - spytałam, delikatnie odgarniając mu włosy z oczu. 

- Teraz będę brał ciebie, skarbie. - zaśmiał się, przyciskając swoje krocze do mojego, na co cicho jęknęłam. Usłyszałam dzwonek telefonu Charliego. Chłopak go ignorował. 

- Charlie, telefon. - powiedziałam odrywając się od niego.  

- Oh. - warknął i wstał ze mnie podchodząc do szafki, na której leżał telefon. Spojrzał przerażony na wyświetlacz. - Cholera. - przeczesał włosy i odebrał. - Tak, mamo? - spytał przesłodzonym głosem. - O, serio? Nie słyszałem. Już otwieram. - powiedział, rozłączając się. - Kurwa, to moja mama. - zaczął ubierać szybko spodnie i bluzkę.- Ubierz się i wiesz co masz robić. - szybko wybiegł z pokoju. Również szybko wstałam i zaczęłam się ubierać. 

Być może ta wizyta pani Karen jest moją jedyną szansą. Muszę dać jej jakoś znać, że jestem w niebezpieczeństwie. Pamiętam jak na lekcji pani powiedziała nam, że jeżeli będziemy w niebezpieczeństwie, czy ktoś w domu będzie nas bił, a nie będziemy mogli powiedzieć o tym w prost, to jest rozwiązanie, które polega na namalowaniu czarnej kropki na wewnętrznej stronie dłoni. 

Po tym jak szybko się ubrałam podeszłam do biurka i wzięłam marker. Na prawej dłoni we wewnętrznej stronie namalowałam dość widoczną czarną kropkę. Teraz pozostaje mi się modlić o to, że pani Karen zrozumie ten znak. 

Zbiegłam na dół gdzie mama blondyna i on już rozmawiali w przedpokoju. Chłopak nie wpuszczał kobiety do domu, rozmawiali w przejściu.

- Oh, Susan, w końcu jesteś. - uśmiechnął się do mnie Charlie. 

- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się delikatnie. 

- Witaj. - odpowiedziała. - A gdzie jest Leo? Dawno go nie widziałam. - stwierdziła kobieta. 

- On wyjechał. Znalazł jakąś dziewczynę, no wiesz. - wzruszył ramionami. 

- No tak, cały Leondre. - zaśmiała się kobieta. Wiedziałam, że patrzy na mnie, tak jakby chciała się zapytać czy wszystko w pożądku. - No nic, ja już chyba pójdę. - poprawiła torebkę na ramieniu. - Pa. - uśmiechnęła się patrząc na mnie.

Musiałam działać szybko, inaczej plan pójdzie na straty.

- Do widzenia. - pomachałam dłonią, na której był znak. Kobieta go zauważyła, ale zdawało mi się, że go zlekceważyła.
Pani Karen odeszła i wróciła do samochodu.
Mam cichą nadzieję, że jednak wie o co mi chodziło i mi pomoże.

Witajcie, z tej strony Gosiaaaa. Iks de de (kocham ją ok)
Nie no siemka jak tam co tam

Kidnapped Without Reason ◀L.D & Ch.L▶ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz