Byłam zniszczona psychicznie. Moja ukochana mama nie żyje, nigdy jej nie zobaczę, nie powiem jej, że to nie jej wina, nie powiem jej jak bardzo ją kocham, mimo wszystko.
Była i jest dla mnie bardzo ważna, to ona uczyła mnie chodzić, czytać, gotować. Mimo że później podupadła to nadal była moją mamą. Nadal była jedną z najważniejszych osób w moim życiu i nadal będzie.Chciałam powspominać sama, w spokoju i ciszy mamę. Chciałam przypomnieć sobie te czasy, gdy tata był z nami codziennie, to jak mama siadała ze mną przy biurku i odrabiała ze mną zadania domowe, które w tamtych czasach składały się głowie z rysowania ślaczków czy obliczania łatwych zadań matematycznych.
Odkryłam kordłę, która na mnie leżała, wstałam delikatnie się chwiejąc, widziałam wzrok Leo, był zaniepokojony.
Coraz częściej kręci mi się w głowie i mam odruchy wymiotne, ale to tylko osłabienie organizmu, być może tak moje ciało na to reaguje. Oparłam się o szafkę, by przestało mi się kręcić. Czułam jak głowa mi pulsuje, jakby miała zaraz wybuchnąć.- Susan, wszystko w porządku? - spytał Leondre, łapiąc mnie za rękę.
- Tak, tylko zakręciło mi się w głowie, za szybko wstałam. - uśmiechnęłam się pokrzepiająco do bruneta. - Muszę do toalety. - wskazałam kierunek drzwi od wyjścia na korytarz.
- Może pójdę z Tobą? - wstał z krzesła idąc za mną.
- Leo, nie jestem przewlekle chora. Dam sobie radę. - wyszłam z sali, zawiązując mocniej pasek od szlafroka.
Robiło mi się słabo, widząc te wszystkie małe dzieci chodzące same po szpitalu, niektóre były przygnębione, inne bawiły się z koleżankami z sal. Nienawidzę szpitali, jest w nich taka nieprzyjemna atmosfera. Wszędzie ból, cierpienie i strach.W końcu po paru minutach stałam przed drzwiami od toalety. Otworzyłam je i zobaczyłam małe dziewczynki, siedzące pod ścianą z kartkami.
- Co robicie? - zapytałam, widząc jak te rysują coś na papierze.
- Rysujemy. - odpowiedziały chórkiem.
- O, a mogę zobaczyć? - podeszłam do dzieci, brunetka rysowała kucyka, a czerwonowłosa dziewczynkę, która była bez włosów. - Kto to? - zapytałam, pokazując na postać z kartki rudej dziewczynki.- To jestem ja za parę miesięcy. - odezwała się z uśmiechem.
Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc, czemu ona nie ma włosów.- A twoje piękne, rude włosy? - usiadłam na podłodze przed dziećmi.
- Mama mówiła, że pan rak je obetnie i będą o takie malutkie. - pokazała palcami małą przestrzeń, która miała odwzorowywać długość jej włosów.
Dopiero teraz zrozumiałam o co tak naprawdę chodzi. Dziewczynka wyglądała na zdrową, pełną energii i zapału. Nie wyglądała jak by umierała.- Będzie ci do twarzy. - puściłam jej oczko. - A ty, czemu jesteś tutaj, w szpitalu? - spytałam, uśmiechając się do brunetki.
- Miałam operację na rękę. - pokazała na łokieć, który był cały zagipsowany.
- Pewnie ci nie wygodnie. - spojrzałam na gips.
- No, ale nie boli już. - zaśmiała się uroczo. - A pani dlaczego tutaj jest? - spytała, patrząc na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczkami.
- Ja... - zawahałam się. - Wróciłam z wakacji i musiałam się zbadać. Jestem bardzo zmęczona. - uśmiechnęły się.
- Dziewczynki, a wy znowu tutaj? - usłyszałam za sobą. Była to młoda pielęgniarka.
- No ale proszę Panią tutaj jest cicho. - jęknęły pięciolatki.
- Imani, miałaś leżeć w łóżku. Przecież wiesz, że nie możesz wychodzić sama z sali. - podeszła do rudowłosej małej.
- Wiem, ale chciałam się pobawić z Emily. - wskazała na brunetkę.
Imani, Imani, Imani... Skądś kojarzę te imię.
Próbując przypomnieć sobie skąd znam te imię, wstałam z ziemi i weszłam do kabiny toalety. Załatwiłam się i wyszłam myjąc dokładnie dłonie.
Ta mała ruda dziewczynka wydawała się taka silna, a może nie zdaje sobie sprawy z powagi tej choroby? Może dla niej to lepiej, może lepiej by nie wiedziała, że umiera. Z tego co widziałam, pielęgniarka była bardzo przejęta ucieczką Imani, więc to na pewno jest poważne stadium choroby.
Powróciłam do pokoju powolnym krokiem, moja głowa cały czas bolała, a brzuch aż mi się skręcał z bólu. Miałam myśleć o mamie, a jak narazie moje myśli przejęła mała pięciolatka.
Postanowiłam być silna jak Imani, nie zważając na powagę sytuacji, nie przejmować się tym co będzie. Żyć teraźniejszością i wykorzystywać jak najlepiej umiem te dni.Jak wam się podoba? Dla was siedzę do nocy by dodać ten rozdział😎
CZYTASZ
Kidnapped Without Reason ◀L.D & Ch.L▶
Fanfiction"Nigdy nie jest tak jak w bajkach... W życiu nawet Czerwony Kapturek może zakochać się w Wilku...„ Zapraszam 😏 Rozpoczęcie - [26.01.2017] 100 tys. 💞 [24.05.2017]