37. New Rules

1.4K 182 27
                                    

Byłam zniszczona psychicznie. Moja ukochana mama nie żyje, nigdy jej nie zobaczę, nie powiem jej, że to nie jej wina, nie powiem jej jak bardzo ją kocham, mimo wszystko.
Była i jest dla mnie bardzo ważna, to ona uczyła mnie chodzić, czytać, gotować. Mimo że później podupadła to nadal była moją mamą. Nadal była jedną z najważniejszych osób w moim życiu i nadal będzie.

Chciałam powspominać sama, w spokoju i ciszy mamę. Chciałam przypomnieć sobie te czasy, gdy tata był z nami codziennie, to jak mama siadała ze mną przy biurku i odrabiała ze mną zadania domowe, które w tamtych czasach składały się głowie z rysowania ślaczków czy obliczania łatwych zadań matematycznych.

Odkryłam kordłę, która na mnie leżała, wstałam delikatnie się chwiejąc, widziałam wzrok Leo, był zaniepokojony.
Coraz częściej kręci mi się w głowie i mam odruchy wymiotne, ale to tylko osłabienie organizmu, być może tak moje ciało na to reaguje. Oparłam się o szafkę, by przestało mi się kręcić. Czułam jak głowa mi pulsuje, jakby miała zaraz wybuchnąć.

- Susan, wszystko w porządku? - spytał Leondre, łapiąc mnie za rękę.

- Tak, tylko zakręciło mi się w głowie, za szybko wstałam. - uśmiechnęłam się pokrzepiająco do bruneta. - Muszę do toalety. - wskazałam kierunek drzwi od wyjścia na korytarz.

- Może pójdę z Tobą? - wstał z krzesła idąc za mną.

- Leo, nie jestem przewlekle chora. Dam sobie radę. - wyszłam z sali, zawiązując mocniej pasek od szlafroka.
Robiło mi się słabo, widząc te wszystkie małe dzieci chodzące same po szpitalu, niektóre były przygnębione, inne bawiły się z koleżankami z sal. Nienawidzę szpitali, jest w nich taka nieprzyjemna atmosfera. Wszędzie ból, cierpienie i strach.

W końcu po paru minutach stałam przed drzwiami od toalety. Otworzyłam je i zobaczyłam małe dziewczynki, siedzące pod ścianą z kartkami.

- Co robicie? - zapytałam, widząc jak te rysują coś na papierze.

- Rysujemy. - odpowiedziały chórkiem.
- O, a mogę zobaczyć? - podeszłam do dzieci, brunetka rysowała kucyka, a czerwonowłosa dziewczynkę, która była bez włosów. - Kto to? - zapytałam, pokazując na postać z kartki rudej dziewczynki.

- To jestem ja za parę miesięcy. - odezwała się z uśmiechem.
Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc, czemu ona nie ma włosów.

- A twoje piękne, rude włosy? - usiadłam na podłodze przed dziećmi.

- Mama mówiła, że pan rak je obetnie i będą o takie malutkie. - pokazała palcami małą przestrzeń, która miała odwzorowywać długość jej włosów.
Dopiero teraz zrozumiałam o co tak naprawdę chodzi. Dziewczynka wyglądała na zdrową, pełną energii i zapału. Nie wyglądała jak by umierała.

- Będzie ci do twarzy. - puściłam jej oczko. - A ty, czemu jesteś tutaj, w szpitalu? - spytałam, uśmiechając się do brunetki.

- Miałam operację na rękę. - pokazała na łokieć, który był cały zagipsowany.

- Pewnie ci nie wygodnie. - spojrzałam na gips.

- No, ale nie boli już. - zaśmiała się uroczo. - A pani dlaczego tutaj jest? - spytała, patrząc na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczkami.

- Ja... - zawahałam się. - Wróciłam z wakacji i musiałam się zbadać. Jestem bardzo zmęczona. - uśmiechnęły się.

- Dziewczynki, a wy znowu tutaj? - usłyszałam za sobą. Była to młoda pielęgniarka.

- No ale proszę Panią tutaj jest cicho. - jęknęły pięciolatki.

- Imani, miałaś leżeć w łóżku. Przecież wiesz, że nie możesz wychodzić sama z sali. - podeszła do rudowłosej małej.

- Wiem, ale chciałam się pobawić z Emily. - wskazała na brunetkę.

Imani, Imani, Imani... Skądś kojarzę te imię.

Próbując przypomnieć sobie skąd znam te imię, wstałam z ziemi i weszłam do kabiny toalety. Załatwiłam się i wyszłam myjąc dokładnie dłonie.

Ta mała ruda dziewczynka wydawała się taka silna, a może nie zdaje sobie sprawy z powagi tej choroby? Może dla niej to lepiej, może lepiej by nie wiedziała, że umiera. Z tego co widziałam, pielęgniarka była bardzo przejęta ucieczką Imani, więc to na pewno jest poważne stadium choroby.
Powróciłam do pokoju powolnym krokiem, moja głowa cały czas bolała, a brzuch aż mi się skręcał z bólu. Miałam myśleć o mamie, a jak narazie moje myśli przejęła mała pięciolatka.
Postanowiłam być silna jak Imani, nie zważając na powagę sytuacji, nie przejmować się tym co będzie. Żyć teraźniejszością i wykorzystywać jak najlepiej umiem te dni.

Jak wam się podoba? Dla was siedzę do nocy by dodać ten rozdział😎

Kidnapped Without Reason ◀L.D & Ch.L▶ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz