„Zapominam kim jestem"

402 16 0
                                    

17:10
Wywlokłem się z łóżka.
Nawet nie wstałem pożegnać się z mamą i z moim synkiem.
Nie miałem siły.
Na nic.
Na picie, jedzenie, jedyna droga jaką zrobiłem to z pokoju do toalety, którą zresztą mam obok, w pokoju.
Mój menadżer dobija się do mnie od wczoraj.
Nie odebrałem ani jednego telefonu.
Napisał ze 100 wiadomości.
Zresztą nie tylko on.
Od rana dostaje powiadomienia, od kolegów z Realu, nawet kumpli z reprezentacji.
Moja mama też zadzwoniła kilka razy.
Ale ja nie odebrałem.
Nie chciałem? Nie miałem siły? Nie wiem.

Obserwuje sufit a w mojej głowie milion myśli.
Co będzie dalej? Co się stanie ze mną i moją karierą. Czy już nie jestem najlepszy? Już nie będę nazywany legendą?

Po chwili zamyśleń, na ekranie mojego telefonu znowu wyświetlił się numer dobrze mi znany.
Mojego menadżera.
Stwierdziłem że dalsze odkładanie tej rozmowy na później nie ma sensu więc nie chętnie podniosłem telefon do ręki, po czym odebrałem , włączając odrazu tryb głośnomówiący.
-Halo?- odezwałem się do słuchawki telefonu
-Cristiano nareszcie! Ile można do ciebie dzwonić i pisać! Wiesz że musimy porozmawiać prawda? Co dalej z tobą i twoją karierą. Ale to nie jest rozmowa na telefon. Będę za pół godziny, do usłyszenia!- powiedział po czym się rozłączył. Nie dał mi nawet dojść do zdania.
Stwierdziłem, że jego przyjście nie wymaga jakiegoś eleganckiego ubioru z mojej strony, więc z ciężkim trudem, wstałem z łóżka, chwiejąc się na wszystkie strony, co oznaczało ewidentne odwodnienie mojego organizmu, po czym wyjąłem z szafy czarny T-shirt nike, którego jestem ambasadorem, oraz szare zwykłe cudowne dresy, również od Nike.
Czasami się czuje jak ich chodząca reklama, ale uwierzcie mi, że ich ubrania są naprawdę świetne.
Spojrzałem na siebie w lustrze.
Wyglądałem okropnie.
Podkrążone oczy, skóra która była blada jak kartka, no i jeszcze mój wyraz twarzy.
Powiedzieć że okropnie to złe określenie.
Wyglądam jak żywy trup.

Powolnym krokiem udałem się na dół do kuchni gdzie wziąłem butelkę z elektrolitami żeby chociaż trochę się nawodnić i może poprawić swój stan, ale nie dane mi było zaczerpnąć nawet łyku napoju, ponieważ usłyszałem dzwonek do drzwi.
Chwiejnym krokiem podeszłem otwierając je.
W drzwiach stanął mój menadżer.
-Boże jedyny chłopaku. Co się z tobą stało.- odparł przyglądając się mi.
-Dziękuje. Może wejdziesz?- odpowiedziałem zapraszając go ruchem ręki do środka.
Usiadł przy stole, wyjmując przy tym stos dokumentów.
-Kilka kampanii odwołało współpracę ze względu na twój pogorszony wizerunek w sieci po ostatnim meczu.- mówił, a ja pomimo że starałem się słuchać to nie mogłem. Głowa mi uciekała kompletnie gdzie indziej.
-Cristiano słuchasz mnie?- zapytał wpatrując się we mnie z uwagą i przerażeniem.
-Tak no, odwołali współpracę.- pokiwałem głową odpowiadając na wcześniejsze pytanie.
-Chłopaku, ale ja to mówiłem już dawno. Twój stan bardzo mnie nie pokoi. Może potrzebujesz psychologa albo psychiatry?- powiedział
-Nie, naprawdę, jest w porządku.- odparłem wpatrując się w butelkę z minerałami.
-Nie jest. Gdzie  w ogóle zgubiłeś syna?
-Oddałem mamie na kilka dni.
-Ty? Przecież ty nie możesz bez niego żyć! Ronaldo co jest, możesz ze mną szczerze porozmawiać?- zapytał podirytowany podnosząc delikatnie ton swojego głosu.
Spuściłem głowę w dół.
Nie chciałem się narzucać.
-Nic się nie dzieje Mark. Naprawdę wszystko w porządku. Potrzebowałem odpocząć.
-Koniec tego. Zapisuje cię do psychologa, ktoś musi cię zobaczyć. A co jak to już depresja?- zapytał łapiąc się za głowę. Jego oczy przeszywały mnie na wylot.
Jaka depresja. Chłopie. Ja?
-Nie przesadzaj już.
-Załatwić ci opiekunkę do dziecka?- opiekunkę? Ale po co, jaką opiekunkę?- Przecież Cris nie będzie wiecznie siedzieć u twojej mamy.
-Za kilka dni mi się poprawi, nie potrzebuje opiekunki.
-Tak myślisz? Ja myśle że to jednak może być kwestia dłuższego czasu.- odparł, wystukując coś na klawiaturze swojego laptopa.
-Nic mi nie jest.- powiedziałem już lekko wkurzony całą sytuacją.
-A co z Realem?
-Zrobię sobie przerwę.
To chyba zadziałało na niego jak płachta na byka.
Wstał z miejsca, zrobił kilka okrążeń w głębokim zamyśleniu, po czym usiadł waląc pięścią w stół.
-I właśnie tym akcentem potwierdziłeś że potrzebujesz pomocy. I może na terapie cię nie namówię. Ale opiekunkę do dziecka mogę Ci załatwić już.- powiedział po czym wziął telefon do ręki i zaczął wydzwaniać.
~*~
Wreszcie po tak długim czasie, zostałam wpisana na te pieprzoną listę.
Nie wiedziałam że takie trudne będzie zarejestrowanie się jako opiekunka do dziecka.

Pozwólcie że szybki opis mojej osoby.
Mam na imię Georgina, i mam 32 lata.
Skończyłam właśnie świeżo studia psychologiczne, ale narazie jeszcze nie zaczynam pracy w zawodzie, ponieważ muszę przejść wszystkie egzaminy i tak dalej, a jak wiecie z czegoś trzeba żyć.
Moja mama zawsze mi powtarzała że mam rękę do dzieci.
To prawda.
Kocham dzieci, zawsze chciałam mieć swoje. Niestety nigdy nie było mi dane być w poważniejszym związku.
No trudno. Prawdziwej miłości przecież nie trzeba szukać. Sama przyjdzie.

Popijałam sobie właśnie herbatę, kończąc czytać ulubioną książkę, gdy usłyszałam sygnał telefonu.
Numer pokazujący się na wyświetlaczu, nie był mi ani trochę znajomy.
Pomyślałam że to ktoś ze studiów więc odebrałam odrazu.
-Halo?
-Witam. Czy mam przyjemność z panią Georginą Rodriguez z ogłoszenia o opiekę nad dzieckiem?- zapytał tajemniczy mówca.
-Tak, to ja. W czym mogę pomóc.
-Tutaj wyczytałem również że jest pani po studiach, kierunek psychologia. Czy to prawda?- zdziwiło mnie to pytanie ale postanowiłam odpowiedzieć zgodnie z prawdą.
-Tak, skończyłam je nie dawno.
-Mam dla pani propozycje pracy, opieki nad dzieckiem oczywiście.
-Zamieniam się w słuch.

~She will help you~ Cristiano Ronaldo Where stories live. Discover now