84

62 5 1
                                    

Była bardzo daleko od domu.. Cała zapłakana usiadła na pierwszych lepszych schodkach za rogiem.. Nie mogła w to uwierzyć, że jej przyjaciel zginął.. Miała przed sobą widok uśmiechniętego Marco.. Przypomniała również sytuację, gdzie go kopnęła.. Nie chciała tego tak bardzo..

Jej serce rozwaliło się na wiele części. Już w tym momencie wiedziała, że on też nie żyje.. Nawet nie dokończyła rozmowy z Jeanem. Była mocno wkurzona na siebie, że nie wyznała mu miłości. Że nie przeżyją do starości. Że nie będą mieli dzieci..

Miała przed sobą widok ich ulubionego jeziorka na, którym pływała, bawiła się wręcz wspaniale z przyjaciółmi.. 

" Dlaczego kurwa! Dlaczego.. " szlochała dalej...

Była już mocno wkurzona na tytanów, chciała ich wszystkich powybijać. 

Załamana tą sytuacją zaczęła bić prawą pięścią w kamienne schodki. Nie chciała już nikogo widzieć, ani słyszeć najświeższych wiadomości..

- Rozalia? 

Słyszała już głosy w głowie.. Przez swój szloch nie umiała się powstrzymać, by upewnić czy nikt jej teraz nie szuka.. 

- Rozalia! Kurwa ty żyjesz! Boże! Słońce! Nie płacz! - ponownie krzyknął głos w głowie

Ale czy napewno w głowie?.. Podniosła głowę i spojrzała.. Tak to on we własnej osobie.

Natychmiast pobiegła do niego, rzucając mu się w objęcia. Nie wyobrażała sobie, że jeszcze go zobaczy.

- Boże jak ja się martwiłem o ciebie..

- J-ja też - rzekła brunetka

Jean posłusznie nie puszczał ją z objęć. Wiedział ile dla niej znaczył Marco.. On sam dowiedział się pierwszy o jego śmierci.. Pozwalając jej szlochać w jego koszulę głaskał ją po włosach..

- Czekaj.. Czy ty powiedziałeś słońce? - niedowierzała lekko Rozalia.

Jean ignorując jej pytanie połączył ich usta w jedność. Dziewczyna pozwoliła mu na taki krok. Cieszyła się bardzo, że go widziała.. Obiema rękoma złapała jego głowę, a swą głowę przechyliła w prawo pozwalając się oddać w namiętnym pocałunku..

Tak to niedorzeczne jakim cudem słysząc o śmierci przyjaciela, oddaje mu się całkowicie. Po prostu ten pocałunek złagodził ten ból, tęsknotę, wszystko..

Przerywając pocałunek spytała

- Powiedz.. Powiedz..

- Tak, kocham cię Rozalia od pierwszego spotkania- przerwał jej Jean

Dziewczyna lekko się uśmiechnęła na te słowa, lecz nie o to miała pytać. Wyswobodzając się z jego rąk ponownie spytała

- Czy wybrałeś już Oddział na który chcesz iść?

- Pójdę tam gdzie ty. Do Zwiadowców. - przerwał na chwilę - Pomścimy Marco! - zacisnął ręce w pięść, gdzie dziewczyna zauważywszy to załapała go za dłonie i ucałowała w usta.

- Poradzimy sobie, obiecuję Ci że przeżyjemy do narodzin naszych wnuczków 

- Wnuczków?! Czy my planujemy już dzieci?! - spytał lekko przerażony Jean

- Haha, żartowałam. Albo i nie? - spojrzała mu szczerze przez zapłakane oczy.

Denerwuje mnie twoja uporczywość!Where stories live. Discover now