Wyczułam, że Gabriel sztywnieje. Odsunął się ode mnie gwałtownie, raz po raz potrząsając głową.

– Szlag – wyrwało mu się. Na ułamek sekundy zwrócił się do mnie plecami, wyraźnie pobudzony. – Mówiłem, że coś z nim nie tak.

Splotłam ramiona na piersi, niepewna, co zrobić z rękoma. Oczywiście. Od samego początku był sceptycznie nastawiony do Castiela, bynajmniej nie dlatego, że od początku wyczuł w nim coś niewłaściwego. Ostatecznie nie powiedziałam tego na głos, dobrze wiedząc, że zazdrość Gabriela pozostawała sprawą drugorzędną. Co więcej, sprzeczanie się o faktyczne intencje Castiela i tak nie miało nas do niczego doprowadzić.

– Co robimy? – zapytała ze swojego miejsca Layla, siadając na skraju łóżka. – Aldero ma się nieźle. No i sytuacja podobno jest pod kontrolą, więc...

Gabriel rzucił jej sceptyczne spojrzenie.

– Jeśli wierzyć demonom – przypomniał, starannie dobierając słowa. – Tyle dobrego, że wyszli stamtąd cało. Ale to nie wyjaśnia... Cóż, praktycznie niczego – dodał, wzdychając cicho. – Potrzebujemy informacji. Jeśli Rafael coś ustali, to fantastycznie, ale wygląda na to, że nie mają żadnego pomysłu na to, co się tam stało. Jeśli jedynym tropem jest Castiel...

– Sugerujesz coś? – zaniepokoiłam się.

Nie chciałam, by wpakował się w kłopoty. Wizja Gabriela, który jedzie prosto na uczelnie, by rozmówić się z potencjalnym wrogiem wydała mi się aż nazbyt żywa. Niemalże mogłam wyobrazić sobie, jak próbuję trzymać tych dwóch na dystans, nie chcąc ryzykować, że ktoś zauważy więcej niż powinien. To nie tak, że nie ufałam rozsądkowi męża, ale jak znałam jego porywczość...

Och, kogo próbowałam oszukać? Spodziewałam się wszystkiego, zwłaszcza po tym jak specjalnie dla mnie popędził do Isobel, cudem wychodząc z tego spotkania żywy.

Podchwyciłam spojrzenie znajomych, przypominających dwie czarne dziury oczu. Kąciki ust Gabriela drgnęły, jakby doskonale wiedział, co chodziło mi po głowie. Nawet jeśli tak było, powstrzymał się od reakcji, w następnej chwili rozluźniając się – tylko nieznacznie, ale jednak.

– Nie – powiedział w końcu. Brzmiał trochę tak, jakby próbował przekonać przede wszystkim siebie. – Co najwyżej to, byśmy poczekali do rana. Zaczyna świtać.

– Mamy jeszcze jakieś dwadzieścia minut do brzasku – podpowiedziała mu usłużnie Layla.

Przeciągnęła się, po czym z gracją poderwała z miejsca. Wyglądała blado, co jedynie utwierdziło mnie w przekonaniu, że miała rację. Wampiry takie jak ona zdecydowanie nie tryskały entuzjazmem, kiedy zbliżał się świt.

– Tym bardziej. Idź się położyć, sis – zachęcił ją Gabriel, siląc się na blady uśmiech.

– Tylko pod warunkiem, że tu i teraz obiecasz mi, że nie zrobisz nic głupiego.

Skrzyżowała ramiona na piersiach. Choć zabrzmiała swobodnie, niemalże tak, jakby się z nim droczyła, wyczułam w jej głosie nutę stanowczości. Coś w błękitnych oczach sprawiło, że poczułam się nieswojo.

– Nie wiem, czy podoba mi się to, że obie patrzycie na mnie tak dziwnie... – mruknął Gabriel, wywracając oczami. – Wciąż tu jestem. I nigdzie się nie wybieram, więc...

– Na pewno? – Layla nie wyglądała na przekonaną. – Zdenerwowałeś się. Czuję to.

Miała rację. Co prawda większość emocji Gabriela ginęła, stłamszona przez moje własne, ale kiedy skupiłam się na więzi, mogłam wyczuć jego poruszenie. Wydawało się niczym w porównaniu do mojego własnego, ale i tak się zmartwiłam.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IX: KRWAWY KSIĘŻYC] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now