61: Wsparcie.

1.1K 80 20
                                    

Tego dnia na cmentarzu, niedaleko domu James'a, było dużo ludzi. Zjechała się prawie cała rodzina Pottera, który stał na samym przodzie, obok białej trumny, obejmując jednym ramieniem swoją mamę, która szlochała w chusteczkę. Syriusz stał z tyłu, razem z Remusem, Peterem i dziewczynami. Zgromadzili się przyjaciele Pana Pottera, którzy też nie mogli uwierzyć w to jak los się obrócił.

— Mój tata to był wspaniały człowiek. — zaczął James, gdy stanął obok niskiego, łysiejącego czarodzieja przy kości — Gdy byłem małym chłopcem, zawsze, nawet jeśli był zajęty, znalazł czas aby się mną zająć albo się ze mną pobawić. Nigdy nie zapomnę jak nauczył mnie latać na miotle. — zrobił chwilę przerwy, aby wziąć oddech — Zawsze był chętny do pomocy, zawsze dawał dużo wsparcia. Starał się podnieść na duchu każdego kto tego potrzebował. — mówił drżącym głosem — Jeśli mam być szczery, wciąż do mnie nie dotarło, że go nie ma. Mam wrażenie jakbym śnił. Wiem jednak, że mój ojciec nie chciałaby aby teraz tyle osób było w żałobie. Zawsze twierdził, że Ci, którzy odeszli nigdy nas tak naprawdę nie opuszczają. Cały czas są przy nas i nie mógłbym się z tym nie zgodzić.

Syriusz pociągnął nosem, czując jak Roselle opiera głowę na jego ramieniu. Spojrzał na niego, a ona starła łzę z jego policzka.

Syriusz czuł się tak dziwnie, tak bezradnie. Patrzył na James'a czując, że nie może nic zrobić by go w jakiś sposób pocieszyć. Wiedział, że przez dłuższy czas James będzie w żałobie, że nie minie to z dnia na dzień, będzie musiał zaakceptować fakt, że Rogacz nie będzie sobą.

— Chciałbym coś dla niego zrobić. — powiedział Syriusz, gdy był wraz z Roselle w pokoju, w którym spał, gdy przyjeżdżał do Potterów — Ale nie mam pojęcia co mogę zrobić. Nie wiem nawet czy jest coś co mogę zrobić.

Syriusz znów pociągnął głośno nosem i potarł go dłonią. Roselle wyciągnęła z torebki chusteczkę i mu podała a on szybko podziękował. Wydmuchał głośno nos i westchnął spoglądając na swoją dziewczynę.

— Co ja mam zrobić, Rose? By mu pomóc? — zapytał.

— Myślę, że najlepiej będzie jak dasz mu trochę czasu. — stwierdziła Roselle — Sam go słyszałeś. Musi się z tą informacją oswoić. A jedyne co możesz zrobić, to sprawić by miał poczucie wsparcia w Tobie.

— Masz rację. — powiedział — Muszę dać mu trochę czasu.

Następnego ranka Syriusz wraz z przyjaciółmi miał już wrócić do zamku. James za to miał jeszcze tydzień zostać w domu i zająć się mamą.

— Widzimy się za tydzień. — odparł Syriusz, gładząc James'a po plecach. Młody Potter miał opuchnięte i czerwone oczy i nos. Pod jego oczami były też głębokie wory, które świadczyły o nieprzespanej nocy — Odpoczywaj, dobrze, Roguś?

Roselle także przytuliła James'a, a jej oczy mimowolnie zaszły łzami. Chłopak wyglądał na tak zmęczonego i pozbawionego jakichkolwiek chęci do życia, że było to dla nich wszystkich bolesne.

— Dziękuję, że przyjechaliście na pogrzeb. — powiedział James słabym głosem.

— Jakbyś potrzebował czegoś to pisz. — powiedział Remus.

Zanim się obejrzeli, a zaczął się już grudzień, a to świadczyło o świętach. James wrócił co zamku cały i zdrowy tydzień po pogrzebie. Chodził markotny i smutny, ale jego przyjaciele wykazali się wyrozumiałością. Nie naciskali na niego. Starali się go rozumieć. James pozwolił sobie na chwilę żałoby. Jednak w pierwszym tygodniu grudnia zaczął powoli wracać do normy. Stwierdził, że jego tata nie chciałby aby był ciągle pogrążony w żałobie. Wspominał wciąż ojca, ale jedynie szczęśliwe chwile. Syriuszowi znacznie ulżyło, gdy słyszał jak James zaczyna znów żartować i się śmiać jak przed śmiercią taty.

— Mam pomysł i nikt nie powie, że jest on kiepski. — zaczął James.

— Boję się co znów wymyśliłeś. — wyznał Remus, patrząc kątem oka na Bonnie.

— Sekretny Mikołaj! — krzyknął James.

— Że co? — zapytał Syriusz marszcząc brwi.

— Słyszałem, że niektórzy mugole tak robią. — wyjaśnił James.

— Pisze się wszystkie osoby na karteczkach i losuje się jedną osobę. — zaczęła Lily.

— I tylko tej osobie kupujesz prezent. — powiedział James przerywając jej — Kto się zgadza?

Wszyscy podnieśli rękę w górę. Bonnie zajęła pisaniem imion na pergaminie i wrzuciła jego do kapelusza, który przyniósł Peter.

— I nikomu nie zdradzamy kogo mamy! - zasugerował James — Będzie niespodzianka.

— Nie podglądaj, Syriusz. — powiedziała Bonnie.

— Ja? Ja nigdy nie podglądam, no coś Ty! — odparł Black i wyciągnął jeden pergamin z kapelusza.

Na jego pergaminie widniało imię:

Lily.

Evermore | Sirius Black Where stories live. Discover now