- Wiedzieliście, że już nie będzie wyjść do Hogsmeade, w tym roku szkolnym? - zapytał James, a na jego twarzy pojawił się smutek.
- Naprawdę? - zapytał zdziwiony Peter marszcząc brwi.
- Tak! - warknął James, siadając na swoim łóżku, założył ręce na piersi i głośno westchnął - A to znaczy, że nici z randki z Lily. - dodał o wiele ciszej.
Syriusz i Remus wymienili spojrzenia. Wszyscy widzieli jak bardzo James Potter jest zakochany w Lily Evans. Niektórzy sądzili, że oni jako związek nie mają jak funkcjonować, bo za wiele ich różni, a inni jednak sadzili, że tworzyliby jedną lepszych par w Hogwarcie.
James mało się tego dnia odzywał, co świadczyło o tym, że to go gnębi. Łapa przez całą historię magii myślał co by zrobić by go rozweselić, lecz nic nie przychodziło mu do głowy.
Gdy lekcje się skończyły miał iść na korepetycje z Roselle. Kiedy wyszedł z klasy jego dziewczyna rozmawiała z Marleną McKinnon i Dorcas Meadowes.
- Hej dziewczyny! - powiedział Syriusz z uśmiechem - Cześć, kochanie. - mruknął całując ją w policzek
- Cześć Łapa. - uśmiechnęła się delikatnie Marlena.
- Idziemy? - zapytał z nadzieją, a ta przytaknęła i pożegnała się z dziewczynami - Nie wiedziałem, że tak się lubisz z Marleną i Dorcas.
- Są w porządku. - odparł z delikatnym uśmiechem - Czemu z James jest taki przybity?
- Pamiętasz jego urodziny? - zapytał - Lily zgodziła się na randkę, a nie będzie żadnych wyjść do Hogsmeade w tym roku, więc smuci go to. - wyjaśnił.
- To ty im zoorganizuj randkę. - powiedziała Roselle, siadając na kanapie.
- Hm?
- Nazywasz się Syriusz Black, a w Twojej głowie roi się od pomysłów. - powiedziała - Poza tym, co cztery głowy to nie jedna.
- Cztery?
- Ja, Ty, Remus i Peter. - powiedziała.
- Aha. No tak. - zaśmiał się cicho.
- Coś wymyślimy i James będzie miał swoją wymarzoną randkę. - powiedziała, wyciągając książkę z eliksirów.
- Jesteś genialna! - wrzasnął, a blondynka się zaśmiała.
- Po prostu Cię dobrze poznałam. - stwierdziła - I wiem, że nie zostawisz tego tak. Wiem, że nie pozwolisz James'owi być smutnym dłużej niż jeden dzień.
- Bo James bez uśmiechu to nie James.
- James bez Ciebie to nie James, a Ty bez James'a to nie Ty. - powiedziała.
- Urocze. - zaśmiał się.
- Otwórz podręcznik...
- Nie mam ochoty by się uczyć! - jęknął głośno, a Krukonka się zaśmiała - Proszę odpuść mi dzisiaj!
Syriusz położył się na kolanach blondynki, a ona wplatała swoje ręce w jego włosy.
- Niech Ci będzie. - powiedziała nachylając się aby pocałować go w czoło.
Syriusz usiadł obok Remusa z szerokim uśmiechem. Lunatyka spojrzał na niego i zmarszczył brwi.
- Czego się śmiejesz? - zapytał zamykając książkę.
- Zróbmy randkę! - wrzasnął - James'owi i Lily.
- Co?
- Umówiliśmy go na tę randkę, to mu ją zrobimy. - wyjaśnił - Już mam nawet pomysł.
- No tak! Posłuchajmy Twojego pomysłu z nadzieją, że tym razem okaże się świetny. - odparł z ironią w głosie.
- Super, to słuchaj. - odparł Łapa, a Lunatyka stłumił śmiech, patrząc na Peter'a.
- Kolacja przy świecach w kuchni. - powiedział.
- To niezły pomysł. - skomentował Peter.
- Co nie? - zapytał Syriusz uśmiechem. - Od dziś mówcie mi geniusz.
- Od dziś mogę na Ciebie mówić pan 'nie mam kontroli nad swoim ciałem i umysłem i mówię dziewczynie, że ją kocham, a potem wymyślam głupoty'. - powiedział Remus - Ale pomysł niegłupi.
- James Ci powiedział? - zapytał Syriusz.
- To, że powiedziałeś 'kocham Cię' Rose? - zapytał z uśmiechem Lunatyk - Zdarzyło mu się wspomnieć.
- Lub wykrzyczeć. - dokończył Peter.
- I to niby ja jestem ten, który lubi plotkować. - oburzył się Łapa.
- Świetnie, że w końcu komuś wyznałeś co naprawdę czujesz. - powiedział w końcu Remus - Bo naprawdę to czujesz?
- Tak. - odparł stanowczo Syriusz, a Remus się zaśmiał z jego tonu głosu
- Napisz o tym w swoim pamiętniku. - skomentował Lunatyk.
- A weź! - Syriusz ze śmiechem machnął ręką.
- Nie obrażaj się. - odparł Peter ze śmiechem.
- Przecież się cieszymy. - Remus Się uśmiechnął.
- Wiem. - odparł krótko Syriusz.
ΔΙΑΒΑΖΕΙΣ
Evermore | Sirius Black
FanfictionSyriusz zawsze znany był, prócz swojej przeklętej rodzinki, ze swojego poczucia humoru, jego uśmiech mógł poprawić humor w gorszy dzień, a jego żarty rozbawić do łez. W głębi duszy czuł się niedoceniony. Nie chciał być postrzegany jako idiotycznego...