60: Chwila Prawdy.

1.3K 84 16
                                    

Syriusz stał wraz z przyjaciółmi przed klasą z transmutacji. Martwił się. James był wezwany na koniec lekcji zaklęć do profesor McGonagall. Zastanawiał się czy to ma jakiś związek z chorym tatą James'a. Wszystko wskazywało na to. Rogacz nie złamał przepisów już od dawna.

– Jak długo to jeszcze potrwa? - zapytał zniecierpliwiony Peter, który stał obok Remusa oparty o ścianę.

– Trzeba czekać. - powiedziała spokojnie Lily.

– Bądźmy dobrej myśli. - dodał Remus, który zaś próbował uspokoić Syriusza.

– Co jeśli jego tata nie żyje? - zapytał Syriusz po chwili.

Wszyscy na chwilę zamilkli. Właśnie. Dobre pytanie, co wtedy? Jak James się zachowa. Łapa doskonale zdawał sobie sprawę, że James miał świetny kontakt z tatą. Syriusz zaś gdy myślał, że któryś z jego rodziców mógłby umrzeć nie czuł nic. Nie czuł ani smutku ani szczęścia. Był wręcz obojętnie do tego nastawiony. Za to gdy myślał, że zaraz mogą dowiedzieć się, że Fleamont Potter nie żyje, czuł się okropnie. Od lat czuł, że Fleamont traktuje go bardziej jak syna niż jego własny ojciec.

– Nie wiem. - powiedział po chwili Lunatyk.

W końcu, po piętnastu długich minutach, które ciągnęły się, jak Syriusz miał wrażenie, w nieskończoność, James wyszedł z sali. Tyle, że od razu wyminął przyjaciół. Oczywiście oni za nim podążyli do pokoju wspólnego. Rogacz poszedł do dormitorium, a Lunatyk złapał Syriusza za koszulkę i przyciągnął, aby na razie za nim nie szedł.

– Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę co to znaczy. - powiedział Remus.

Syriusz zagryzł wargę, Lily przyłożyła rękę do ust, a Remus westchnął zamykając oczy.

– Co? - zapytał Peter, a Syriusz zmarszczył brwi patrząc z politowaniem na kolegę.

– A to, że tata James'a... Odszedł. - wyjaśnił Łapa – Idę do niego.

– Nie sądzisz, że powinieneś dać mu chwilę? - zapytał Remus.

– Sądzę, że powinien ktoś pójść przynajmniej dowiedzieć się czy mamy rację. - odparł Syriusz.

Remus przytaknął. Łapa wbiegł po schodach i zatrzymał się przy dormitorium. Wziął głęboki oddech. Uchylił delikatnie drzwi. James stał tyłem do niego, pochylony nad biurkiem. Syriusz słyszał głośny szloch, a gdy zamknął drzwi, jego przyjaciel się odwrócił i od razu podszedł do Łapy. Objął go, a Syriusz zamknął na chwilę oczy. James trząsł się od płaczu. Pierwszy raz Black czuł się tak bezsilny. Nie miał pojęcia co miał zrobić, aby pocieszyć Pottera, chociaż jakby dłużej o tym pomyśleć, nie było niczego co by mogło go w tej chwili pocieszyć.
Syriusz poczuł piekące łzy pod powiekami. Pogładziła James'a po plecach, a ten jeszcze mocniej zaszlochał.

– Tak mi przykro, James. - powiedział łamiącym głosem Syriusz.

Potter nic nie odpowiedział a tylko westchnął ciężko, znów zatrząsł się od płaczu.

Po chwili odsunął się od Syriusza, pociągając mocno nosem, starł łzy z policzków. Łapa też starł łzy, które już chwilę temu zdążyły się uwolnić i pogładził James'a po ramieniu.

Do pokoju wszedł Remus wraz z Lily i Peterem. Wszyscy mieli ponure miny, a rudowłosa od razu podbiegła do swojego chłopaka przytulając go.

Syriusz próbował posłać Remusowi słaby uśmiech, ale zamiast tego wyszedł grymas. Lunatyk natychmiast do niego podszedł. Syriusz mimowolnie przytulił przyjaciela. James teraz objął Peter'a.

– On był dla mnie jak ojciec. - wychrypiał Syriusz.

– Wiem, Syriuszu.

Żadne z nich nie poruszyło tego tematu do końca dnia. Dopiero gdy wszyscy położyli się do łóżek. Syriusz czuł się pustkę w sercu. Nie wyobrażał sobie co może czuć James, co może czuć jego matka.

– Pojedziecie ze mną na pogrzeb, proszę? - zapytał James, jego głos brzmiał jakby miał katar i był zachrypnięty – Profesor McGonagall powiedziała, że mogę kogoś ze sobą wziąć.

– Jasne, że z Tobą pojedziemy. - odparł Syriusz.

– Dziękuję. - mruknął James – Nie chcę być sam.

– Nie jesteś sam. - powiedział Remus.

– Masz nas! - odparł Peter.

– Nie mogę uwierzyć, że go już nie ma. - wyznał James.

– Żaden z nas chyba nie może w to uwierzyć. - stwierdził Remus.

– Jeśli będziesz potrzebował przestrzeni, czegokolwiek, to powiedz. - odparł Łapa.

Przetarł zmęczoną twarz. To było dziwne. Był okropnie zmęczony, a nie mógł zasnąć. Czuł się dziwnie, miał w sobie niepokój. Serce mu mocno biło za każdym razem, gdy myślał o tych wydarzeniach.

Wiedział, że jego przyjaciel nie będzie taki sam, że potrzebuje czasu, aby się oswoić. Nie jest łatwo pogodzić się z taką sytuacją, a Syriusz chce być dla James'a wtedy gdy ten będzie tego potrzebował.

Następnego dnia, wszyscy zaspali na lekcje, bo zasnęli dopiero po piątej. Profesor McGonagall pozwoliła im nawet nie iść na lekcje tego dnia. Bonnie, Roselle i Lily przynieśli im rano jedzenie.

Roselle złożyła czuły pocałunek na czole swojego chłopaka i poprawiła jego włosy.

– Jak się czujesz? - zapytała cicho.

– Na pewno lepiej niż James. - szepnął.

– Nie jestem głodny, Lily. - mruknął Potter.

– James. - powiedziała czule.

Syriusz westchnął głęboko i przeniósł się do siadu. Zjadł to co przyniosła mu Roselle i odchrząknął. Posłał swojej dziewczynie słaby uśmiech.

Zazwyczaj w tym dormitorium było słychać śmiechy i krzyki, a teraz była kompletna cisza. Tego popołudnia James i Syriusz mieli wyjechać do domu rodzinnego Rogacza, aby pomóc w przygotowaniach do pogrzebu. Łapa z początku twierdził, że nie będzie się tak pchał i przyjedzie wraz z Lily, Remusem, Roselle, Bonnie i Peterem, prosto na pogrzeb, ale James poprosił go by mu towarzyszył.

– Trzymajcie się chłopcy. - powiedziała Lily całując delikatnie James'a w usta.

– Uważaj na siebie. - szepnęła Roselle.

– Będę. - odparł Syriusz i delikatnie pocałował Rose w usta – Kocham Cię. - szepnął.

– Ja Ciebie też. - wyznała.

Ostatni raz pocałowała go w policzek, a następnie profesor McGonagall zabrała ich do wioski w Hogsmeade, gdzie deportowali się do domu James'a.

Evermore | Sirius Black Where stories live. Discover now