Rozdział XCVII

802 57 8
                                    


Harry właśnie opuścił Pokój Wspólny, planując zażyć długiej, oczyszczającej kąpieli. Jego dziewczyna odprowadzała go tęsknym wzrokiem.

Miała jeszcze trochę czasu do następnego egzaminu. Jak już wspomniała, planowała przekąsić sobie co nieco, mając nadzieję, że dawna węglowodanów sprawi, że jej umysł wskoczy na wyższe obroty i lepiej poradzi sobie z czekającymi ją przeciwnościami. Co do egzaminów, to miała wrażenie, że SUM-y to zdecydowanie wyższy poziom od corocznych testów pod koniec drugiego semestru. Ten pośpiech, by na ostatnią chwilę je przygotować, wcześniej od zapowiadanego terminu, na pewno nie sprawił, że stały się łatwiejsze. Miała wątpliwości co do tego, czy szkoła zgodnie z obowiązującymi przepisami podjęła taką decyzję, ale do kogo będzie się odwoływać, jeśli w każdej chwili Ministerstwo Magii może przestać istnieć, a były też poważne przesłanki co do tego, że szkoła również może zamknąć swe podwoje na najbliższy czas.

W utrzymaniu kilkusetletniej ciągłości nauczania nie pomagały na pewno ostatnie wydarzenia. Śmierć dyrektora, szpieg Voldemorta, który prawie rozprawił się z Malfoyem, teraz jej brat... Tragiczne koło nienawiści i tragedii, nakręcane przez Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, a któremu za sprężynę służył Harry Potter.

Ten niewinny chłopak, który właśnie gdzieś się spieszył. Ginny spojrzała na tylną część ramy portretu, za którą on zniknął. Zawiesiła na chwilę wzrok w przestrzeni, rozważając głęboko w sobie konflikt między racjonalnym podejściem do uczucia, które aż z niej wypływało, a niezdrową fascynacją, dotychczas kierującą jej postępowaniem. Do czego ona się nie posuwała, że zwrócić uwagę tego niesfornego gryfona. Udało jej się to trochę przez przypadek, nawet mimo woli w pierwszej klasie, gdy podstępem zwabiono ją do Komnaty Tajemnic. Potem przerwa na długie lata, kiedy to szukała pocieszenia w objęciach kolejnych chłopaków. Nawet tykała się ślizgona! I na co to wszystko? Zero reakcji, nie zainteresował się, nic. Taka oziębłość na uczucia była cokolwiek zagadkowa, ale musiała przez to chwycić się innej broni.

Jej bracia bliźniacy mieli wiele cech. Byli wspaniali, na swój sposób. Temperamentu oraz pomysłowości nigdy im nie brakowało. Czasami zdarzało się im zniknąć gdzieś razem na parę godzin, co zostało przez dziewczynę skwapliwie wykorzystane. Dobrze wiedziała, że na stanie w swoim magazynie mają pewien eliksir w różowej buteleczce, który ogrzewał nawet najbardziej oziębłe serca...

I teraz poszło jak z płatka. Na początku małe dawki i zaczęło się; miłe rozmowy, dowcipkowanie podczas treningów. Uśmiechy, szturchańce, porozumiewawcze spojrzenia. Przy każdym następnym spotkaniu z piwem kremowym dalsze aplikowanie coraz to większych ilości i voilà – oto po pamiętnym meczu lody zostały ostatecznie przełamane i chłopak jak marzenie! Ostatnio tylko nastąpiła przerwa w przyjmowaniu kolejnych porcji, była niejako siłą od niego oddzielona. Teraz jednak znowu są razem blisko siebie i to może być najlepszy moment na wykonanie planu ostatecznego.

Najszybciej jak to tylko możliwie miała plan złapać go na dziecko. Najwygodniej byłoby poczekać, aż skończą szkołę i wtedy dorobić się własnego potomka. Mieć bachora z kimś tak sławnym! Przeżyłaby to, jeśli ten byłby wtedy podporządkowany tylko i wyłącznie jej. Codziennie wychodziłby z domu przed 8 i wracał po 16, narzekając potem wieczorem na kiepską pracę, a ona gotowałaby mu, zajmując się nim też w fizjologiczny sposób, kiedy owoc ich miłości pogrążony byłby we śnie. Nie chciała jednak czekać. Hogwart aż roił się od innych, jeszcze ponętniejszych dziewczyn i było tylko kwestią czasu, gdyby został usidlony przez inną.

I tak Ginny marzyła, w przerwie między jednym a drugim egzaminem oddając się przemyśleniom o swojej przyszłości. Wstała i miała udać się szybko coś przekąsić. Zbliżając się jednak do wyjścia z Pokoju Wspólnego zauważyła, że tuż obok ramy leży jakaś kilkukrotnie złożona kartka. Schyliła się więc, podniosła ją i następnie rozprostowała. Wraz z czytaniem kolejnych linijek coraz bardziej nieruchomiała, a ściągnięte brwi powodowały coraz to większe zmarszczki na czole.

***

Szczęście me | Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz