– Legilimens!
Do Harry'ego powróciło bardzo dobrze mu znane uczucie. Jego świat się rozpłynął i powróciły wspomnienia. Zamknięcie w komórce pod schodami... Przydział do Gryffindoru...
Starał się powrócić do spokoju umysłu, ale Draco wwiercał się coraz głębiej i głębiej...
Spetryfikowana Hermiona... Harodziob... Łazienka prefektów i jajo...
Gryfon stwierdził, że tego już za wiele. Należała mu się chociażby odrobina prywatności. Nie dosyć, że połowa czarodziejskiego świata pilnie studiowała artykuły w Proroku Codziennym w poszukiwaniu szczegółów z życia Wybrańca, to jeszcze teraz ma się dosłownie i w przenośni obnażać. Skupił się na jednorożcu. Pięknym, niewinnym, słodkim stworzeniu...
W umyśle chłopaka coś rozbłysło i charakter wspomnień zaczął się zmieniać. Harry na lekcji latania w pierwszej klasie... Harry w Klubie Pojedynków... Harry koło rogogona węgierskiego. Harry nad sztywnym ciałem Cedrika... Harry z Gwardią Dumbledore'a...
W umyśle atakowanego pojawiło się małe zdziwienie, ale nie to było dla niego najważniejsze. Nacisk zmalał, więc on sam skupił się na wyrzuceniu natręta z umysłu. Przywołał ponownie obraz zwierzęcia i w ciągu kilku sekund pozbył się atakującego.
Otworzył oczy. Ujrzał Dracona, z który z niepewnym wyrazem twarzy wpatrywał się w niego. Nie mógł rozczytać jego wrażeń, ale zauważył, że ten nie jest tak pewny siebie jak zawsze.
– Całkiem nieźle, Potter.
– Dziękuję. Widocznie nie jesteś aż tak straszny jak Snape.
– Profesor Snape potrafi być... specyficzny, ale jest specjalistą w wielu dziedzinach.
– Niewątpliwie – mruknął brunet.
– Legilimens!
Tak nagłego ataku Harry się nie spodziewał. Tym razem poczuł mocniejszy, prawie bolesny atak. Mściwy? Zobaczył tym razem innego rodzaju wspomnienia, bardziej emocjonalne. Molly Weasley przytulająca go podczas pierwszych wakacji w Norze... Rozmowy z Syriuszem Blackiem, ojcem chrzestnym może nie najlepszym, ale kochającym... Cho Chang, po jednym ze spotań GD, coraz bliżej i bliżej...
Stop. Wystarczy. Sam nie chciał do tego wracać, a tym bardziej komuś pokazywać. Próbował jakoś zareagować, ale poczuł się słabo i...
Draco obserwował wydarzenia z niemałym przerażeniem. Widział bruneta, który upada z krzesła i uderza czołem o kant biurka.
– To ostatnie wspomnienie. Co to było dokładnie? – zapytał szybko.
Brak odpowiedzi.
– Halo? Wszystko w porządku? – powiedział z niepokojem.
Chłopak chwiejnie podniósł się z podłogi. Na czole miał szeroką szramę, z której dosyć obficie kapała krew.
– Może... może wystarczy na dzisiaj... – wymamrotał.
– Tak, zdecydowanie. Spójrz na mnie, H... Potter.
Ten popatrzył blondynowi prosto w oczy, po czym przymknął swoje powieki. Czekał.
Malfoy przyłożył różdżkę do rany i powtórzył trzy razy zaklęcie Vulnera Sanentur.
– No, teraz lepiej. Jedna blizna w zupełności ci wystarczy, Nie chcemy przecież jeszcze bardziej uszkadzać tak ważnego czarodzieja. Z doświadczenia wiem, że ten czar działa całkiem nieźle – spojrzał znacząco na Harry'ego, który zdążył otworzyć oczy, ale szybko je spuścił – Połóż się na moje łóżko. Po czymś takim jesteś osłabiony. Mam tu gdzieś jeszcze trochę czekolady od wczoraj...
Chłopak posłusznie wykonał polecenie i spoczął na łożu. Po chwili przyjął fragment tabliczki i spożył tę mleczną rozkosz. Po kilku minutach poczuł się lepiej, więc wstał.
– Dzięki za naukę i... za to. Lepiej chyba będzie, jak już pójdę – odparł gryfon.
– Jak sobie chcesz – w głosie ślizgona można było wyczuć nutkę niezadowolenia – Przyjdź jutro, o 10. Zjedz obfite śniadanie!
***
ΔΙΑΒΑΖΕΙΣ
Szczęście me | Harry Potter
FanfictionKońcówka szóstego roku. Podczas bitwy na Wieży Astronomicznej Draco Malfoy przyjmuje ofertę Dumbledore'a i dołącza do jego stronnictwa. Razem z Harrym, ukryci pod peleryną niewidką, uciekają, przez co nie są świadkami dalszego przebiegu walk. Kto by...