Rozdział XIII

3.4K 315 121
                                    


– Hermiono, czy ty to słyszałaś?

– Harry, tak. Zakończyli wcześniej rok szkolny. Jeszcze tyle lekcji w tym czasie, egzaminy za rok... – dziewczyna wylała z siebie potok słów.

– Nie... znaczy tak, też. Będą chować Dumbledore'a w pobliżu szkoły!

– No tak, to było do przewidzenia. Harry, czekaj. Do niedzieli musimy odzyskać medalion!

– Właśnie, słuchaj! Ja wiem, że to straszne, ale mam pomysł.

Chłopak wstał od stołu Gryffindoru. Wielka Sala nie przypominała już tej, która gościła uczniów podczas normalnie toczącego się roku szkolnego. Wielkie sztandary wiszące pod zaczarowanym sufitem przybrały czarną barwę, a samo sklepienie ucharakteryzowało się na ciemne chmury zwiastujące nieubłaganą burzę z piorunami wielkiego kalibru. Ciężka pogoda w stu procentach oddawała stan umysłu osób znajdujących się w pomieszczeniu. Strach, niepewność. Nienawiść, przerażenie. Obawa przed jutrem, o swoich bliskich. Stało się to, co nastąpiło. Hogwart, ostoja najtęższych głów w magicznej społeczności. Chroniona przez nich i przez tradycję, dostojność, szacunek. Straciła swe znaczenie. Otworzyła swe podwoje na złe moce, zmuszona do uległości. Trucizna, która zdołała wsączyć się w mury szkoły, zatruła również serca dotąd nieustraszonych.

Harry musiał po raz kolejny podjąć odważną decyzję. Może lekkomyślną, lecz niezbędną. Podszedł do stołu nauczycielskiego, spojrzał śmiało w oczy McGonagall i powiedział:

– Pani profesor, mam delikatną prośbę – w tym miejscu chłopak dosyć znacząco zawiesił głos, pragnąc uzewnętrznić swe emocje.

– Słucham, chłopcze. Jak mogę ci pomóc? – starsza nauczycielka spojrzała z troską na swego podopiecznego.

– Ja... chciałbym – tu wziął on głęboki oddech w celu dodania dramatyczności – chciałbym po raz ostatni pożegnać się z dyrektorem. Na osobności... oddać mu cześć.

W oczach nauczycielki zaszkliły się łzy.

– Oczywiście, chłopcze. Jego... ciało do soboty będzie znajdować się w Izbie Pamięci. Tam... możesz go zobaczyć.

– Dziękuję. Wiele to dla mnie znaczy.

Minerva rzuciła mu smutne spojrzenie. Obecny obok Snape spojrzał na ucznia z zagadkowym wyrazem twarzy.

***

Potter opuścił Wielką Salę. Tuż za nim pomknęła koleżanka.

– Co udało ci się załatwić? Znalazłeś sposób?

– Chodź za mną.

***

Dwoje przyjaciół stanęło przed ciężkimi, dębowymi drzwiami. Chłopak popchnął je. Ich oczom ukazało się skąpane w mroku pomieszczenie. Okna zostały zasłonięte kotarami, a wszelkie gabloty z trofeami ustawiono pod ścianami. Kiedyś świadkowie dokonań pokoleń uczniów, dzisiaj zapomniane i niepotrzebne bibeloty, na które już nikt nie zwracał uwagi.

Na samym środku pomieszczenia stał ciemny katafalk. Pomimo słabych warunków oświetleniowych kształt zwłok doskonale odznaczał się na tle ściany. Dwoje postaci podeszło.

– Hermiono. Ty od dołu. Ja zajmę się górną częścią.

– To trochę... straszne. Niech będzie. Im szybciej skończymy, tym lepiej.

– Przepraszam, profesorze Dumbledore – wyszeptał Harry do uszu profesora – na pewno by pan zrozumiał. To stan wyższej konieczności.

Zabrali się do profanowania ciała. Ich młode, zwinne rączki zręcznie się poruszały, wędrując do wszystkich zakamarków. Okolice szyi, klatki piersiowej, wszystkie kieszenie i połacie szat zostały spenetrowane. Bez skutku. Medalionu nie było.

– Harry, to na nic – mruknęła dziewczyna, wyraźnie niezadowolona z tego, co właśnie się odbywało – Wracajmy i zastanówmy się, co dalej. Trzeba przecież to znaleźć, jak najprędzej.

– Przeszukajmy jeszcze raz – powiedział stanowczo chłopak – Ale tym razem się zamieńmy. Ty na górze, ja na dole.

Jak powiedział, tak uczynili. Po kilku minutach dokładnego obszukiwania chcieli już zrezygnować, ale przekonali się do żmudnego kontynuowania poszukiwań. Nagle usłyszeli skrzypienie drzwi i głos:

– To tego pan szuka, panie Potter?

***

Szczęście me | Harry PotterWhere stories live. Discover now