Rozdział XXVII

2.5K 258 70
                                    


Harry i Hermiona wpadli do Skrzydła Szpitalnego. Zmieszali się trochę, gdyż przy stojącym nieopodal łóżku dostrzegli McGonagall i Snape'a. Ci odwrócili się w stronę wchodzących, a starsza czarownica uśmiechnęła się smutno. Twarz mężczyzny, jak zwykle, wydawała się nie wyrażać żadnych emocji.

Pomona Pomfrey, cała na biało, kręciła się w pobliżu szafki na medykamenty. Nieustannie przekładała kolejne fiolki i buteleczki, a także niecierpliwie przebierała nogami.

Niemal wszystkie stanowiska w Sali szpitalnej były wolne. Jedynie na środku, po lewej stronie od wnętrza leżał wymizerowany blondyn. Na pierwszy rzut oka wydawał się zdrowy, jakby spał, ale niekontrolowane drgawki różnych części ciała wywoływały niepokój u zgromadzonych.

Miał spokojną twarz, pozbawioną zupełnie jakichkolwiek gwałtownych uczuć, zwłaszcza emocji. Przywodziła na myśl oblicze osoby zażywającej przyjemnej kąpieli błotnej w luksusowym ośrodku.

Cała sylwetka jednak przedstawiała zgoła odmienny wizerunek. Ciało jakby się skurczyło, a kończyny ułożone były na kształt pozycji płodowej. Korpus, pozbawiony jakiejkolwiek energii, zdawał się przedstawiać wizerunek osoby cierpiącej przez dłuższy okres na niedostatek pożywienia. Przez dosyć grubą kołdrę i tak dojrzeć można było dosyć niewyraźnie opłakany stan fizyczny chłopaka.

Mężczyzna w czarnych szatach obrócił się i podszedł do gryfona. Chwycił go za ramiona, przyciągnął nieco bliżej do siebie i rzekł poważnym głosem:

– Potter, powiedz mi. Czy dzisiaj w czasie waszego spotkania widziałeś w pobliżu komnaty coś niepokojącego?

– Niestety, panie profesorze – powiedział cicho Harry.

– Nic nie przyciągnęło twojej uwagi? Żaden podejrzany szczegół, dziwny odgłos lub cokolwiek innego? – nauczyciel kontynuował z uporem.

– Nic. Kompletnie nic.

– Na pewno? Nie...

– Severusie, daj spokój – wtrąciła się McGonagall – Widzisz, że Potter jest w szoku.

– Wedle życzenia Minervo.

Odstąpił od młodzieńca i nie oglądając się na nic, opuścił Skrzydło szpitalne.

– Panie Potter, panno Granger – dyrektorka zwróciła się do swych wychowanków – Stan pana Malfoya jest poważny. Najprawdopodobniej przeżyje, ale nadal staramy się go ocucić. Nie mamy odpowiednio silnego bodźca, by dać mu impuls mający przywrócić świadomość.

– Czy na razie... na pewno nic mu się nie stanie? – zapytał zatrwożony gryfon.

– Jest pod całkowitą opieką pani Pomfrey oraz profesora Snape'a. W wystarczający sposób są zaznajomieni z uzdrowicielstwem, by podjąć wysiłek zmierzający do uzdrowienia. Jeśli chcecie – tutaj zwróciła się do pary przyjaciół – trwajcie przy nim. Teraz sprawa pogrzebu. Niedzielne uroczystości pogrzebowe zaczną się w samo południe. A teraz wybaczcie, muszę odejść do moich innych obowiązków – wraz z tymi słowami nauczycielka skierowała się do wyjścia.

– Pani profesor! Czy mogę...

McGonagall spojrzała pytająco.

– Jednak nic, przepraszam – powiedział Harry – Dziękuję za informacje.

– Do zobaczenia, Pomono, Potter, Granger. – rzekła dyrektorka i opuściła salę.

Szkolna pielęgniarka zwróciła się w stronę pary przyjaciół.

– No, moje bimbaski. Idę teraz do mojego gabinetu. Jeśli chcecie... zostańcie tu, ile tylko czasu zechcecie. Gdyby coś się działo, zawołajcie mnie niezwłocznie.

– Dobrze, proszę pani – odezwała się wreszcie Hermiona – Dopilnujemy, by nikt niepożądany nie zbliżył się niepostrzeżenie.

Uzdrowicielka przeszła do swoich komnat, a gryfoni zostali przy łóżku.

– Harry! On miał cię uczyć, a teraz leży tu. Jak ty teraz zdobędziesz umiejętność skutecznej obrony umysłu?

– To teraz najmniej ważna rzecz – powiedział chłopak nieprzyjemnym głosem – Interesuje mnie, co się stanie z Malfoyem, gdy już zamkną szkołę. Odeślą go do św. Munga – dodał już innym tonem.

– Prawdopodobnie, bo co innego im pozostało. Również istotne jest złapanie sprawcy. To prawdopodobnie ktoś z pozostałych uczniów, co oznacza, że w szkole nie jest bezpiecznie! – rzekła Hermiona zdecydowanie.

– Masz rację. Na razie jednak i tak nie możemy nic zrobić.

Zajęli miejsca przy łóżku. Każde z nich myślami było w zupełnie innych miejscach.

***

Szczęście me | Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz