Rozdział XXIV

2.5K 254 51
                                    

– Harry! Jak było?

Gdy tylko chłopak przekroczył próg Pokoju Wspólnego, został zaskoczony przez swoją przyjaciółkę.

– Hermiono, nie tak szybko. Usiądźmy – odsapnął wyczerpany.

Skierowali się ku sofie stojącej na środku pomieszczenia, w którym, oprócz nich, nikogo nie było. Pozostali uczniowie po obiedzie po obiedzie mieli ciekawsze zajęcia niż ślęczenie w duchocie.

– Udało mi się... Na początku robiłem, co kazałaś i chyba zadziałało! Potem, ech. Rozemocjonowałem się i lekko uszkodziłem sobie facjatę – powiedział z obawą.

– Słucham?! – zapytała dziewczyna z niepokojem.

– Zraniłem się w czoło, ale Malfoy mi pomógł i... – rzekł.

– On ci pomógł? – zdziwiła się.

– Tak – odparł Gryfon.

– Na pewno nic więcej ci się nie stało? Pamiętasz, jakie wyczerpanie wywoływały u ciebie te lekcje rok temu – nieco się zmartwiła.

– Naprawdę, Hermiono, wszystko w porządku. Owszem, nie było to łatwe, ale poradziłem sobie o wiele lepiej niż ostatnio. Pozwoli mi chyba to wszystko lepiej się uchronić. Mam przynajmniej taką nadzieję. Mam przyjść do niego jutro, na dalszą część nauki... Mam nadzieję, że tym razem nie będzie żadnych niespodzianek powiedział z nadzieją.

– Jeśli tak ma być, Harry, to musisz dobrze wypocząć przez noc. Musisz też pamiętać o oczyszczeniu umysłu prze snem. To bardzo ważne. A teraz... czas na posiłek! – powiedziała zdecydowanie.

***

Draco już jadł kolację. Nic specjalnego, skrzaty przyniosły mu zwykłe kanapki i herbatę.

Siedział na swoim łożu z wyciągniętym nogami i powoli spożywał jedzie. Oczywiście, nauczanie Pottera i kilka podręczników pozwoliło na niewielkie rozwianie nudy monotonnego dnia codziennego. Nie było to nic specjalnego, ale... musiało mu wystarczyć, dopóki nie opuści tej przeklętej szkoły i nie przeniesie się w bezpieczniejsze miejsce.

Nagle pukanie. Kolejne już. Malfoy czekał, aż ktoś wejdzie, ale nic takiego się nie wydarzyło. Odgłos stukania do drzwi szedł go kolejnym razem, więc niechętnie zwlókł się z łóżka i udał się w kierunku wrót komnaty.

***

– Harry, zjedz jeszcze jeden kawałek rybki. Piątkowy posiłek musi być obfity w białko pochodzenia naturalnego. Twój młody rozwijający się organizm musi mieć dostarczone odpowiednią ilość niezbędnych składników zbilansowanej diety, zwłaszcza w przypadku wzmożonej aktywności umysłowej. Oprócz tego, buzujące hormony pragnące...

– Naprawdę, dziękuję bardzo za ten pouczający wykład, ale wystarczy – przerwał Gryfon przyjaciółce – zjem jeszcze trochę, nie martw się o mnie.

– Cieszę się, że w końcu poszedłeś po rozum do głowy i słuchasz się mych mądrych porad – powiedziała dziewczyna z zadowoleniem – Nie przeszkadzam więc, kontynuuj.

Harry sięgnął po kolejny kawałek łososia. Gdy już zabierał się do jego napoczęcia, gdy do opuszczonego przez większość uczniów stołu podszedł opiekun Slytherinu.

– Potter – rzekł zimno – nie wrócisz już do twojej mugolskiej rodzinki.

– Słucham? – Gryfon uniósł brwi, jednocześnie się uśmiechając.

– Dobrze usłyszałeś. Zanim ukończysz siedemnaście lat, musisz znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Nie można ryzykować, czekając, aż skończy się ochrona. Zostaniesz przeniesiony do Kwatery Głównej. Tam będziemy nadal... planowali następne kroki w sprawie tobie wiadomej.

– Doskonale. Chciałbym jednak zapytać, co z Hermioną?

– Właśnie, panie profesorze. Czy mogłabym dołączyć do poszukiwań? Jestem wtajemniczona w temat i myślę, że nadałabym się – wtrąciła się Gryfonka.

– Panno Granger – powiedział nauczyciel cicho – ostatecznie nie mogę pani zabronić się do budynku należącego do pana Pottera i dołączenia do nas.

– Dziękuję – kąciki ust dziewczyny powędrowały w górę.

– O szczegółach zostaniecie poinformowani niedługo. Tymczasem żegnam.

Severus ruszył w kierunku wyjścia z Wielkiej Sali.

***


Szczęście me | Harry PotterWhere stories live. Discover now