Rozdział XXIX

2.3K 238 79
                                    

Harry siedział sam w niemal pustej sali. Przez ten czas nawet szkolna pielęgniarka nie pojawiała się. Nie było potrzeby, jego stan był stabilny, a stan zbliżony do śpiączki nie rokował nadziei na rychłe ozdrowienie.

Na samym końcu sali, u góry, smętnie tykał zegar. Gryfon co jaki czas skupiał na nim wzrok. Nic dziwnego, zegar był jedyną poruszającą się rzeczą w pomieszczeniu. W ten zimny czerwcowy poranek nawet promienie słońca miały opory przed wpadaniem do środka. Wszystko było chłodne, sztywne i odstraszające.

Hermiona już się nie pojawiła.

***

Czarny Pan, dla odmiany, był dość zadowolony.

Podobało mu się ostateczne zakończenie sprawy krnąbrnej zdrajczyni w widowiskowy sposób. Trzeba przyznać, że pyskowała ona trochę, ale to była w końcu kobieta. Musi mieć swoje ostatnie zdanie nawet na samym końcu. Nigdy się nie nauczą trzymać swoje nerwy na wodzy. Oczywiście, nie uratowałaby życia, ale może przedłużyła swoją żałosną egzystencję.

Cieszył się z jeszcze jednego powodu. Dzisiaj odbędzie się pogrzeb tego starego dziada Dumbledore'a. Wielki opiekun Hogwartu i wszystkich Hogwartczyków spocznie tam, gdzie jego miejsce. W ziemi.

Oj, tak. Lord Voldemort był zadowolony ze swojego wiernego sługi. On jeden przez tyle lat trwał na posterunku, pomimo zwątpienia. Przekazywał informacje ważniejsze niż wszystkie inne pozyskane od śmierciożerców razem wzięte. Wspaniale.

Ech, gdyby wszyscy jego poplecznicy byli tam inteligentni i przebiegli... Wtedy za pierwszym razem przejąłby władzę w Wielkiej Brytanii, i to o wiele szybciej.

Musiał niestety polegać, na tych, którzy pozostali. Całe życie z debilami...

***

– Ginevro! Porozmawiaj ze mną, wyjaśnijmy sobie wszystko.

Molly już od poprzedniego dnia miała problem ze swoją córką. Po tym, jak się obraziła i poszła to pokoju, pokazała się w kuchni ani razu.

– Natychmiast wyłaź! Jeśli nie posłuchasz mojego polecenia, wtedy to dopiero poznasz, czym jest spartańskie wychowanie!

Weasleyowa zdecydowanym szarpnięciem otworzyła drzwi i weszła do środka. Nie licząc szeroko otwartego okna wszystko pozostawało na swoim miejscu. Pokój wyglądał na prawie nieużywany, co spowodowane było m. in. przez brak osoby tam zamieszkałej.

Cholera, ta mała ruda małpa mi uciekła pomyślała gospodyni, po czym pomknęła do sypialni swojego najmłodszego syna.

***

Pansy była zrozpaczona. Pierwsza poważna misja w słusznej sprawie i już została złapana na gorącym uczynku. Czarny Pan nie będzie z niej dumny, o nie.

Przerażało ją tylko, że została zamknięta w lochach. Przez ostatnie lata nie miała oczywiście nic przeciwko wygodnym i ciepłym apartamentów Slytherinu, ale tutaj było zdecydowanie inaczej. Wzmocnione zaklęciami kraty, zawilgotniała kamienna podłoga oraz całkowity brak poszanowania praw więźnia, takich jak regularne posiłków oraz skorzystanie z usług doświadczonego czarodziejskiego obrońcy w kontaktach z trybunałem..

***

Takie jakby obrazy dźwięki dziwne nie wiem światło ciepło jest leżę chyba gdzie ja jestem halo niech ktoś mi pomoże co ja tu robię halo pomocy jestem uwięziony co się ze mną dzieje gdzie się znajduję odezwać się niech ktoś mi wytłumacz kto tu jest o co chodzi wyciągnijcie mnie stąd natychmiast

– Będzie w porządku, już wkrótce się obudzisz i będzie dobrze. Czuwam, jestem przy tobie. Wiedz to. Teraz to może już być tylko lepiej. Trzymaj się, nie możesz się nigdy poddać, przecież ty się nigdy nie poddajesz, wytrzymasz...

***



Szczęście me | Harry PotterDonde viven las historias. Descúbrelo ahora