Rozdział XX

3K 272 101
                                    

Wyższe piętra Nory zionęły pustką. Dwoje najmłodszych Weasleyów było jedynymi dziećmi Molly, które obecnie mieszkały w tym domu. Reszta znajdowała się daleko, daleko... Kobieta, jako że zajmowała się obejściem, miała teraz dużo czasu na próbę otoczenia swoich podopiecznych jak największą opieką. Przestała podzielać zdanie dyrektora o bezpieczeństwie szkoły po jego śmierci. Skoro nawet siebie nie potrafił uchronić, jak mógł zadbać o setki dzieci? Ona jednakże miała na głowie teraz tylko tę dwójkę i, oczywiście, swojego męża. Nie martwiła się o ich umiejętności, gdyż działalność w Zakonie Feniksa pozwoliła im obu nabrać wprawy w obronie przed złymi ludźmi i ich niecnymi planami.

Po śniadaniu, młodzi Weasleyowie przebywali u siebie. Chłopak po prostu leżał na łóżku, trawiąc dopiero co spożyty posiłek, kiedy do pokoju weszła siostra z wyrazem głębokiej troski na twarzy.

– Ron! Co myślisz? Nie powinniśmy w jakiś sposób wspomóc Harry'ego? Na pewno jest zmartwiony, pozbawiony wsparcia... – zaczęła Ginny.

Bratu nie chciało się teraz myśleć. Teraz, pozbawiony regularnych zajęć, nauki i stresu związanego z egzaminami, mógł wreszcie zaznać tak potrzebnemu mu spokoju. Przez ostatni czas spędzony w szkole obrzydł mu nawet quidditch, a treningi i rozgrywki nie przynosiły mu takiej radości jak dawniej. Pragnął przede wszystkim spokoju. Nie cieszył się zbytnio na fakt, że przed ostatecznym sprawdzianem jego wiedzy musi spędzić jeszcze rok w szkole, chociaż teraz okazało się, że nie jest to w cale aż takie pewne.

– Daj spokój, Ginny. Ma przecież Hermionę, nauczycieli. Co może mu się stać?

Ronald nie był wcale pewny swoich słów. Gdzieś z tyłu głowy miał zadanie, które okularnikowi zlecił Dumbledore, ale nie skupiał się zbytnio na tym. Ostatnio przestawało mu zależeć na wszystkim, co miała związek z angażowaniem się w niepotrzebny wysiłek i niebezpieczne przygody. Pamiętał też o młodej Grangerównie, na której wspomnienie coś przewróciło mu się w żołądku. Nie był do końca pewny swojego uczucia. Nadal czuł więź ich łączącą, lecz to nie było już to samo. Coś się zmieniło i rudzielec do końca nie wiedział co. Miał także wątpliwości co do swoich przyszłych kroków w tej sprawie, lecz na razie nie pragnął podejmować żadnych kroków. Jego matka była świetną wymówką. Mogła śmiało służyć za pretekst do urwania kontaktu i odseparowania się od wszelkich działań, w których Hermiona brała udział wraz z jego przyjacielem.

– Może masz rację... I tak nie mam pojęcia, w czym moglibyśmy być mu pomocni – westchnęła Ginny, myśląc raczej o swoich bracie niż o sobie

***

Cho posiadała już niezbędne informacje. Nie przewidywała jednak żadnych działań, gdyż jej obowiązki ograniczały się tylko do szpiegowania. Wiedziała jednak, z kim ma się podzielić najnowszymi wieściami i kto może je w jak najlepszy sposób wykorzystać.

***

– Jedz, Harry! Wiem, że to trochę głupie, ale musisz mieć dużo siły, żeby....

– Wiem, po co – warknął zdenerwowany chłopak – Hermiono! Nie mam szans na skuteczną naukę. Jestem pojętny w innych dziedzinach, związanych raczej z oddziaływaniem na ciało, ale nie na umysł.

Dziewczyna uniosła lekko brwi. Zastanawiała się, czy tej słowa mogą mieć jakiś związek z jej poranną wizytą w sypialni chłopców szóstego roku.

Gryfon niechętnie dokończył gulasz i nałożył sobie niewielką porcję zapiekanki z mięsa i pyrów. Miał nadzieję, że te sycące dania zapewnią mu dobre fundamenty pod solidne zamykanie umysłu. Dlaczego musiał trenować to z najbardziej niechętnymi mu osobami? Snape, Malfoy... Brakowało tylko Voldemorta.

– Harry, zerknęłam szybko do biblioteki przed obiadem – zaczęła niepewnie gryfona – Ja... nie zdążyłam się za dużo dowiedzieć, ale samo wyczyszczenie umysłu ze wszystkich trosk i problemów może nie wystarczyć...

– Co masz na myśli, Hermiono? Ten stary nietoperz w zeszłym roku celowo nie chciał mnie tego nauczyć?

– Nie, nie o to chodzi. Zwykle opróżnienie rozumu wystarcza, ale widocznie nie w twoim przypadku. Wtedy zaleca się coś zgoła odwrotnego.

– Mianowicie?

– Po pozbyciu się emocji z mózgu należy skupić się na jakiejś jednej rzeczy. Żywej, ale nie na człowieku. Wywołującej pozytywne wspomnienia, ale jednocześnie pozbawionej zła i negatywnych emocji. Trzeba się skoncentrować, wtedy nic nieproszonego nie będzie mogło przedrzeć się przez twe zasłony dobra i pozytywów.

– To pomoże?

– Jeśli to nie zadziała, to już nic. Idź już! Powodzenia, Harry!


Szczęście me | Harry PotterWhere stories live. Discover now