Epilog

37.7K 1.6K 379
                                    

-Gotowa?-pytam Sky gdy ta stoi przed lustrem wygładzając czarną, obcisłą sukienkę.

-Tak. Nie. Nie wiem-jęczy.

-Kochanie-podchodze do niej i obejmuje jej drobne ciało przytulając od tyłu. W lustrze to naprawdę uroczy widok.-damy radę, tak? Nie zostawie cie z tym samej.

-Poprostu...strasznie się boję.

-Będzie dobrze-całuje ją delikatnie w ucho.-wygramy tą sprawe. Mamy dobrego adwokata. A oni pójdą do pierdla. Zobaczysz, pokonamy ich. Wystarczy, że w siebie uwierzysz.

-Dobrze-kiwa głową.-możemy jechać.

-Moja dzielna księżniczka-mówie całując ją w głowę.-chodź, bo się spóźnimy.

Całą drogę trzymałem trzęsącą dłoń Sky w swojej. Była przerażona. Nie dziwie się. W końcu ma stanąć niedługo oko w oko z jej "rodziną". Kierując się w stronę sądu myślałem, że szatynka zaraz zemdleje. Zbladła i ledwo mogła chodzić mimo, że miała buty na lekkim koturnie. Poszliśmy pod odpowiednią sale cały czas trzymając się za ręce. Czekali już tam na nas rodzice ubrani elegancko. Z każdym się przywitaliśmy. Trzymałem Sky w talii na wypadek gdyby miała mi zemdleć. Z czasem dołączyła też do nas znana pani adwokat. Średniego wieku blondynka w okularach.

-Prosze się nie denerwować-oznajmia przyjacielskim głosem.-wygraną mamy w kieszeni. Wszystko będzie dobrze.

-Słyszałaś skarbie? Wszystko będzie dobrze-uśmiecham się pocieszająco do Sky którą trzymam w objęciach.

-Musimy już zaczynać-oddzywa się pani adwokat.-zapraszam na salę.

Posyłam Sky lekki uśmiech i całuje ją delikatnie w czoło.

-Będzie okej-szepcze. Następnie wszyscy wchodzimy na salę rozpraw. Zdenerwowani. Bladzi. Zestresowani. Pełni nadzieji...
***

Wybiegłem z sali jak z procy. Zaraz potem przybiegła do mnie Sky. Zapiszczała i wskoczyła w moje objęcia. Chwyciłem ją w pasie i podniosłem do góry kręcąc dookoła własnej osi. W całym budynku pewnie było słychać nasz pisk i śmiech.

-Wygraliśmy!-piszczy szatynka.

-Wygraliśmy-powtarzam kładąc ją na podłodze i wpijając w jej cudowne usta. Całą rozprawe miałem ochotę ją pocałować. Sky musiała o wszystkim opowiedzieć co było trudne gdy w tej samej sali siedziała jej pieprzona "rodzinka". Nie mieli jednak alibi, ani nic na swoje usprawiedliwienie. Przegrali. Teraz czeka ich życie za kratkami.

-Brawo!-doszedł do nas pisk mamy, a po chwili dziewczyny mocno się przytulili, podobnie jak ja z tatą.

-Wiedziałem, że wygracie. To było pewne-oznajmił mężczyzna przytulając moją dziewczynę która popłakała się ze szczęścia.

-Teraz będziesz bezpieczna-mówie przytulając dziewczyne i ścierająć kciukiem jej łzy.

-Wszyscy będziemy-szepcze w moją klatke piersiową w chwili gdy wychodzi pani adwokat.

-Tak bardzo dziękujemy-mówi szatynka podchodząc do kobiety.

-Oh, to tylko moja praca-macha ręką.-ale gratuluje-uśmiecha się.

-Śmiecie-dochodzi do nas głos Jacka którego wyprowadzają policjanci podobnie jak jego rodziców.

-Byliśmy twoimi rodzicami Scarlett-warczy kobieta którą nie widziałem szmat czasu.

-Nigdy nie byliście moimi rodzicami-fuka.

-Robiliśmy dla ciebie tyle!-wrzeszczy.

-Bijąc mnie i wyzywając?-unosi do góry brwi.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 18, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Poprostu mi zaufajWhere stories live. Discover now