31. Wyglądasz pięknie

27.5K 1.1K 220
                                    

Wchodzę do pokoju, a tam zastaje niecodzienny widok. Maddie plecie warkocza na włosach Sky, a Judie siedzi na kolanach szatynki i o czymś mówi, a ta słucha z zaciekawieniem. 

-Wszystko w porządku?-pytam, a wszystkie trzy patrzą w moją stronę.

-Tak-Sky kiwa głową.-masz cudowne siostry.

-Sie wie-odpowiada rozbawiona Maddie.

-Możecie już pójść? Sky musi troche odpocząć-mówie.

-Pobawisz się ze mną później?-pyta Judie.

-Oczywiście-mówi szatynka i puszcza moją siostre która wybiega z pokoju.-dziękuje za warkocz-mówi do mojej starszej siostry.

-Jak chcesz mogę ci zrobić też inne fryzury-odpowiada, a następnie również wychodzi z pokoju. Siadam obok szatynki i chwytam ją delikatnie za już ciepłą dłoń.

-Jak się czujesz?

-Już nieco lepiej-mówi, a ja pochylam się i dotykam ustami jej czoła.

-Tabletki chyba zaczynają działać.

Sky kiwa głową i opiera się o moje ramie.

-Dziękuje, że mnie uratowałeś-szepcze po chwili.

-Nie dziękuj. Zrobiłbym to drugi raz. Ciesze się, że już jesteś bezpieczna-obejmuje ją ramieniem i przytulam do siebie.

-Bałam się, że...już mi się nie uda stamtąd uciec, ale w tedy znalazłam swój telefon i...i do ciebie napisałam-mówi, a ja poczułem na ramieniu jej łze.

-Dobrze zrobiłaś, że do mnie napisałaś-głaszcze mnie po głowie.-zawsze ci pomogę Scarlet. Choćby nie wiem co.

-Dziękuje-mówi lekko spięta co od razu wyczuwam.

-Ej, co się dzieje?-podnoszę jej głowę i patrzę głęboko w jej leśne oczy.

-N...nic-odpowiada a jej dolna warga zaczyna drżeć.

-Sky, nie denerwuj mnie. Widze, że coś jest nie tak.

Gdy zaczyna płakać nie wiem co zrobić. Jest mi jej tak strasznie żal. Coś musiało jej się stać. A ja za cholere nie wiem co.

-Scarlet, nie płacz-ścieram kciukiem jej łzy.-powiedz co się stało?

-T...tam w...w tedy-chlipie.

-Uspokój się skarbie, bo nic nie rozumiem-wciągam ją na swoje kolana i przytulam do siebie.-opowiedz mi po kolei co się właściwie stało.

-To...dla mnie trudne-szlocha trzymając się kurczowo mojej koszuli.

-Spokojnie. Powiedz kiedy będziesz gotowa-głaszczę ją po głowie. Po tym następuje kilkuminutowa cisza. Słysze tylko jak cicho płacze, ale jej nie popędzam. Chce, żeby mi powiedziała wszystko.

-Po tym jak Jack pojechał ze mną do domu po walce-zaczęła cicho a ja słuchałem uważnie.-oczywiście mnie pobił, zwyzywał i...nawet gasił na mnie papierosy-pokazała mi ramie gdzie widniały ślady po papierosach. Miałem ochote do niego pojechać i obić mu ten krzywy ryj. Jak kurwa można traktować tak rodzinę? I to jeszcze jej pieprzony przybrany brat. Nachylam się i delikatnie całuje jej ramie, a Sky uśmiecha się w moją stronę.

-Kazał mi iść na strych, ale to...nie nowość. Powiedział, że przegięłam i że się ze mną póxniej policzy-bierze drżący oddech.-myślałam, że chodzi o kolejne pobicie. Przyzwyczaiłam się. Przyszedł po jakiejś...godzinie. Ale mnie nie bił, nie wyzywał-zaczęła cicho pochlipywać.-on...klęknął i powiedział, że jestem nic nie wartą szmatą i dziwką. I że teraz te ksywky mi się przydadzą-marszcze brwi nie do końca wiedząc o czym dziewczyna mówi.-on...zaczął mnie rozbierać, dotykać...robił to pierwszy raz-szlocha, a ja zaciskam dłonie na jej biodrach i gdybym mógł pojechałbym i zabiłbym go na miejscu. Konałby w męczarniach sukinsyn. Błagałby o litość. W końcu by zmarł. A ja patrzyłbym jak się wykańcza. Ale nie mogę zostawić teraz Scarlet samej. W takim stanie.-mówił, że jestem brzydka i że nikomu niepotrzebna. On...zdarł ze mnie ciuchy, a potem...potem mało co pamiętam-wybuchnęła płaczem i schowała głowę w mojej koszulce.

-Sky...czy on cie...-zaczęłam, na co dziewczyna zadrżała i znowu zaczęła płakac.

-Tak. Zgwałcił mnie Dylan. Potem odszedł i tak siedziałam cały wczorajszy i dzisiejszy dzień. Obolała. On odebrął mi dziewictwo Dylan-szlochała głośno.-chciałam zrobić to z kimś kogo będe kochała, a on tak poprostu mnie zgwałcił.

-Sukinsyn. Jebany śmieć-mamrotałem sam do siebie.-kurwa, zabije go. Przysięgam, że go zabije. Jegany sukinsyn-przytuliłem drobne ciało bardziej do siebie i pozwoliłem jej się wypłakać. Szeptałem jej coś do ucha i gładziłem po plecach.

-Już późno-powiedziałem po chwili.-chcesz się może wykąpać.

-Mhm. Śmierdze-odparła, a kąciki moich ust uniosły się ku górze.

-Nie zauważyłem-chwytam ją w pasie i uśmiecham się szerzej.

-Ale ja tak. Wyglądam jak gówno.

-Wyglądasz pięknie-musnąłem nosem jej nos, a ta uśmiechnęła się leciutko.-ale dobrze. Możesz iść. Tylko bądź bezpieczna.

-Nic mi się nie stanie pod prysznicem-wywraca oczami.

-Tego nie wiesz. Możesz upaść i zemdleć.

-To się nie stanie-śmieje się cicho.

-Mamo!-wołam ją, a po chwili ta zjawia się w pokoju. Uśmiecha się szeroko widząc Sky na moich kolanach.-mogłabyś pokazać Sky gdzie jest łazienka.

-Oczywiście. Chodź skarbie-uśmiecha się promiennie.

-Możesz jej zaufać-szeptam jej do ucha całując je. Sky rumieni się i schodzi z moich kolan, a potem idzie niepewnie za moją mamą.

Musze sie wyżyć.

Ściągam koszulke i przebieram spodnie na sportowe spodenki. Zakładam rękawice i zaczynam walić w worek. Jeden cios, drugi, trzeci. Za każdym razem wyobrażam sobie tego morde tego gościa.

Pierwszy cios za uderzenie Sky

Drugi cios za każdą jej rane na ciele

Trzeci cios za jej płacz przez tego skurwiela

Czwarty cios za...czwarty cios za to, że odebrał jej dziewictwo.

I następny. Piąty, szósty, siódmy...i tak w kółko. Pot się ze mnie leje, ale nie zwracam na to uwagi. Znowu czułem się jak w amoku. Kolejny cios i kolejny

Za jej wylaną łze

Za każdy siniak

Za każdą szrame

-Dylan!

Za jej wyzwiska

Za jej strach

-Dylan, przestań!

Za jej smutek

Za jej niepewność

Za to, że sniszczył jej życie!!

-DYLAN!-dopiero w tedy dociera do mnie jej cudowny głos. Ocieram nadgarstkiem pot z czoła i opuszczam ręce wzdłuż ciała. Odwracam się gwałtownie do Sky która stoi tuż za mną. Ma na sobie moje ubrania, a jej włosy są wilgotne. Nie ma na sobie makijażu przez co widziałem jej siniaki i zadrapania. Zgarniam ją do siebie i mocno przytulam.

-Co się stało?-pyta obejmując mnie w pasie.

-Musiałem...sie wyżyć.

-To przeze mnie?-pyta unosząc głowę do góry, a ja posyłaj jej delikatny uśmiech.

-Raczej dla ciebie-mówie i schylam się, aby złączyć nasze usta w krótkim pocałunku. Co ta dziewczyna ze mną robi?-chcesz spać?

Sky kiwa głową, a ja zdejmuje rękawice po czym chwytam ją za dłonie i prowadze do łóżka. Kładziemy się, a ja od razu przygarnuje ją do siebie. Obejmuje mnie w pasie, a ja szczerze się jak jebnięty. 

-Bardzo boli...w tedy jak Jack cie uderzył?-pyta i muska palcami śliwe na policzku.

-Już prawie nie boli-odpowiada, a Sky na chwile sie podnosi, aby pocałować tamto miejsce.-teraz w ogóle nie boli-mówie, a szatynka cicho się śmieje i ponownie kładzie głową na mojej klatce piersiowej.-śpij już skarbie.

Poprostu mi zaufajWhere stories live. Discover now