27.Nie wrócisz tam

27.5K 1.1K 192
                                    

Siedzieliśmy ze Sky w salonie pijąc herbate i zawinięci w koc. Po tym jak chcieliśmy wrócić złapała nas ulewa więc byliśmy cali mokrzy. Oglądaliśmy jakiś durny serial, ale ja i tak co chwile patrzyłem na Sky. Jej brązowe, mokre włosy które teraz były oklapnięte. Siedziała owinięta w czerwony koc skulona na kanapie, a w jej drobnych słoniach znajdował się kubek z herbatą.Nie mogłem się powstrzymać i delikatnie musnąłem ręką jej opuchnięty policzek. Na szczęście teraz nie wyglądał już tak źle. Popatrzyła na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

-Coś nie tak?-pyta, a ja jedynie delikatnie się uśmiecham.

-Nie boli cie już?

-Już nie-kręci głową i opiera głowę o moje ramie, a mi robi się cieplej na sercu. Obejmuje ją jedną ręką i zaczynak kreślić wzorki na jej ramieniu.

-Będe za chwile musiała wracać-mówi przytulona do mojej klatki piersiowej.

-Nie pozwolę ci wrócić do tego tyrana.

-Nie mam innej opcji-odpowiada.

-Jeszcze coś ci zrobi.

-Przyzwyczaiłam się.

-Scarlett nie-sycze.-nie wrócisz tam.

-A masz inne wyjścia?-pyta podnosząc głowę, aby na mnie spojrzeć.

-Możesz...tutaj zamieszkać póki czegoś nie wykąbinujemy.

-Tam mam...dom-mówi z wahaniem.-muszę tam wrócić.

-To nie jest twój dom Sky-mówie odgarnując mokre włosy z jej czoła.-boje się, że coś ci się stanie.

Naprawdę nie wiem co ja widzę w tej dziewczynie. Tak kurewsko się o nią boję, tęsknie za nią i cały czas myśle czy jest bezpieczna gdy mnie przy niej nie ma. Na dodatek chce ją chronić przed całym złem tego świata, chce wziąć chociaż połowę ciężaru Sky. Gdy widz ją taką zapłakaną sam mam ochotę się rozryczeć, a gdy się uśmiecha...w tedy moje serce bije dużo szybciej niż powinno.

-Nie musisz się martwić. Naprawdę nic mi nie będzie.

-Wierze ci Sky. Tobie wierze, ale tym skurwielom nie-szepcze pochylając się nad nią. Łącze nasze usta w delikatnym, a zarazem czułym pocałunku. Usta Sky smakowały herbatą i czymś w rodzaju czekolady. Odstawiłem kubek na szklany stolik i objąłem szatynke w pasie nie przestając jej całować. Swoje ręce położyła na mojej klatce piersiowej, ja swoje miałem na jej talii. Gdy się od siebie oderwaliśmy Sky zarzuciła mi ręce na szyje i przytuliła się do mnie. Wciągnąłęm ją na swoje kolana otulając nas kocem i odwzajemniłem jej uścisk. Siedzieliśmy tak długi czas wyłącznie w siebie wtuleni. Cisze przerywał tylko odgłos telewizora. Czułem delikatny oddech Sky na mojej szyji, co mi się kurewsko podobało.

-Obiecujesz, że gdy będzie coś się działo powiesz mi o tym?-pytam cicho.

-Obiecuje-szepcze nie przestając mnie przytulać. Gdy ją dotykałem czułem jaka jest chuda. Za chuda. Bałem się, że coś jej zrobie, dlatego każdy mój ruch był delikatny.

-Naprawdę musze już iść-mówi cicho odsuwając głowę ode mnie, aby spojrzeć w moje oczy.

-Ubrania masz w łazience na grzejniku-odpowiadam posyłając jej lekki uśmiech. Sky kiwa głową i schodzi z moich kolan. Wygląda idealnie w mojej za dużej koszulce i dresach. Chciałbym, żeby chodziła tak codziennie.

Po paru minutach dziewczyna zjawia się ponownie. 

-Spotkamy się później, okey?-pytam otwierając dla niej drzwi. Dziewczyna kiwa głową, a ja pochylam się i składam na jej czole długi pocałunek. Szatynka rumieni się, ale  z uśmiechem wychodzi z domu, a ja zamykam drzwi i opieram się o nie głośno wzdychając.

Stary, co jest z tobą?
***

-Cześć-wita się ze mną Cody obejmując w talii Lidie; swoją dziewczynę która tak na marginesie nieźle się zmieniła. Nie wiem czy to jego zasługa czy poprostu jej widzimisie. Miała zwykłe, opinające ją jeansy i czarny sweterek. Nie nosiła okularów, lecz soczewki, a jej włosy spięła w wysokiego koka.

-Hej-witam się z Codym męską piątką, a z Lidią zwykłym żółwikiem.-jak tam u was?-pytam opierając się o szkolne szafki.

-W porządku. A u ciebie?-pyta ale widze, że prawie całą uwagę skupia na Lidii.

-Jest okej.

-Jak tam ta twoja nowa zdobycz?-porusza zabawnie brwiami, a ja zaciskam szczęke.

-Żadna zdobycz-sycze.

-Wow wow-śmieje się blondyn.-czyżby mój najlepszy kumpel się zakochał?

-W snach-odpowiadam.-nie zakochałem się.

-To jak niby wytłumaczysz towarzystwo twojej "koleżanki"-zrobił cudzysłów palcami i ponownie objął swoją dziewczynę.

-Poprostu koleżanka. Z resztą nie interesuj się. To moja sprawa-zamykam z hukiem szafkę.

-Jak chcesz-wzdycha i całuje swoją dziewczynę w policzek.-idziemy na boisko?

-Tak-odpowiada krótko Lidia. Cody kiwa jedynie głową i odchodzą znikając w tłumie śpieszących się ludzi. Obserwuje ich przez chwile, po czym idę pod salę.

Nie zakochałem się, tak? Dylan nigdy się nie zakochuje. Dla niego nie ma takiego słowa.

Poprostu mi zaufajWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu