60. To jakiś chory sen

20.5K 878 249
                                    

Wróciliśmy do domu po jakiś dwóch godzinach. Sky nadla była smutna, dlatego cały czas trzymałem ją za ręke i gładziłem kciukiem jej dłoń. Przywitaliśmy się z rodzicami którzy jedli obiad w kuchni, a potem udaliśmy się do swojego pokoju. 

-Jesteś zmęczona?-pytam troskliwie gdy dziewczyna siada na łóżku.

-Nie-kręci głową.-chciałabym...pooglądać jakiś film z tobą.

-Dla ciebie wszystko-uśmiecham się siadając obok niej z laptopem na kolanach. Decydujemy się na jakąś komedie. Podłączam więc laptop do telewizora i siadam obok Sky która opiera głowę na moim ramieniu. Obejmuje jej delikatne ciało cały czas gładząc jej odkrytą skóre na biodrze. Spoglądam do chwile na szatynkę która poprostu jest wpatrzona w telewizor, nic nie mówi. Dlatego ja też siedzę cicho. 

Po pierwszej połowie filmu zorientowałem się, że Sky zasnęła przytulona do mnie. Przykryłem ją kołdrą i położyłem jej głowę na poduszce. Szatynka tylko wymruczała coś przez sen, ale się nie obudziła. Wyłączyłem film i zasłoniłem żaluzje w pokoju, a potem poszedłem do kuchni coś zjeść. Gdyby Sky była głodna zaraz po przebudzeniu się zrobiłem naleśniki. W domu nikogo nie było. Pewnie gdzieś wyszli. Dlatego była taka cisza...
***

Nie chciałem zostawiać Sky samej następnego dnia, ale nie miałem wyboru. Musiałem iść na tą nieszczęsną walke. Sky oczywiście nie chciała mnie tam puścić

-Dylan, prosze. Rzuć to-mówiła błagalanie Sky.

-Kochanie, wiesz że to moje hobby.

-Nie bronie ci walczyć, ale nie nielegalnie. To niebezpieczne.

-Nic mi nie będzie.

-Nie możesz tego wiedzieć!-wykrzyczała ze łżami w oczach.

-Wrócę. Przecież obiecałem.

-Mam gdzieś twoje obietnice-prycha.-nigdy nie wiadomo co ci się stanie. 

-Nic mi nie będzie Scarlett-warknąłem lekko zirytowany.-nie możesz mi tego zabronić.

-Kieyd ja się o ciebie martwie!-wykrzyczała tupiąc noga.

-Niepotrzebnie-zarzuciłam torbe na ramie i spojrząłem na szatynke.-wróce za pare godzin. Moje siostry są u znajomych, a rodzice w pracy. Nie otwieraj nikomu drzwi.

-Jasne-prycha.-idź już.

-Jakoś ci to wynagrodzę. Napisze jak będe wracać.-całuje dziewczyne w czoło i wyszedłem z domu. Musiałem się śpieszyć, bo za niedługo zaczynam walkę. Dojechałem pod halę w krótkim czasie. Szybko się przebrałem i czekałem na moj,ą kolej. Na widowni zauważyłem Codiego który trzymał za mnie kciuki. Gdy walka się zaczęła skupiłem uwagę tylko na wysokim, łysym kolesiu z tatuażami. Zadawałem ciosy, kopałem i unikałem go. Mężczyzna warczał zirytowany tym, że nie może mnie trafić. Ja za to uderzyłem go tak, że upadł na mate, a potem zacząłem kończyć to co zacząłem. Dostałem swoje wynagrodzenie więc z uśmiechem na twarzy poszedłem się przebrać w swoje ciuchy po drodze dostając gratulacje od fanów.

Wychodząc z szatni wpadłęm na Codiego który też zaczął mi gratulować wygranej. Gadaliśmy póki nie doszliśmy do naszych samochodów. Pożegnałem się z nim i wsiadłem do auta jadąc do swojego domu. Napisałem do Sky, że już wraca ale nie dostałem odpowiedzi, co nie jest w jej typie bo zawsze pisze chociażby marne OK. Teraz nic. Może nadal jest na mnie zła i gdy wróce do domu nie będzie się do mnie oddzywać. Ale jakoś jej to wynagrodzę. Już nawet mam pomysł jak...

Zaparkowałem samochód na podjeździe i wszedłem szybko do domu.

-Jestem!-krzycze, ale nikt nie odpowiedział. Cisza. Nie słyszałem rozmów, odgłos telewizora czy jakiś krzyków. Kompletnie nic.-Sky, jesteś!?-krzyczę, ale nie odpowiada. Kręce z rozbawieniem głową. Naprawdę się na mnie obraziła. Szybko przeszukuje salon i kuchnie, ale jej tam nie ma dlatego wpadam do swojego pokoju z nadzieją, że zastałem ją na łóżku.

-Sky-wołam. Zaczynam się denerwować coraz bardziej. Nie mogłą przecież nigdzie pójść, bała się wychodzić samej. Więc o co mogło jej chodzić?-Scarlett to nie jest zabawne!-krzycze rozglądając się. Przed oczami pojawiają się najczarniejsze myśli.-SKy, wyłaź!-wrzeszcze ponownie. Nic. Wszystko na marne. Mój oddech przyśpiesza, a serce galopuje jak jeszcze nigdy. Ręce i nogi zaczynają mi drżeć. Na początku myślałem, że robi sobie ze mnie żarty, ale im dłużej jej nie widziałem tym mam coraz gorsze przeczucia. 

Moją uwage przykłuwa jednak karta na moim biurku. Marszczę brwi, bo nie przypominam sobie, żebym dzisiaj cokolwiek pisał. Podbiegam i chwytam kartkę zaczynając czytać. Usiadłem na obrotowym krześle gdy tylko zobaczyłem znajome literki i lekko pochylone pismo.

Dylan, może zachowam się teraz jak egoistka i moze mnie znienawidzisz,
a może zrozumiesz.Może teraz zachowam się jak tchórz który ucieka od
problemów, ale  kiedyś mnie z rozumiesz. Na początku chciałam 

ci bardzo podziękować za to wszystko co dla mnie zrobiłeś. 
Nigdy ci tego nie zapomnę. Byłeś dla mnie wszystkim, nadal 
z resztą jesteś. Zaufałam ci i za to chciałam też ci podziekować.
Stałem się dla mnie odskocznią od problemów, moim bohaterem.
Ratowałeś mnie i poprostu się mną opiekowałeś. Tak bardzo ci za to dziękuje.
Ale wiem też, że jestem dla ciebie tylko kłopotem. I nawet jeśli zaprzeczysz
ja wiem, że tak jest. Kierują tobą wyrzuty sumienia, nie podobam ci się, 
nie pociągam cie. Bo kto zakochałby sie w dziewczynie z przeszłością?
Właśnie. NIKT. Chciałabym, żebyś znalazł dziewczynę którą naprawdę pokochasz.
Której nie będą co noc śnić się koszmary, bez straszniej przeszłości, która 
nie będzie bała się ludzi. Nie zasługujesz na mnie. 
Nie traktuj to jako użalanie się nade mną. Bo nie użalam się. Chce ci...a właściwie
wam oszczędzić kłopotu. Nie chce, żebyś ty i twoja rodzina żyła w strachu.

Jack jest nieobliczalny. Dlatego nie zrozum mnie źle. Chce, 
żebyście żyli jak normalna rodzina, jeszcze przed tym jak mnie
poznaliście. 
Kocham cie-nigdy ci tego nie powiedziałam wprost, mimo,

że chciałam. Kocham w tobie wszystko. Kocham cie
najbardziej na świecie. Dlatego chce oszczędzić ci cierpienia.
KOCHAM CIE. Nie zapominaj o tym

Twoja na zawsze Scarlett


Czytając końcówke listów szlochałem jak dziecko. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów. Na początku myślałem, że uciekła i chciałem ją znaleźć, ale im bardziej zagłębiałem się w list tym bardziej obawiałem się najgorszego

-Błagam. Nie-szlochałem kręcąc głową.-to nie może być prawda. To jakiś chory sen.

Rzuciłęm list na podłogę i wybiegłem na drżących nogach z pokoju. Czułem, że nie mogę złapać powietrza, miałem wrażenie, ze zaraz zemdleje. Moje ręce jak i nogi cały czas się trzęsły. Płakałem jak dziecko. Łzy kapały na podłogę, a moja twarz była cała mokra. Drżącą dłonią otworzyłem drzwi od łazienki, a mój świat legł w gruzach. Opadłem na kolana nie potrafiając utrzymać się się na nogach i zacząłem szlochać jeszcze bardziej. Na podłodze w łazience leżała nieprzytomna Sky w otoczeniu kałuży krwi. Obok niej leżała żyletka, a na jej ręce znajdowało się wielkie rozcięcie z których sączyło się coraz więcej krwi...



Drama time. Jak myślicie? Przeżyje, czy niestety nie? Ja już mam pomysł, ale nie mogę wam jej zdradzić.
Do następnego :*


Poprostu mi zaufajWhere stories live. Discover now