62.Tam leży moja dziewczyna!

19.1K 903 247
                                    

Wbiegłem do szpitala jak poparzony i rozglądnąłem się dookoła. Ludzie siedzieli na niewygodnych krzesłach, wypełniali jakieś papiery, albo z kimś rozmawiali, natomiast pielęgniarki lawirowały między ludźmi.

-Co ze Sky?-pytam tej samej rudowłosej kobiety co ostatnio.

-Niedawno doszło do poważnego krwotoku-mówi smutno.-trwa operacja.

-Nie. Prosze. Nie-szeptam sam do siebie i rzucam się w stronę drzwi. Biegne ile sił w nogach. Obraz jest cały zamazany. Czuje, ze zaraz upadne i już nie wstanę. To jakiś chory sen. Prosze, nie... dlaczego życie mnie tak nie lubi.

-Nie może pan tam wejść-mówi jeden z lakerzy otwierajac drzwi od sali.

-Nie rozumie Pan. Tam leży moja dziewczyna!-krzycze szlochając.

-Ja to rozumiem, ale wchodząc tam w cale pan nam nie pomoże, a wręcz przeciwnie. Wszyscy staramy się pomóc panience Sky.

Patrze zapłakanym wzrokiem na starszego, siwego mężczyzne w białym kitlu i pociągam nosem.

-Jakie ma szanse...na przeżycie?-łkam, a facet wzdycha i drapie się po siwych włosach.

-Nie za duże-gdy to mówi moje serce się zatrzymuje. Dosłownie. Nie mogę nabrać powietrza i przez chwile stoję gapiąc się bezczynnie w ścianie.

-Niech pan powie, że ona przeżyje. Błagam-szlocham i opieram głowę o białą ścianę.

-Chciałbym-mówi smutno mężczyzna.-robimy co w naszej mocy. Scarlett jest naprawdę dzielną dziewczyną. Nie odpuści tak łatwo. Prosze czekać-mówiąc to oddala się, a ja osuwam się po zimnej ścianie. Uginam nogi w kolanach i chowam między dłonie głowę zaczynając płakać jak dziecko. Nie obchodzi mnie, że ludzie to widzą. Mam to gdzieś. Chce jedynie, żeby Sky przeżyła. Żeby znowu ze mną była. Żeby znowu się uśmiechała, żeby znowu mnie przytulała, żeby znowu mnie całowała. Chce, żeby poprostu żyła! Tak bardzo tego pragnę...

-Oddam wszystko-szepcze dławiąc się własnymi łzami.-wszystko, ale nie zabieraj mi jej. Proszę!-krzycze i jestem pewny, że ludzie patrzą się na mnie z lekkim strachem. Tak bardzo chciałbym ją teraz zobaczyć. Nie chce, żeby umarła. Inaczej...ja też umrę. Nie wytrzymam bez niej. Ma przed sobą całe życie. Tyle planów na przyszłość. Tyle marzeń...Nie może teraz tak poprostu się poddać! Wstaje i uderzam pare razy rękami w ściane. Ludzie omijają mnie szerokim łukiem.

-Dać coś panu na uspokojenie?-pyta cichutko pielęgniarka.

-N...nie-szepcze.-chce zostać sam.

Kobieta szybko się oddala, a ja ponownie siadam na ziemi zaczynając płakać. Wstrząsnął mną szloch. Zacząłem cały drżeć, ale nie z zimna, a ze strachu. To mój najgorszy dzień w życiu. Oddałbym wszystko byleby znów trzymać moje kochanie w ramionach. Żeby znów zabierać ją na wycieczki, pocieszać i przytulać. Nie znajdę innej dziewczyny. Nigdy. Przenigdy. Nawet gdyby była niewiadomo jak podobna do mojej Sky nigdy już żadnej nie znajdę. Sky to ta jedyna z którą chce spędzić życie, której chce się oświadczyć i z którą chce założyć rodzinę. Ta mała osóbka zawładnęła moim sercem, moim całym życiem. Stała się dla mnie całym światem. Widząc ją obok mnie momentalnie mój dzień staje się piękniejszy. Widząc jej cudowny uśmiech od razu też szczerze się jak głupi. A gdy widze jak płacze...sam mam ochote się rozryczeć. Nie wiem jak tego dokonała, że wdarła się do mojego skamieniałego serca, ale nie chce jej z tamtąd wyrzucać. Kocham ją całym sercem. Gdyby odeszła...nie. Nawet nie chce tak mówić. 

Siedziałem pod ścianą dobrą godzinę. Łzy się nie kończyły, a ja cały czas szlochałem. Moja twarz jak i ubranie były cąłe mokre od łez. Byłem zmęczony ciągłym strachem. Chce poprostu ją przytulić i wrócić z nią do domu. Tylko to jest w tym momencie najważniejsze.

-Kochanie-obok mnie pojawiła się staruszka. Była bardzo blada, z małą ilością włosów, w długiej, białej sukni i z kroplówką.-ona przeżyje.

-Sk..skąd pani wie o kogo chodzi?-wyszlochałem.

-Żyje na tym świecie znacznie więcej od ciebie-uśmiechnęła się lekko.-zależy ci na niej.

-To mało powiedziane. Ja ją kocham.

-Wierz w to, że się uda-wychrypiała.-napewno jest dzielna. Przeżyje. Dla ciebie.

-Jest...w ciężkim stanie.

-Nawet z ciężkiego stanu da się wyjść. Poprostu trzeba w to wierzyć. A ja wierzę, że twoja dziewczyna przeżyje. Tylko w to wierz-popatrzyłem w jej błękitne oczy. Staruszka uśmiechnęła się i powolnym, chwiejnym krokiem ruszyła przez korytarz. 

Po jakiś dwudziestu minutach z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Moje serce stanęło, a ja wstałem chwiejąc się lekko na nogach. Oparłem się o ściane, aby nie spaść i starłem rękami łzy na całej mojej twarzy.

-C..co ze Sky?-udało mi się wydusić, a mężczyzna popatrzył na mnie.

-Przykro mi. Robiliśmy co w naszej mocy...

Dalej nie słuchałem. Opadłem na kolana zanosząc się nieamowicie głośnym szlochem. Moje życie przestało mieć znaczenie. Już nic nie ma znaczenia...

Poprostu mi zaufajWhere stories live. Discover now