Otwieram oczy, ale za oknem jest jeszcze ciemno. To co zwraca moją uwage to Sky. Zaczyna się niespokojnie poruszać i mamrotać coś przez sen. Początkowo uśmiecham się myśląc, że coś jej się śni, ale gdy zaczyna płakać denewuje sie.
-Sky, obudź się-zaczynam nią potrząsać-Scarlet.
-Z...ZOSTAW MNIE!-wrzeszczała ze łzami w oczach i dosłownie rzucała się po łóżku.
-Sky, to ja. Otwórz oczy-mówiłem do niej.
-BŁAGAM NIE! JA NIE CHCE!
-Sky!-krzycze i podnosze jej ciało do pionu. W końcu dziewczyna otwiera zapłakane oczy, a ja oddycham z ulgą. Głośno oddycha, a łzy ciekną po jej policzkach.
-C...co się stało?-pyta, a ja mocno ją przytulam.
-Miałaś sen. Ale już jest dobrze. Krzyczałaś i płakałaś.
-Mam...tak często-szepcze w moją klatke piersiową, a ja całuje ją w głowę.
-Już dobrze. Spokojnie.
Drzwi do pokoju otwierają się, a ja widze w nich moich rodziców i siostry którzy również to usłyszeli. Szatynka odwraca się w ich stronę, a ci posyłają jej lekkie uśmiechy. Kiwam głową, że jest w porządku, a ci wycofują się i znikają w ciemnościach.
-Już dobrze-głaszcze ją po głowie a po chwili delikatnie od siebie odsuwam i podaje jej szklankę z wodą.-masz, napij się.
-Przepraszam, że was obudziłam-mówi odkładając pustą szklanke na szafke nocną.
-Nie przepraszaj. To normalne.
-Pewnie mnie za to znienawidzą.
-W cale nie-głaszcze jej policzek.-bardzo cie lubią. Po drugie wszyscy są przyzwyczajeni. Gdy Judie była mniejsza często płakała więc noc była nieprzespana-śmieje się cicho.-prześpij się jeszcze, dobra?
Sky kiwa głową i razem kładziemy się do łóżka.
***Gdy rano się budze dziewczyna jeszcze śpi. Była odwrócona do mnie plecami, a jej włosy porozrzucane na wszystkie strony świata. Wyglądała uroczo i bezbronnie gdy spała i gdy nie męczyły ją koszmary. Dotykam jej ramienia i sune palcem po całej jej ręce. Uśmiecham się lekko, a następnie schodze z łóżka. Ubieram się w pierwsze lepsze ciuchy i zbiegam na dół gdzie siedziała cała moja rodzina. Rodzice pili kawe i rozmawiali, Maddie jadła tosty i przeglądała coś na telefonie, a Judie poprostu jadła płatki z mlekiem.
-Hej-mówie otwierając lodówke.
-Hej-odpowiadają wszyscy hórem. Stoję do nich tyłem, ale wiem, że każdy się na mnie gapi. Wkładam chleb do tostera i opieram się o blat.
-Okej, o co chodzi?
Rodzice wymieniają porozumiewawcze spojrzenia, po czym tata odpowiada:
-Poprostu cieszymy się, że wreszcie znalazłeś dziewczynę na której tak strasznie ci zależy.
-To nie jest moja dziewczyna-cedze.
-Tak czy siak to osoba na której ci zależy-mówi Maddie nie spuszczając wzroku z telefonu.
-Maddie ma racje-tym razem głos ma moja matka.-widziałam wiele razy jak się nią opiekowałeś. I musze ci powiedzieć, że jestem z ciebie dumna.
-Poprostu Sky dużo przeszła. Ktoś musi jej pomóc.
-Czyli ci zależy-mówi Maddie.
-Zajmij się swoim telefonem-warcze.
-Nie musisz uciekasz od swoich uczuć Dylan-mówi mama.-widać, że się zmieniłeś. I to na lepsze.
-Nie zakochałem się-mówie uciekając wzrokiem, po czym odwracam się do blatu i wyciągam tosty na talerz.
-Dylan, miłość to piękna rzecz-mówi rozmarzona mama.-pokazujesz, że masz uczucia, że wreszcie na kimś ci zależy. A my widzimy jak bardzo się zmieniłeś. Jak Sky cie zmieniła.
-Dajcie już spokój.
W tym momencie do kuchni wchodzi Sky. Widać, że jest zdenerwowana. Nie mogę się na nią napatrzeć. W moich ciuchach wygląda ślicznie, z rozwalonym warkoczem również. Nawet siniaki i zadrapania nie sprawią, że jest chociaż w niewielkim stopniu brzydsza.
-Dzień dobry-wita się nieśmiało.
-Dzień dobry kochanie-mówi moja mama, a potem pozostali się z nią witają.
-Dobrze spałaś?-pyta Maddie.
-Mhm-mruczy siadając obok mnie przy wyspie kuchennej. Podaje jej talerz z tostami, a szatynka posyła mi nieśmiały uśmiech i bierze się za jedzenie.-przepraszam, że was obudziłam-oddzywa się w końcu.-poprostu...te koszmary męczą mnie od bardzo dawna.
-Nie przepraszaj skarbie-mówi moja mama z uśmiechem.-to normalne. Nie mamy ci tego za złe.
-To prawda-oddzywa się moja starsza siostra.-nie musisz przepraszać.
-Dziękuje-oddzywa się popijając herbatę.
***-Dziękuje, że pożyczyłaś mi swoje ciuchy-mówi Sky. Miała na sobie czarne dresy i ciemnoniebieski sweterek.
-Spoko. Możesz je wziąć. Na mnie są za małe a ty wyglądasz w nich idealnie.
-Napewno?
-No przecież mówie-parska śmiechem.
-Idziemy?-pytam szatynki kiwając głową w stronę drzwi od swojego pokoju. Dziewczyna kiwa głową i idzie za mną do pokoju.
-Możesz się połóż, co? W końcu wczoraj miałaś gorączke.
-Nie możemy gdzieś wyjść?-pyta.
-Wykluczone.
-Ale Dyyylan.
-Nie Sky-warcze.
-W takim razie nie pójde do łóżka-syczy, a ja wywracam oczami.
-Jesteś niemożliwa-z uśmiechem podchodzę do niej, a potem chwytam ją za uda i podnoszę, a ta piszczy zaskoczona i zarzuca mi ręce na szyje.
-Co ty robisz Dylan!-śmieje się, a ja rzucam ją na łóżko.
-Mówiłem, żebyś się położyła-mówie znajdując się nad nią.
-Jesteś okropny-pokazuje mi język, a ja cicho się śmieje.
-Wiem-układam się na łóżku obok Sky.-jeżeli będziesz się dzisiaj dobrze czuła obiecuje, że jutro pójdziemy gdzie chcesz.
-Super!-piszczy i przytula się do mnie, a ja obejmuje ją w pasie.
-Tobie więcej do szczęścia nie trzeba-całuje ją w głowę.
-To prawda-chichocze, a pare minut potem zasypia.
CZYTASZ
Poprostu mi zaufaj
Teen FictionDwudziesto letni Dylan to chłopak dla którego zabawa i panienki do łóżka są na pierwszym miejscu, bo jak sam twierdzi: jest młody i musi się wybawić, dlatego też nikogo nie traktuje poważnie, a myśli jedynie o sobie i swoich zachciankach. Co się sta...