Przytulanie (NSFW)

3.1K 152 545
                                    

***

Yuuri odłożył komórkę i okulary na nocny stolik, poprawił nieco rozrzuconą kołdrę, a potem ułożył się wygodniej na łóżku, uśmiechając się mimowolnie do swoich myśli. Ten dzień nie różnił się niczym szczególnym od poprzednich dni, choć jednocześnie nic w nim nie wydawało się zupełnie normalne. Ot, taka tam typowa, zaskakująca codzienność w wydaniu państwa prawie-Katsuki-Nikiforov. Solidne osiem na dziesięć z tytułu wariackich komponentów i dziewiątka za przemyślaną choreografię. No, nawet dziewięć i pół. A jednak coś mu ten dzień, ten jeden z naprawdę wielu już spędzonych w Petersburgu dni uświadomił. Pokazał, jak to ludzie się zmieniali, jak bardzo on sam się zmienił i jak w gruncie rzeczy niewiele było do szczęścia potrzeba, żeby czuć się tak po prostu, po ludzku kochanym.

Ale - po kolei.

Sprawcą całego zamieszania okazał się bowiem (jak w dobrych siedemdziesięciu dwóch procentach przypadków bywało) Viktor, a tak konkretnie to jego ręka, która praktycznie nie opuszczała ramienia narzeczonego, chociaż znajdować się tam przecież nie musiała. Zresztą, Yurio już im to wielokrotnie wytykał, że dłoń Viktora była chyba trwale przyklejona do Yuuriego, bo to przecież było absolutnie niemożliwe, aby żyć w takich warunkach i nie zwariować po dwóch minutach styczności (przecież Plisetsky szalał na ich widok po zaledwie dwóch sekundach, a to już coś znaczyło). No chyba że kryła się za tym sprawa jeszcze gorsza i Łysol tak mocno zdziadział, że musiał się trzymać Katsudona niczym laski, żeby nie upaść, ale na to już ratunku nie było. Mila znów żartowała, że Viktor znalazł na Yuurim jakąś żyłę wodną i musi go dotykać, aby nie dopuścić do wybuchu energii kosmicznej, która sprowadziłaby na całą ludzkość zagładę, więc cześć im i chwała, że tak się poświęcali dla dobra Ziemi. Georgij znów wyszedł z twierdzeniem, że pewnie byli zaginionymi dwujajowymi bliźniakami syjamskimi, którzy w dzieciństwie zostali rozdzieleni w dramatycznych okolicznościach, a gdy po latach ponownie się spotkali, podświadomie zaczęli trzymać się blisko siebie, aby odtworzyć przerwaną w wyniku operacji więź. Nie pomagały żadne tłumaczenia, że przecież między nimi były cztery lata, dwie narodowości, dwie matki (i, oczywiście, tyleż samo ojców) oraz kilkadziesiąt niemowlęcych zdjęć różnicy, a jedyne, co ich od dziecka łączyło, to łyżwiarstwo oraz zamiłowanie do pudli. W ten sposób każde z przyjaciół dorobiło się swojej własnej opinii na nietypowego zachowania dwójki narzeczonych, nie chcąc wierzyć, że żadna historia nie była ani trochę bliska prawdy. Nie, nawet ta o bliźniakach syjamskich.

Chociaż gdyby chodziło o wampira energetycznego to może, ewentualnie...

Ale! Żarty czy też nie, faktem było, że z tego niegdyś szarmanckiego, zniewalającego Nikiforova zrobiła się jakaś taka niesamowicie przymilna klucha. Bardziej niż był w dzieciństwie sam Yuuri, bardziej nawet niż bywały zwierzaki: czy to Vicchan, czy Makkachin, że już o Potyi i chomikach Phichita nawet nie wspominał. Nic i nikt nie mogło równać się z Viktorem, bo gdy tylko mężczyzna zwęszył okazję, od razu lepił się do Yuuriego niczym huba drzewna do kory, wynajdując coraz to nowe sposoby i wymówki, aby go objąć, obłapić, przytulić lub przycisnąć do swojej piersi choć na kilka sekund dłużej. Czemu? Rozwiązanie kryło się w drobnych wypadkach minionego dnia, o których Yuuri nie mógł przestać myśleć z uśmiechem na twarzy.

W dziesięciu powodach, dla których zakochiwał się w tym człowieku na nowo.

***

Gdy tylko budzik rozpoczynał swój niezmordowany koncert, a Yuuri walczył o to, aby otworzyć oczy, nie dając się jednocześnie zabić wschodzącemu słońcu, już czuł wokół piersi znajomy, delikatny ucisk. Ach, no tak. Nie musiał nawet zapalać światła ani okręcać się za siebie, żeby wiedzieć, po czyjej stronie leżała cała przyjemność. A leżała po stronie przeciwnej, bo to ta jedyna w swoim rodzaju osłona przeciwporanna otulała go długimi kończynami i muskała nosem tuż za płatkiem ucha, ciesząc się, że Yuuri nadal przy nim był.

Pozdrowienia z Petersburga!Where stories live. Discover now