Masaż

1.8K 150 662
                                    

***

Gdy późne popołudnie zaczęło chylić się w stronę wieczora, do mieszkania zawitało dwóch zziębniętych, głodnych i tak po ludzku zmęczonych łyżwiarzy, wytrenowanych chyba po same czubki uszu, ze szczególnym uwzględnieniem jednej pary - tej japońskiej. Luty oznaczał bowiem, że na horyzoncie napiętego harmonogramu majaczyły Mistrzostwa Czterech Kontynentów, a to znów sprawiło, że Katsuki tak zapamiętale oddawał się ćwiczeniom, że prawie nocował na lodowisku, chcąc dać z siebie jeszcze trochę więcej niż, hm, niż wszystko. Ale fakt faktem, Yuuri nie był maszyną, więc cokolwiek nie dało się powiedzieć o wytrzymałości upartego Japończyka, nawet ona miała jakieś granice.

A Yuuri, niestety, czasami nieostrożnie je przekraczał, zupełnie tak jak dziś, gdy wraz ze fizycznym napięciem zaczął mu także doskwierać pewien psychiczny dyskomfort. Poczucie, że w jakiś nieostrożny sposób zawiódł partnera.

- Viktor, bez przesady... - Przepuszczony w drzwiach mężczyzna przewrócił z dezaprobatą oczami, zataczając nimi okrąg niczym karuzela w wesołym miasteczku. Póki co na Viktora nie działały jednak żadne prośby ni groźby, a słowa Yuuriego zdawały się nie wywierać na nim większego wrażenia niż zaspy przed domem. - Wszystko ze mną w porządku, naprawdę. Nie urwało mi nogi ani nic.

- Ale czy nie mogę się nawet pomartwić o swojego narzeczonego? - zapytał Viktor, czochrając witającego się z pańciami Makkachina po uszach.

- Możesz, ale rób to bez dwóch plecaków na sobie - wytknął mu Yuuri, ściągając torby z ramion pochylającego się Rosjanina. - Ta jazda tramwajem też była zbędna.

- Nie "zbędna", tylko to akurat była bardzo miła odmiana od codziennych powrotów na pieszo - poprawił Viktor, który dzięki zdjęciu balastu mógł również pozbyć się kurtki. - Ale dość mam tego całego narzekania. Wyskakuj z ciuchów i kładź się na łóżku.

- Co? Że już? O tej porze? - Yuuri obejrzał się na Makkachina, jakby chciał zasugerować "ale przecież jeszcze nie poszedłem z nim na spacer", na co Viktor uśmiechnął się tajemniczo.

- Tak, już. Skoro wziąłeś prysznic w Klubie, to może warto byłoby z tej okazji... skorzystać... - potwierdził cichym, głębokim głosem, ocierającym się o te specyficzne rejestry, jednocześnie zbliżając się do Japończyka. Yuuri bardzo chciał zaprotestować, zbyć jego sugestię jakimś niezobowiązującym komentarzem, ale zamilkł, gdy tylko palec Viktora znalazł się na jego ustach, a potem...

A potem Rosjanin zaczął powoli i cierpliwie rozwijać te trzysta śmiertelnych splotów szalika, w jakie Japończyk zawsze się otulał, po czym z równą czułością rozsunął kurtkę i ściągnął ją z ramion czującego gorzki posmak winy mężczyzny. Wszystkie te gesty wcale nie sugerowały intymnych igraszek, wręcz przeciwnie - tak jak w tramwaju, tak i teraz Viktor cały czas myślał tylko o jego bezpieczeństwie. Zresztą, Katsuki już wcześniej podejrzewał, jaki był powód tego zainteresowania, tej opieki i lekkich żartów podszytych troską, a teraz tylko uzyskał ostateczny dowód. Właśnie dlatego czuł się znacznie mniej pewnie niż gdyby faktycznie chodziło po prostu o seks. Bo gdyby chodziło, mógłby zwyczajnie odmówić, a tak naprawdę...

- Niepokoi mnie to, co zasugerowała Lilia. - Przypuszczenia Yuuriego niemal od razu zostały potwierdzone przez ciepłe słowa Viktora, kiedy jego dłonie skupiły się rozprostowaniu rękawów kurtki. - I właśnie dlatego zamierzam wziąć sobie do serca jej polecenie i wymasować cię jak należy. A Makkachinem się nie przejmuj. Jesteśmy dużymi chłopcami i będziemy umieli się sobą zająć przez jeden wieczór.

Ciężkie westchnienie. Poczucie bycia darmozjadem walczyło przez chwilę z zalewającym serce rozczuleniem, bo to chyba właśnie przyszła kolej Viktora, aby trochę pomatkować w tym ich niemrawym, raczkującym związku. Ostatecznie nie doszło do rozstrzygnięcia uczuciowego pojedynku, a zdezorientowany Yuuri tylko pokręcił głową i rzucił:

Pozdrowienia z Petersburga!Where stories live. Discover now