Matematyka

1.7K 174 344
                                    

***

Yuuriemu było tak ciepło i komfortowo jak ciepło i komfortowo mogło być tylko z ukochaną osobą ulokowaną tuż za plecami oraz nie mniej kochanym psem znajdującym się na brzuchu. Idealna formacja godna najlepszej ludzkiej kanapki świata. Stan nirwany, do osiągnięcia którego nie potrzebował wcale lat treningów ani wyrzeczeń. Jego osobisty katsudon na dziesięć. I tak dalej, i tak dalej... Katsuki rozparł się więc wygodnie na piersi leżącego na kanapie Viktora i powoli głaskał łeb przymilającego się do niego Makkachina. W synchronicznym odruchu Rosjanin głaskał po głowie Japończyka, z czułością zaczesując co bardziej niesforne kosmyki za małe, zgrabne ucho.

- Wygodnie ci? - zagadnął Viktor, a Yuuri nie musiał nawet zerkać przez ramię, żeby rozpoznać pogodny ton, który mógł być wypowiedziany tylko z uśmiechem w kształcie serca.

- Wygodnie... - przyznał, słysząc, jak narzeczony mruczy z zadowoleniem. Katsuki zdusił w sobie chęć zachichotania, dla odmiany decydując się na poważny, jakby lekko karcący ton. - ...chociaż czuję się jak ubezwłasnowolniony. Masz tak długie nogi, że praktycznie owinąłeś się nimi dookoła mnie. Dwa razy. Czy to są jakieś nowoczesne kajdany? Bo zaczynam mieć wrażenie, że na moje życie czyha tak naprawdę jakaś wyjątkowo podstępna anakonda.

- Yuuri! - Viktor mocniej objął ukochanego w pasie i przycisnął nos do zagłębienia nad prawym obojczykiem, zupełnie ignorując sugestie o zniewoleniu. - Jesteś pierwszą osobą, która w ogóle zasugerowała mi, że moje utytułowane nogi są za długie! I to akurat ty!

- Właściwie jest jeszcze gorzej. Nogi masz za długie, uśmiech za szeroki, a czoło zbyt... śliczne - zaśmiał się Katsuki.

Rosjanin sapnął tuż przy szyi narzeczonego, dostrzegając drugie dno, które czaiło się w słowie "śliczne". Och, Boże, jaki on był uroczy. Nie istniała wystarczająca skala, żeby opisać, jak Yuuri niesamowicie kochał wytrącać Viktora z równowagi, ale z pewnością zakres ten miał niesamowicie długą podziałkę. Najzabawniejsze było to, że przecież kiedyś ze szczerym przerażeniem reagował na reakcje Nikiforova. Od kiedy jednak przed dowolnymi na Cup of China strojenie sobie żartów pomogło łyżwiarzowi uspokoić się przed występem, Katsuki nie mógł powstrzymać się przed okazjonalnym naigrywaniem się z ukochanego, aby zobaczyć jego zabawną, zaskoczoną minę. A chyba jeszcze bardziej lubił się z nim potem godzić.

Yuuri wyciągnął rękę za siebie i pogłaskał mężczyznę po szarej grzywce. Już, już. Kochany Vitya i kochane czoło Vityi.

- Więc zamierzasz teraz wyliczać jakim jestem geometrycznym cudem? - zapytał po dłuższej chwili nieco obłaskawiony Viktor. - Bo w kwestii krągłości nie pójdę na żadne ustępstwa. Werdykt może być tylko jeden i wcale nie mam na myśli policzków Makkachina.

- Viktor? - Katsuki nagle zachciał zerknąć za siebie i spojrzeć na narzeczonego, ale ten wyprężył się i ukrył całkowicie za plecami. Unikał odpowiedzi, co stanowiło odpowiedź samą w sobie. - Czy ty właśnie pochwaliłeś moje pośladki? Pochwaliłeś je, prawda? To chodziło o mnie?

Wtedy Yuuri poczuł, jak pochylający się Viktor przysunął się do jego ucha, a rosyjskie usta zaledwie chwilę później rozciągnęły się w niewielkim uśmiechu.

- Całko-wicie - zaakcentował z dumą Rosjanin, całując narzeczonego w małżowinę.

Yuuri już wiedział, dokąd zmierzała cała ta gra w łapanie za słówka. W ich rozmowie czaiło się stanowczo za dużo zbliżonych tematycznie zwrotów, a to znaczyło, że aktywowany skojarzeniami Viktor zaczynał się nakręcać i żartować. Bardzo żartować. Żartować, czarować i wygłupiać się tak długo, aż skończy się na zrobieniu czegoś nieprzewidywalnego. Bo gdy ostatnim razem zaczęli podobną zabawę, przekomarzanki zmieniły się w pojedynek na wymyślanie piosenek o deszczu, w wyniku którego Viktor brawurowo odśpiewał całe "It's raining man". Ostatecznie Japończyk przegrał, bo nie mógł wydusić z siebie słowa przez nagły atak rozbawienia, ale dziś nie zamierzał tak łatwo odpuścić.

Pozdrowienia z Petersburga!Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon