Rozdział 73

3.5K 126 15
                                    


- Nie chce mi się wstawać. - Jęknął Niall.

- Nie marudź. - Rzuciłam i zepchnęłam go z łóżka.

- Wredna... - Zaczął ale już po chwili sam się śmiał.

Sama wstałam z łóżka i wybrałam kilka rzeczy, które miałam zamiar ubrać. W łazience dość szybko się ogarnęłam i zwolniałam ją Niallowi. Wspólnie przejrzeliśmy się w lustrze i uznaliśmy, że wyglądamy w miarę. W końcu zeszliśmy na dół, gdzie Deo i mama Horana śmiali się w najlepsze.

- Możemy ruszać? - Zapytał Niall.

- Pewnie. - Uśmiechnął się Deo. - Do zobaczenia. - Ucałował Maurę w policzek i ruszył do wyjścia, a my zaraz za nim.

Wsiedliśmy do auta chłopaka i wyjechaliśmy z podjazdu. Jak się okazało, droga minęła nam w jakieś pięć minut więc już po chwili byliśmy w domu Deo.

- Na co macie ochotę?

- Myślałem, że masz już coś przygotowane. - Niall zajęczał, wyraźnie rozczarowany.

- Zjadłabym jajecznicę. - Rzuciłam podnosząc rękę w górę z uśmiechem.

- Takie podejście rozumiem. - Deo wycelował we mnie patelnią, którą właśnie wyciągnął z szafki.

- Pomóc ci w czymś? - Blondyn w końcu się porządnie rozbudził i zaczął normalnie funkcjonować.

- Jeśli możesz to podaj mi jajka.

Chłopcy świetnie dawali sobie radę w kuchni więc ja się wycofałam i zaczęłam nakrywać do stołu. Kiedy skończyłam, przeniosłam się do salonu, rozsiadłam się na kanapie, włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach.

- Co oglądasz? - Usłyszałam za uchem i podskoczyłam przestraszona.

- W sumie to nic konkretnego. - Odpowiedziałam z uśmiechem.

- Chodź do stołu. - Deo wyszczerzył się i pociągnął mnie za rękę.

Wspólnie w trójkę zasiedliśmy na swoich miejscach i każde z nas zaczęło nakładać sobie porcję jajecznicy, dodatkowo kilka tostów i pełny kubek kawy. Oczywiście przy posiłku dużo się śmialiśmy, zdążyłam się dowiedzieć, że chłopcy traktują się niemal jak bracia, wiedziałam to już wcześniej ale oni nie musieli być tego świadomi.

- Więc na ile zostajecie w Irlandii? - Szatyn zaczął zbierać naczynia ze stołu.

- W sumie to nie mam pojęcia, to Niall planuje nasz wspólny wolny czas. - Wstałam z krzesełka i zaczęłam mu pomagać.

- Zostaniemy do końca tygodnia. Potem polecimy do Polski i na koniec, gdzieś gdzie będzie ciepło. - Niall nie rwał się do pomocy i właśnie wyciągał telefon z kieszeni.

- Maura jest przeszczęśliwa, że przyjechaliście.

- Zawsze jest szczęśliwa jak przylatuje, a jak mam ze sobą taki bonus jak Monia to już w ogóle. - Blondyn zaśmiał się i posłał mi buziaka.

- Przynajmniej wiem, że mnie teściowa lubi. - Wyszczerzyłam się i puknęłam Deo łokciem w bok, po chwili on zrobił to samo.

Po skończonym sprzątaniu, zasiedliśmy przed telewizorem. Gospodarz zagarnął pilota dla siebie więc leciał jakiś kanał sportowy. Poczułam wibracje telefonu, a gdy go wyjęłam na ekranie widniało zdjęcie Lux. Przeprosiłam chłopaków i skierowałam się do kuchni, gdzie odebrałam.

- Słucham? - Rzuciłam do telefonu.

- Hej. - Usłyszałam tak dobrze znany głos Lou.

- Coś się stało? - Zapytałam lekko przestraszona.

- Nie, chciałam tylko powiedzieć, że Devil został przechrzczony przez Lux na Persefona. - Zaśmiała się do słuchawki. Dziewczyny opiekowały się pieskiem, gdy ja podróżowałam z Niallem. Nie chciałam narażać go na stresy podróży.

- Persefon? Co to za imię?

- Nie pytaj. - Ucięła krótko i parsknęła. - Jak tam podróże zakochanych?

- A bardzo dobrze, do końca tygodnia jesteśmy tu, a potem w dalszą drogę.

- Cieszę się, że wam się układa.

- Tak, ja też. - Uśmiechnęłam się pod nosem.

Rozmawiałyśmy jeszcze kilka minut ale Lou musiała kończyć żeby zabrać Lux i Devila na spacer. Pożegnałyśmy się i rozłączyłyśmy. Schowałam telefon z powrotem do kieszeni i wróciłam do chłopaków, którzy niesamowicie śmiali się z programu, który leciał w telewizji. Były to jakieś krótkie filmiki, na których ludzie zaliczali prześmieszne wpadki. Tak właśnie zleciało nam południe. Postanowiliśmy, że wieczorem wyjdziemy do pubu więc około szesnastej wróciłam z Niallem do niego żeby móc się przebrać i jeszcze trochę posiedzieć z Maurą, Greg nadal nie wrócił od swojej dziewczyny, to chyba naprawdę coś poważnego.

Weszliśmy do domu idealnie na obiad.

Po skończonym posiłku poszłam na górę żeby się przebrać i nieco umalować, w końcu nie chciałam przestraszyć ludzi, którzy będą w pubie. Po krótkim czasie dołączył do mnie Niall aż w końcu około osiemnastej byliśmy gotowi do wyjścia. Postanowiliśmy pójść na pieszo, szliśmy trzymając się za ręce i śmiejąc. Deo czekał na nas już w umówionym miejscu. Pomyślałam, że miło iż nie ma żadnych fanek i jak na zawołanie z uliczki obok wyszły dwie dziewczyny, które na widok Nialla najpierw stanęły jak zamurowane, a po chwili niepewnie podeszły do niego prosząc o autografy i zdjęcia. One odeszły i kilka metrów dalej pojawiły się kolejne. Tym sposobem do pubu dotarliśmy z półgodzinnym opóźnieniem, które najwyraźniej i tak nie przeszkadzało szatynowi w spożyciu już piwa. Podszedł do nas mocno ściskając i zaprowadził do stolika, na którym po chwili pojawiły się dwa dodatkowe kufle.

- Więc jakie macie plany? - Znienacka zapytał chłopak, który był już wyraźnie wcięty.

- Zależy o co pytasz. - Rzuciłam i upiłam łyk piwa.

- Zaręczyny, ślub, dzieci? - Zaczął wymieniać.

Nie wiem czemu ale to pytanie tak mnie zdziwiło, że zakrztusiłam się alkoholem, a moje oczy powiększyły się do wielkości piłeczek golfowych. Niall nie wydawał się zdziwiony pytaniem przyjaciela.

- Dowiesz się w swoim czasie. - Odpowiedział ochoczo i posłał mu znaczący uśmiech.

- W takim razie, wasze zdrowie. - Deo uniósł kufel i wypił kilka solidnych łyków.

Niall dyskretnie złapał moją rękę pod stolikiem i posłał mi słodki uśmiech, po chwili poczułam jego wargi na swoich. Krótki i delikatny pocałunek sprawił, że nie mogłam przestać się uśmiechać. Za każdym razem, gdy czułam jego zapach, jego dłonie, w ogóle JEGO, miałam wrażenie, że już nic więcej nie jest mi potrzebne. On dostarczał mi wszystkiego co jest wymagane do przetrwania.

W międzyczasie, gdy siedzieliśmy przy stoliku, w pubie pojawiło się kilku znajomych chłopaków więc pod koniec spotkania nasze grono liczyło około dziesięciu osób. Muszę przyznać, że świetnie mi się z nimi rozmawiało, nie czułam się skrępowana jak to nieraz bywa w nowym towarzystwie, może była to zasługa alkoholu, który buszował w mojej krwi ale wydawali się naprawdę świetnymi ludźmi, a co najważniejsze, życzyli mi i blondynowi wszystkiego co najlepsze.

Wyszliśmy w pubu praktycznie jako ostatni co sprawiło, że w domu byliśmy grubo po czwartej nad ranem. Cichutko przemknęliśmy po schodach chociaż miałam wrażenie, że Maura i tak nas słyszała. Wspólnie z Niallem wzięliśmy szybki prysznic i po przebraniu się w pidżamy położyliśmy się do łóżka. Wtuliłam się w jego nagi tors, a on szczelnie objął mnie swoim ramieniem. Czułam jak gładzi moje ramię, co niesamowicie mnie uspokajało i już po chwili odpływałam w krainę snu.

Dirty Mouth || N.H. ✔️Where stories live. Discover now