Rozdział 65

3.5K 107 32
                                    

- Monika... Niall... - Zaczęła ciężko oddychając, a ja już tworzyłam w głowie najgorsze scenariusze.

- Co z nim? - Zapytałam przestraszona.

- On... wpadł w jakiś szał. - Wyszeptała. - Rozwalił kilka desek z płotu, wywalił kosze, chyba coś zrobił sobie z ręką. Preston ledwo go złapał. - Jej ton zmieniał się na przerażony.

Moje oczy powiększyły się do rozmiarów piłki golfowej. Spojrzałam po twarzach chłopaków, których miny nie różniły się zbytnio od mojej. Wszyscy byliśmy zszokowani tym co przed chwilą usłyszeliśmy ale to ja pierwsza się ocknęłam.

- Gdzie on jest? - Zapytałam, wstając z kanapy.

- W domu. - Odparła dziewczyna i momentalnie odsunęła się na bok robiąc mi przejście.

Bez zastanowienia przeszłam dzielącą nasze domy odległość, następnie wchodząc do sąsiadów. Słyszałam krzyki dochodzące z góry więc szybko wspięłam się po schodach i ruszyłam w stronę odgłosów.

- Niall, uspokój się. Stary. - Preston wydawał się go błagać.

W odpowiedzi usłyszałam jedynie huk oznaczający, że coś spadło na podłogę i rozbiło się w drobny mak. Mogłam przypuszczać, że to wazon, który stał w rogu pokoju. Weszłam do środka, trójka mężczyzn stała w rządku, przyglądając się i próbując uspokoić Nialla.

- Ja z nim zostanę. - Rzuciłam wymijając ich.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. - Odparł lekko zmartwiony Paul.

- Wiem co robię. - Posłałam mu wymuszony uśmiech.

On przytaknął i wskazując reszcie by poszli za nim, opuścił pokój. Niall stał do mnie tyłem, wpatrując się w okno. Widziałam jak żyły na jego rękach wychodzą pod wpływem siły z jaką napinał mięśnie i zaciskał pięści. Słyszałam jego nierówny oddech, który zwiastował kolejną falę ogarniającego go gniewu. Spojrzałam na jego dłoń, która w tym momencie krwawiła dość obficie.

- Boże, co ci się stało? - Zapytałam przestraszona, podbiegając i chwytając jego dłoń.

- Zostaw. - Syknął i wyrwał rękę.

Przez moment spojrzałam w jego oczy. Nie wiem czy to możliwe ale w tym momencie wydawało mi się, że błękit zniknął. Na jego miejsce wstąpiła czerń, bądź barwa dośc ciemna by ten kolor przypominać. Przeszedł obok mnie i oparł się dłońmi i biurko, spuszczając głowę w dół.

- Przestań zachowywać się jak dziecko! - Krzyknęłam, mając ochotę tupnąć przy tym nogą.

- Ja jak dziecko?! - Zaśmiał się przeraźliwie. - Nie rozśmieszaj mnie.

- Ugh! - Nie wytrzymałam i tupnęłam. - Jesteś takim kretynem.

- Dlaczego? Bo cię kocham i chcę żebyś była przy mnie?! - Wrzasnął, stając ze mną twarzą w twarz.

- Bo nie potrafisz zrozumieć, że robię to dla naszego dobra! - Pisnęłam zirytowana.

- Dla naszego dobra. - Potwórzył pod nosem, odsuwając się. - Niby jak ma to nam pomóc?

- Wiem, że jeśli wrócę teraz to będziemy się kłócić. Nie chcę tego. Chcę żebyś ochłonął. Ty i reszta. Sama nie jestem chyba gotowa żeby wrócić, zwłaszcza, że mam tu nową pracę, którą lubię.

- Właśnie, co do tej pracy... Nie sądzisz, że powinienem wiedzieć o niemal rozbieranych sesjach? - Zapytał z wyrzutem.

- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że powinnam czekać na twoje pozwolenie? - Parsknęłam.

Dirty Mouth || N.H. ✔️Where stories live. Discover now