Rozdział 57

3.3K 133 32
                                    

Nie wiem, ile tak siedzieliśmy, ale chyba oboje doszliśmy do wniosku, że pora wyjść z tego pokoju, ponieważ odsunęliśmy się od siebie lekko i spojrzeliśmy na siebie nawzajem. Uśmiechnęłam się lekko i ucałowałam kącik jego ust.

- Damy radę, rozumiesz? - Zapytałam, patrząc wprost w jego ciemne tęczówki i gładząc kciukami jego policzki.

- Przepraszam za to co mówiłem wcześniej. - Szepnął, spuszczając wzrok na swoje palce, które w tym momencie nerwowo wyłamywał.

- To ja przepraszam, że wcześniej nic nie zauważyłam. - Powiedziałam równie cicho co on i wstając na równe nogi, pociągnęłam w górę i jego. - Jeśli chcesz, to możemy wrócić do hotelu.

- Nie, nie trzeba. Czuję się lepiej, chyba zaczyna ze mnie wszystko wyparowywać. - Zaśmiał się, ale nie był to naturalny śmiech, był wymuszony i nerwowy.

- Jesteś pewien? - Zapytałam, szukając jego wzroku.

- Tak. Chodź, Niall na pewno za moment dostanie szału, jeśli się nie pojawisz. - Odparł i pociągnął mnie za rękę w stronę drzwi.


Już po chwili siedzieliśmy w salonie, razem z resztą ludzi, którzy przybyli na dzisiejszą imprezę urodzinową. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie mamy dla Oli prezentu. Walnęłam się otwartą dłonią w czoło, co zdarzało mi się ostatnio niezwykle często.

- Przepraszam, zapomnieliśmy o prezencie dla ciebie. - Rzuciłam, patrząc przepraszającym wzrokiem na dziewczynę.

- Żartujesz sobie? - Zaśmiała się, kręcąc głową. - Przyjechaliście na moją imprezę urodzinową, to najlepszy prezent jaki mogłam dostać w życiu! - Krzyknęła i zaklaskała w dłonie.

- Mimo wszystko, głupio mi, że przyszliśmy z pustymi rękoma. - Posłałam jej zakłopotany uśmiech.

- Przestań i baw się. - Machnęła ręką i po chwili została porwana przez kogoś na środek pokoju.

Patrzyłam na wszystkich dookoła z szerokim uśmiechem na twarzy. Liam siedział obok mnie na kanapie, co jakiś czas spoglądając na znajomych. Okazało się, że dość długo siedziałam z nim w pokoju, ponieważ po naszym wyjściu znów do ludzi, impreza trwała jeszcze tylko pół godziny. Ja z chłopakami postanowiliśmy zostać nieco dłużej i posiedzieć po prostu z jubilatką. Wszyscy mieli świetne humory, ale w jednej chwili cały nastrój uległ diametralnej zmianie. Liam wstawał z kanapy i w tym momencie z tylnej kieszeni jego spodni, wypadł przeźroczysty woreczek z białym proszkiem. Harry siedzący obok niego od razu odnalazł wzrokiem mały przedmiot i chwycił go w palce, patrząc przerażony na przyjaciela, który w tym momencie odwrócił się w jego stronę. Zauważyłam, że coś jest nie tak i spojrzałam na loczka, co po chwili zrobiła reszta zebranych.


- Co, do jasnej cholery? - Zapytał zdziwiony Harry.

- Ja.. - Jąkał się Liam, nie mogą wypowiedzieć nawet jednego słowa.

Nagle wszyscy naskoczyli na chłopaka, krzycząc i wymachując przy tym dłońmi. Widziałam, że ciemnowłosy nie wie co ma zrobić i po prostu patrzy na przyjaciół, którzy w tym momencie byli cali czerwoni, a żyły wychodziły im w każdym możliwym miejscu. Ola patrzyła na całą sytuację zszokowana, nie mogąc się nawet ruszyć. Wiedziałam, że muszę coś zrobić dlatego w końcu się odezwałam.

- To moje. - Rzuciłam, patrząc na podłogę.

Nagle wszystko ucichło. Usłyszałam jedynie jak Niall, który stał kilka centymetrów ode mnie, nabiera głośno powietrze w płuca. Kątem oka wyhaczyłam jak Ola ewakuuje się z pokoju w nieznanym mi kierunku. W końcu podniosłam wzrok na chłopaków, którzy patrzyli na mnie z niedowierzającymi minami, choć to Liam był najbardziej zszokowany moimi słowami.

Dirty Mouth || N.H. ✔️Donde viven las historias. Descúbrelo ahora