Rozdział 64

3.2K 116 49
                                    


- Chłopcy są na niego wściekli, z resztą nie tylko oni... - Kontynuował Paul, a ja się ocknęłam.

Nic nie odpowiedziałam, na bosaka i w samej bluzie, w której spałam, przebiegłam do domu obok. Bez pukania weszłam do środka i pokierowałam się w stronę krzyków.

- Jak mogłeś jej pozwolić to zrobić?! - Krzyknął Niall.

Liam siedział na fotelu z łokciami opartymi na kolanach, twarz skrywał w dłoniach, unosząc ją tylko co chwila by spojrzeć na wściekłego Horana. Widziałam, że jest załamany reakcją wszystkich.

- Przestań na niego krzyczeć! - Wtrąciłam się i omijając Nialla, podeszłam do Liama.

- Jak mogę nie krzyczeć?! Pozwolił mi myśleć, że ćpałaś. Pocieszał mnie, mówiąc, że to na pewno nic wielkiego, a tak naprawdę krył siebie! - Nerwicował się blondyn.

- Ja mu zabroniłam cokolwiek mówić! - Wrzasnęłam, a on spojrzał na mnie, momentalnie zamykając usta.

- Jak to zabroniłaś?! - Pisnął, gdzieś z boku Harry.

- Normalnie! - W domu robiło się coraz głośniej, każdy podnosił głos.

Nawet nie wiem kiedy stanęłam na prostych nogach, mierząc wzrokiem stojącego przede mną Nialla, który miał do mnie niezliczoną ilość pretensji. Z wściekłości zaczęłam tupać nogą jak mała dziewczynka. Paul próbował nas uspokajać ale po chwili spędzonej w takiej atmosferze, sam zaczął się wściekać.

- Ludzie! Cisza! - Niewiadomo skąd pojawiła się Ola. - Słychać was, u nas. Przed domem zaczynają zbierać się ludzie, chyba fanki. Chyba nie chcecie niepotrzebnej afery? - Jedyna myśląca osoba w tym momencie.

Spojrzałam na Nialla, który wciąż ciskał piorunami z oczu. Wydałam z siebie głośny dźwięk poirytowania i trzaskając za sobą drzwiami, wyszłam na dwór. Widziałam kilka osób, które zebrały się pod domem. Akurat dzisiaj im się zachciało? Byłam w połowie drogi, gdy poczułam uścisk na nadgarstku, szarpnięciem zostałam odwrócona w stronę natręta.

- Stój. - Zarządził Niall, głosem, którego u niego jeszcze nie słyszałam.

- Zostaw mnie. - Wysyczałam i wyrwałam rękę z uścisku.

- Poczekaj! - Usłyszałam za sobą ale w tym momencie już trzaskałam drzwiami wejściowymi swojego domu.

Nie chciałam z nim w tym momencie rozmawiać. Po pierwsze, nie potrzebuję świadków, a po drugie... zawsze miałam problemy z opanowaniem języka, gdy byłam zła. Nie chciałam powiedzieć czegoś, czego bym żałowała. Po przekroczeniu progu, jeszcze kilkakrotnie krzyczałam, bądź tupałam nogą. Próbowałam w ten sposób wyrzucić z siebie złość ale nic to nie dawało. Chwyciłam za paczkę papierosów i przeszłam do ogrodu, drzwiami tarasowymi również trzasnęłam, żeby nie było wątpliwości. Usiadłam na krawędzi tarasu i nerwowo odpalając papierosa, zaciągnęłam się głeboko. Usłyszałam kroki i jak ktoś siada obok mnie. Miałam zamknięte oczy i nie miałam zmiaru ich otwierać. Poczułam jak ktoś obejmuje mnie w talii i już wiedziałam kim jest mój gość.

- Zayn, proszę.. - Zaczęłam ale nie dane mi było skończyć, poczułam buziaka, składanego w kąciku moich ust. - Zayn, nie rób tego. - Powiedziałąm kręcąc głową i lekko odsuwając się od chłopaka.

- Przepraszam. - Zaśmiał się nerwowo. - Ponownie. - Przejechał dłońmi po twarzy. - Nie wściekaj się na chłopaków. Nie wiedzieli jak zareagować.

- Ale ty byłeś spokojny, nie odzyałeś się. - Spojrzałam na niego. - Czemu?

- Bo ja dla ciebie zrobiłbym to samo. - Szepnął odwracając wzrok. - To takie głupie. - Wyciągnął papierosa z paczki i odpalił go.

Dirty Mouth || N.H. ✔️Where stories live. Discover now