45

196 3 6
                                    

*Martyna*
Siedzimy przed blokiem operacyjnym.
Dzieci się Przytuliły do mnie.
- mamo?
- hmm
- co z tatą?
- wszystko będzie dobrze
- nie wiem
Przytuliłam ich mocno.
- ja wiem.
Będzie dobrze
- na pewno?
- tak
Rodzice się na mnie patrzą.
- ale nie płaczemy.
Może coś zjecie.
- nie jesteśmy głodni
Wyszła Aga.
- Martyna jedźcie do domu.
- co? Nie
- jest dwudziesta.
Jedźcie.
- czyli jest źle bo karzecie mi jechać
- Martyna
Chodzi o dzieci.
- my chcemy wiedzieć co z tatą
- dobra wygrałaś, ale chcę wszystko wiedzieć na bieżąco
- pewnie
Pojechaliśmy do domu.
Zrobiłam kolacje. Ułożyłam im w uśmiech
- no wcinamy
- yym
- musicie zjeść.
- a mama nie je
- zjem
Zrobiłam kanapkę.
- jemy
Smacznego.
Zjedliśmy.
Położyłam wszystkich maluchów spać.
- dobra jedź
- nie. Obudzą się i będą mnie szukali
- spokojnie.
Jedź jak masz wariować
Zadzwonił mój telefon
- i jak?
- wszystko dobrze. Nawet lepiej.
Jutro już na pewno porozmawiacie
- dzięki.
- no. Połóż się spać.
- no ok.
- Martyna
- tak jest.
- no. Rano po was przyjadę.
- ok
- a teraz dobranoc
- dobranoc
Rozłączył się
- i co?
- wszystko dobrze
Ktoś puka.
Otworzyłam.
- śpisz?
- no idę śpać
- kazał dopilnować.
- idę dobranoc
- no a tak na serio małą zostawiła lalkę.
- aaa dzięki.
- nie ma za co
- lecę Pa
- pa
Poszedł a my położyliśmy się spać..
Próbuje usnąć..

***
Jedziemy teraz do szpitala.
- a i już więcej was nie rozdziele
- dobra dobra
I tak wiem, że to zrobisz.
- no musze
- a czy ja coś mówię
- spałaś?
- w miarę.
- ta
- ale spałam.
Patrzy się na mnie.
- niech ci będzie
- dziękuję
Uśmiechnął się.
Po chwili byliśmy na miejsce.
- dobra idź najpierw sama
- ok
Poszłam na salę. Śpi.
- ej pora wstać.
Pocałowałam go w czoło
- otworzył oczy.
- cześć Piotruś
- cześć Martynka
Usiadł.
Przytuliliśmy się.
- nie strasz mnie tak więcej.
- nie było w planie
- kocham Cię
- ja ciebie też
Pocałowaliśmy się.
Poszłam po rodziców i dzieci.
- tata!!!
- cześć
Przytulili się.
- cześć
- hej.
- hej
- cześć cześć
- wiesz, że już nigdy cię nie puszczę na motor
- ej.
- co ej.
Nie i koniec.
- koniec kropka
- wy też
- yhym
- a ja się dołączam.
- ok przegrałem
A ty co na Sor
- ktoś musi zastąpić Potockiego
A tak to Ania mnie poprosiła bo się bała, że Martyna ją zabije.
- do tego zdolna nie jestem.
- no nie wiem
Zaczęliśmy się śmiać
- to mnie wypiszesz
- chyba cię głowa boli.
Dwa tygodnie z tąd nie wyjdziesz
- weź
- weź
- ej
- coś jeszcze.
- uciekne
- mam ochronę postawić.
- role się odwróciły
- niestety
Rodzice i dzieci pojechali po dwóch godzinach.
- dobra ubieraj się i idziemy się przejść. To ci chyba wolno
Zaczęliśmy się śmiać.
- no chyba tak.
Ubrał się.
Wyszliśmy z sali.
Przytuliliśmy się.
- co jest?
- dobrze, że jesteś.
Uśmiechnął się.
- jestem i zawsze będę
Uśmiechnij się.
Uśmiechnęłam się.
- głupia ciężarówka
- tak. Przez chwilę mogło Cię nie być.
- ale jestem i kocham Cię. Więc się już nie zadreczaj.
Kochanie.
Pocałowaliśmy się
- ok
- Strzelecki coś ty na wojował
- nic poważnego.
- ta. Jasne. Nic poważnego.
- a ja was szukam.
- uciekamy
Zaczęliśmy się śmiać.
- wracaj.
- yym.
- chodź chodź.
Kroplóweczka czeka.
Poszliśmy na salę.
Podpiełam mi kroplówke.
- jak będziesz grzeczny to ci odejme tydzień.
- już będę grzeczny.
Poszedł.
- ble ble ble
Zaczęliśmy się śmiać.
- usiadłam na jego łóżku
Przytuliłam się do niego.
*Piotrek*
- Martyna usneła.
- no
Przyszedł Wiktor.
- i jak tam.
- wiesz musisz chyba dopisać pacjentke.
- co usneła?
- no
- ta spała.
A żebyś wiedział, że ją dopisze.
Wiktor dał jej łóżko obok mnie.
Papiery. Kroplóweczke.
- będą jaja jak się obudzi.
- mnie się nie oszukuje
Aśka zawiadom mnie jak się obudzi.
- ok.
Poszedł.
- co on robi. Dostanie szału.
- Martyna?
- no. Wystraszy się.
- ty może nie.
- ekhem.
Po godzinie.
Wstaje.
- leż Martynka
Aśka poszła.
- co jest?
- usnęłaś
- po co mi kroplówka.
- a to się spytaj Doktorka
- ooo dzień dobry
- Doktorku co ty wyprawiasz?
- a ty?
Padłaś z wykończenia.
- usneło mi się
- Martyna
- no chyba żartujesz, że ja tu zostanę
- nie żartuję.
Zostajesz.
Zrobiliśmy ci badania.
- i jestem chora?
- nie.
Ledwo żyjesz i teraz mówię na poważnie.
Miałaś iść spać w nocy.
- no nie mogłam usnąć.
- rodzice mówią, że książke czytałaś
- no ok
- no właśnie.
Podpadłaś
- ale
- Martynka
- dlatego nie lubię lekarzy.
I wypisuje się na własne żądanie.
- nigdzie się nie wypisujesz
- mam ci się tu rozpłakać?
- uparta jesteś.
- teraz to wiesz
- zostajesz koniec kropka.
Dziękuje
Poszedł.
- no na pewno.
- co robisz.
- uciekam.
Ja tu nie zamierzam leżeć.
- Martynka.
- przyjdę później.
Odpina kroplówke.
Wstałem.
- siadaj Martynka.
- ej ty też
- tak. Tym razem się posłuchaj.
Siadaj
Usiadła wielce obrażona.
Podpiąłem kroplówke.
- a kto się dziećmi zajmie
- a z kim są teraz
Obróciła się w drugą stronę.
- no nie udawaj. To dla twojego dobra
Zadzwoniłem do rodziców.
- Martynka
Przyszła Ania.
- Martyna a ty co?
- spytaj Wiktora
- ojoj jaka obrażona.
- ty na mnie też..
- ej chodź Martynka.
Kradne ci żonę.
*Martyna*.
Poszłam z Wiktorem.
- jesteś zła?
- tak.
- no ok. Co ci szkodzi?
- dzieci w domu. Wystraszą się, że jeszcze ja jestem w szpitalu. I tak przeżywają.
- wiem i ty też. Widzę to, Piotrek też.
Nie ma jak z tobą pogadać bo się obraziłaś.
Potrzebujesz psychologa?
- nie.
- Dobra a jak pójdą?
Nie wstydź się. Wiem, że ufasz tylko Piotrkowi i dobrze, ale ja nie chcę dla ciebie źle.
To jak pogadasz
- tak, ale później.
- no dobra.
A teraz wracaj do męża bo zazdrosny będzie
Zaczęliśmy się śmiać.
Wróciliśmy na salę.
- na nareszcie. Gdzie byliście?
- a flirtowałem z twoją żoną
Zaczęliśmy się śmiać.
- jak się patrzy.
- ekhem.
- cześć Aniu.
Patrzą się.
- patrz zazdrośni.
- no dobra.
- no co musiałem jakoś przekonać Martyne.
Dał mi soczek.
- aaa...
- lubisz mnie?
- tak
Podpiął mi kroplówke.
Poszedł.
- a tak na serio dostałam kazanie
- aha
- no.
Zaczęliśmy się śmiać.
Przyjechali rodzice z dziećmi.
- Mama?
- nic mi nie jest spokojnie.
- to dobrze
Tata?
- tata żyje
Przytuliliśmy się wszyscy.
- obiadek zjedzony
- tiak bo inaczej  byśmy nie przyjechali
- aha.
- czyli ile zostajesz?
- nie wiem
Przytuliłam ich mocno.
Przysunęliśmy łóżko do łóżka Piotrka.
- już nie będziesz samotny.
Zaczęliśmy się śmiać.
Przytulili nas mocno.
Wyszli na chwilę wszyscy z sali.
- będziesz rozmawiała z psychologiem?
- tak.
Skąd wiesz?
- no bo ja miałem z tobą pogadać, ale nie miałem kiedy.
I Wiktor się tym zajął.
- ta. Gderał Gderał i jeszcze raz Gderał.
Zaczęliśmy się śmiać.
Zjedliśmy obiadek.
- dobra idziemy się przejść
- nom
Wyszliśmy z sali.
- a wam co? Żyjemy tak
- no wiemy
Zaczęliśmy się śmiać.
- my musimy już iść. Wpadniemy jutro. Ok.
- ok.
Poszliśmy się przejść.
- a tak to wiemy dlaczego jesteś w szpitalu
- ta. Wszyscy przeciwko mnie.
- ej ciesz się. Dzisiaj Cię wypuści a ja muszę tydzień to wytrzymać
-. Ta wypuści.
Chyba przed szpital i spowrotem
- oj już tak na mnie nie narzekaj.
- ups
- chodź chodź. Pogadasz i cie wypuszcze.
- obiecujesz?
- tak.
Poszliśmy.
Pogadałam z psychologiem.
- no to opiszę wypis.
I masz spać bo ja się dowiem.
- no dobrze.
- my będziemy mamy pilnować.
- to dobrze
- to pa pa Doktorku.
- Strzelecki na salę
Idzie dalej.
- ja tą ochronę postawie jednak
- no dobra będę grzeczny.
Wróciliśmy na salę
- ta
Zaczęliśmy się śmiać. Odsuneliśmy łóżko.
- no to jednak będziesz samotny.
- damy my koleżanke.
Patrzę się na niego
- zazdrosna.
Mówię ci. Dzisiaj mnie zabije.
- no bój się
Zaczęliśmy się śmiać.
- wiem gdzie mieszkasz
- tak? A gdzie?
- nie wiem
Zaczęliśmy się śmiać.
- to kto jest w bazie?
- zobaczysz.
- powiedz
- a kto może być
- nie wiem
- to zgadujcie dalej
- ty na pewno nie
Zaczął się śmiać.
- dobra zlituj się
- ja.
Tak ja
Teraz no jestem tutaj a Ania tu pracuje.
- hejka. On mnie wyreczył.
- to wypisz mnie
- nie.
- hahahahah
- do karetki wynocha.
Patrzy się.
- no już
Pogoniła go.
Zaczęliśmy się śmiać.
- obrażę się.
- jeszcze tu jesteś.
- mam wolne dzisiaj
Patrzymy się na niego
- no co
Mi też należy się wolne.
- to co tu robisz?
- stoję
- doktorek jakiś wesoły
- no za bardzo.
- a wam to nigdy nie dogodzi
Posiedzieliśmy jeszcze trochę i pojechaliśmy do domu.
Zjedliśmy kolacje.
Umyliśmy zębole. Nakarmiłam, Przebrałem Antosia.
- bajka.
- no to oglądajcie a ja posprzątam
- mama z nami ogląda
Rodzice Zaczęli się śmiać.
- no dobrze.
Poszłam do nich.
Oglądamy bajkę.
Kubuś Puchatek.
- mamo?
- co tam?
- czemu Kubuś Puchatek nie chodzi do przedszkola?
- no bo misie nie chodzą do przedszkola
- nie prawda bo jest dużo misi w przedszkolu.
Zaczęliśmy się śmiać.
Oglądliśmy bajkę.
Posprzątałam.
Przebrałam się i dzieci w piżame.
- jednorożce i dinozaury
- a jak
- ty też?
- oczywiście.
Zaczęliśmy się śmiać
- to teraz idziemy spać
- yhym. Wszyscy.
- Dobranoc!!!
- dobranoc!!!!
Dzieci położyły mnie spać.
Pilnowały m

NIE KOCHAM CIĘ  A Może Jednak..[ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz