27

236 5 5
                                    

*Piotrek*
Obudziłem się z małą w objęciach.
Słodko śpi. Jak mały aniołek.
Nagle zaczyna płakać.
- ej myszko nie płaczemy
- tata
- no ja.
Przytuliłem ją mocno.
- co się dzieje?
- Mama żyje?
- pewnie, że tak.
Śniło ci się?
- yhym
Przytuliła się do mnie.
Pocałowałem w czoło.
- to jak ubieramy się, jemy śniadanie i zmykamy do mamy
- tiak
Ubraliśmy się, zająłem się maluchami.
Zjedliśmy śniadanie.
- jedziemy?
- no jeszcze siadaj.
Uczesać cię muszę.
- ok
Usiadła.
- Piotrek umiesz czesać?
- umiem.
Uczyłem się na dużej Martynce.
Uczesałem ją w dwa Francuzy.
- to jedziemy
- jeszcze ja
- to szybko tata
- spokojnie mama nie ucieknie
- a co dziś wychodzi
- yhym
Ogarnąłem się, wypsikałem się perfumami.
Ubrałem Marynarkę.
- no lecimy.
Tato jedziesz?
- no jadę jadę
- jupi!
- Mała kurtka i buty.
- po co mi kurtka?
- bo chłodno jest
- no dobra.
Ubrała buty.
Ubrałem jej kurtkę.
Wziąłem maluchy i poszliśmy do auta.
Zapiąłem dzieci w fotelik.
- a wózek Pan ma?
- ależ oczywiście.
W bagażniku.
- aha
- łapki
- Oki
Zamknąłem drzwi i wsiadłem za kierownicą.
- no no, ale się wystroiłeś
- ee tam
- Marynarka
- aaa o to chodzi.
To mogę nosić.
- wziąłeś rzeczy Martyny?
- tak
- nie mam się do czego przyczepić
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili byliśmy na miejscu.
- mała ekhem
- o pogadamy sobie
- to leć
- ok
Poleciała.
- niech go trochę po wkurza
mała, ale pamiętaj płaczemy przy nim
- ok
- czemu płaczecie?
- bo on myśli, że Martyna nie żyje.
- aha
Umiesz tak płakać.
- no właśnie nie
Zrobiłem łzy z wody
- no i teraz możemy iść.
- wariat
Poszliśmy.
- tata mama ma żyć albo więcej cię si pracy nie puszczę
- ok. Nie pójdę.
- Strzelecki!
Z czego utrzymasz dzieci?
- a to nie pana sprawa
- yhy
Poszliśmy.
- dowiesz się wkrótce
- ja oszaleje przy was
- oj
Poszliśmy na salę Martyny.
- dobry księżniczko
Jak tam?
- wporządku
- na pewno?
- tak
- Pokaż mi tą twoją pikną ranke?
- ok
Zobaczyłem.
- eee żyć będziesz
- wariat
- dziękuję
Zaczęliśmy się śmiać
- no uśmiechaj się.
Wychodzisz do domku.
- jupi!
- yhym co się dzieje?
- tato puścisz mnie w końcu do mamy
- tak
- mami
Przytuliła ją mocno
Pocałowaliśmy się.
- pogadamy w domku
- ok
- co tam mówicie?
- kocham Cię
- aaa
- taka kontrola
- dobra zmykaj się przebierać
- ok
Dałem jej ciuchy i poszła się przebrać.
- po co ci apaszka?
- zawiąże Martynie.
- po co?
- bo widzę po niej, że boi się tego opatrunku.
- aaa
Jak ty to poznajesz?
- jest smutna a zawsze pryska szczęściem
- aha
- cii idzie
Przyszła
- Piotruś to mi się nie podoba
- nie podoba czy straszy?
- jedno i drugie
- to zaraz już nie będzie.
Mogę?
- tak
Zawiązałem jej apaszke.
- pasi pani?
- pasi
IP!
Zaczęliśmy się śmiać.
- ale brakuje mi czarnej kurtki?
- jesteś pewna?
- no
Pokazałem jej
- hy hy hy
Zaczęliśmy się śmiać.
- przyszła Ania
- ekhem.
Dobry państwu
- no witaj pani doktor
- cześć Ciociu.
- cześć mała.
Widzę, że pani gotowa do wyjścia.
- prawie.
- aaa prawie.
- no musze się umalować i uczesać
-no wiem wiem
Miałam ci dać tydzień wolnego, ale ty i tak mnie nie posłuchasz a Wiktor tym bardziej, więc dam ci tylko 2 dni wolnego.
Cieszysz się?
- tak
Zaczęliśmy się śmiać.
- zaczynają się od dzisiaj i kończy się po jutrze.
Wiktor wie.
- ok
- a ty
Tak ty.
Masz zmieniać jej opatrunki.
Umiesz chłopczyku?
- umiem umiem
- to jest sadysta
Zaczęliśmy się śmiać.
- a ino niech spróbuję
- zaczynam się ciebie bać
- słusznie
Zaczęliśmy się śmiać.
- dobra zaraz wam przyniosę wypis
- ok
Poszła.
- hi hi hi daj pobawię się twoimi włosami
- ok
Usiadła.
Rozpuściła włosy.
*Martyna*
Piotrek tak o mnie dba a ja tego nie doceniam.
Czesze mnie delikatnie.
- długie masz włosy
- wiem, ale brudne
- wrócimy do domu to się okąpiesz
- ok
- Zjadłaś śniadanie niejadku?
- Zjadłam
- na pewno?
- tiak
- To dobrze
Uczesał mnie.
- jeszcze Makijaż
- a po co ci to
Piękna jesteś a się malujesz
- ok. Wygrałeś.
Dzisiaj się nie maluje.
- jej!
Zaczęliśmy się śmiać.
Dostałam wypis i poszliśmy do auta.
Wsiedliśmy.
- Mama
Mam małą na kolanach.
- cio kochanie?
- nie rób tego więcej
- już obiecuję, że nigdzie się na razie nie wybierać.
- i dobrze
- a co wymiekasz tatuś
- tym razem tak.
- nie mów
Dawałeś lepiej radę niż ja na początku
- no właśnie.
Teraz tak szczerze.
Co się stało z mamą
Zakryłam uszy.
- ok.
Powiem.
Jesteś już duża.
Twoja Mama żyje.
Po prostu zostawiła nas a ja nie miałem jak ci to powiedzieć.
Byłaś taka mała.
- zostawiła nas tak po prostu?
- no tak po prostu.
Pamiętam jej słowa do dziś.
- dajesz.
- nie jestem gotowa żeby zostać mamą i znikła. Nie ma po jej śladu.
- aha
Nie utrzymujesz z nią kontaktu?
- nie. Ma rodzinę, a my już się dla niej nie liczymy.
Takie życie.
- znasz adres?
- znam
- podaj
- Mickiewicza 2
- ok. Piotruś jedź.
- na pewno?
- tak
- ok
- mamo ja wszystko słyszę
- tiak?
- yhym
Przytuliła mnie mocno.
Po chwili byliśmy na miejscu.
Wysiedliśmy z auta.
- no zobaczymy co powie
- yh ok
Piotrek chwycił moją rękę.
Tata wziął dzieci do wózka
Zapukaliśmy do drzwi.
Otworzyła.
- znowu ty
- twoja córka powinna wiedzieć, że jej matka jej nie chce
- to nie tak
- to jak?
- wchodźcie
Weszliśmy.
- Miałeś powiedzieć, że nie żyje
- zrobiłem to, ale ile można to ukrywać
- i dobrze zrobił.
To ja latami myślałam, że nie żyjesz a ty tak po prostu zostawiłaś nas.
- nie byłam gotowa na to
- jak się nie jest gotowym to się tego nie robi
- no, ale mi się uspokój
Piotrek wziął ode mnie małą.
- Martynka ja miałam wtedy 25 lat
- ja właśnie tyle mam i mamy trójkę dzieci. I jakoś nie wymiekam.
- Piotrek to twój mąż?
- tak wyszło
Popatrzyłam na niego.
Uśmiechnął się.
- może się czegoś napijecie?
- nie.
To chodźcie usiądziemy
- no dobrze
Poszliśmy.
- nie masz rodziny?
- nie mam.
- mówiłaś..
- tak ok. Mówiłam, że mam
Nikogo nie mam. Kto by chciał babe która zostawiła rodzinę?
- ja.
Czekam każdego dnia żebyś wróciła.

A teraz to wszystkich zatkało.

- na pewno tego chcesz?
- tak na pewno
Popatrzyłam na Piotrka.
Kiwnął głową.
- ok mamo pakuj się.
Dajemy Ci jeszcze jedną szansę.
- ok, ale po co mam się pakować
- zamieszkasz u nas
- naprawdę?
- tak.
- dziękuję
Przytuliliśmy się mocno.
Pomogliśmy się spakować mamie.
Piotrek nosił pudła z tatą.
- to wasze dzieci
- tak
- jestem babcią
- yhym
- jestem Martynka
- tak samo jak mama?
- to skąplikowane
Zaczęliśmy się śmiać.
- mamo wiesz, że tata mi pozwolił denerwować ekhem
- a kto to jest ekhem?
- Pan w okularach i tym stroju pomarańczowy
- aaa
Strzelecki!!!
- Strzelecka!.
- po nazwisku jest nie ładnie.
Ekhem Strzelecki
Zaczęliśmy się śmiać.
- to ekhem nadal myśli, że nie żyjesz?.
- nadal?
- yhym.
- a to będzie zjawa uuu
Nie no nie wytrzymam z tym człowiekiem
- a ja z twoim mężem
- ja to mówię codziennie a nadal jakoś wytrzymuje
- yhym
- a tata wypił cały soczek jabłkowy
- to rozbijemy mu jajko na głowie
- tiak!
- ja się wyprowadzam
- gdzie?
Na podłoge?
- tak
Zaczęliśmy się śmiać.
Poszliśmy do auta.
Wsiedliśmy.
- to jest wasze auto.
- yhym.
Piotrek ruszył.
Włączyłam radio.
- wczoraj rano w sadzie doszło do eksplozji bomby. Na tej bombie stała ratowniczka medyczna Martyna Strzelecka. Jej życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo.
- a właśnie, że zagraża. To coś jest nie bezpieczne.
- jej mąż Piotr Strzelecki był w ogromnej panice. Gdy traciła przytomność podbiegł do niej i ją złapał. To się nazywa miłość.
- amen.
- dziękuję za uwagę
Zaczęliśmy się śmiać.
Potem oczywiście dostał Piotrek jajko na głowie i był obrażony, ale no.


NIE KOCHAM CIĘ  A Może Jednak..[ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz