30

235 6 4
                                    

*Martyna*
Piotrek jest w pracy.
A mi się nudzi.
Nuda.
- a tobie co?
- nuda
- a mała gdzie?
- bawi się z ojcem
- idę se pobiegać
Idziesz ze mną?
- tak.
- tato, Martynka my idziemy biegać
- Oki
- oks
- pa
- pa.
Wyszłyśmy z domu.
Zadzwonił mój telefon.
- yhym dzwoni.
Odebrałam.
- halo?
- cześć Martynka.
- no cześć.
Jak tam?
- a nuda bez ciebie
- przekaż doktorkowi, że jeszcze raz takie coś zrobi to dostanie z patelni.
- Martynka ja to słyszę
- hi hi hi
- i więcej tego nie zrobię
- i?
- przepraszam
- no a teraz być grzecznym doktorkiem i wypuść chłopczyka do domku
- obróć się.
Obróciłam się.
- Piotruś?
Pobiegłam do niego a on mnie obrócił.
- cześć księżniczko.
- cześć Martynka
- cześć cześć
- tylko 12 godzin a wy już
- to jest jak wieczność!!
Zaczęliśmy się śmiać.
- już was nigdy nie rozdziele
- i dobrze
Siedzi do góry nogami i się nudzi.
- on tylko patrzy na zegarek ile jeszcze.
- no wiecie no
- dobra.
Macie 2 tygodnie wolnego
- dziękować
- a ja znikam
- ok
Poszedł.
- a my idziemy biegać.
- a ty idziesz z nami.
- ok
Pobiegliśmy trochę.
*Piotrek*
- Martynka!!
Złapałem ją za rękę.
- ja to mam pecha na te samochody
Przytuliłem ją mocno.
- po prostu on wjechał na chodnik
- to co pijany jest?
Nie widzi mnie?
- na to wygląda.
No dobra pokaż mi się
- nic mi nie jest
Nawet mnie nie dotknął.
Masz refleks.
- to dobrze.
Przytuliła mnie.
Dostałem buziaka.
*Martyna*
- oj dobry z ciebie ochroniarz
- jak jest przy mnie to nic mi się nie stanie
- no a kto będzie mnie tak tulił hmm
Wytrzymałem jeden dzień. Więcej nie wytrzymam.
- oj
Hi hi hi
Zaczęliśmy się śmiać.
Wróciliśmy do domu.
- yhym
- dzień dobry
- dzień dobry.
- jestem kuratorem rodzinnym
- kuratorem?
Coś zrobiliśmy?
- nie nie.
Przyszedłem zobaczyć jak tam z Martynką
- aha.
To zapraszam.
Weszliśmy do domu.
- wróciliśmy!!
- Mama, tata!!
Babcia
Przybiegła do nas.
- cześć myszko
- dzień dobry Martynka
- dzień dobry
- jestem kuratorem
- a kto to kura coś tam?
Zaczęliśmy się śmiać.
- przyszedłem sprawdzić jak tam u ciebie?
- rewelacyjnie
- nie narzekasz?
- yym
Poszliśmy na kanapę.
Wzięłam ją na kolana.
- a mam takie pytanko
Nie nudzi ci się?
- nie
- a jak myślisz mama i tata cię kochają?
- tiak
- no to dobrze.
A teraz porozmawiam z rodzicami.
Przytuliła się do mnie.
- nie było takie sytuacji, że żałowaliście tej decyzji?
- nigdy.
- to prawdziwy aniołek.
- aha, a jakby coś się wydarzyło
Bo słyszałem, że jakiś Pan powiedział, że jak zabraknie Pana żony to pan odda Martynke
- jak widzi pan.
Moja żona jest cała i zdrowa a jakby już coś się takiego spotkało to nigdy bym nie oddał.
- a ten pan ekhem nas nie lubi.
Nie wiem dlaczego. Zrobił to żebym nie była wesoła.
- i udało mu się?
- yhym
- kto cię pocieszył?
- tata bo mama była w szpitalu
- no dobrze a pokażesz mi twój pokój
- tiak
Pokaże Panu wszystko.
- no to idziemy
Poszliśmy do pokoju Martynki.
Weszła na łóżko.
- pomału.
- pokój księżniczki
- tata malował a ja z mamą przyklejaliśmy naklejki.
- nie śmierdziało farbą?
- yym
- nie mam się do czego przyczepić.
A kto cię czesał?
- Mama
Tak samo jesteśmy uczesane
- to super
- yhym
- a jechałaś prawdziwą karetką?
- taaak!
- i jak ci się podobało w pracy rodziców?
- super
Mogę iść jutro?
- mamy wolne na dwa tygodnie
- jupi!!
- ale jak tak bardzo chcesz to pogadamy z wujkiem
- tak tak tak
Odrazu powiem żeby był grzeczny.
Zaczęliśmy się śmiać.
- no a jak tam z maluchami?
- narazie śpią.
Ale jak Pan chce to Panu pokaże tylko musimy być cicho.
- ile mają?
- 2 tygodnie.
Poszliśmy do pokoju Amelki i Kuby.
- no ładny pokój
- yhym
Potem pokazaliśmy łazienkę i kuchnie.
- no dobrze
Nie mam żadnych przeszkód.
To na tyle
Dowidzenia
- dowidzenia
Wyszedł z domu.
Piotrek wziął małą na ręce.
- co tam królewno?
- długo cię nie było
- no widzisz. Cały tydzień musiałem iść do pracy.
- a mama?
- no właśnie
- Wiktor nie dawał ci dyżuru bo dopiero wyszłaś ze szpitala.
- sprytny
- nom
- a teraz co?
Przytuliliśmy go mocno.
- moje Królewny kochane
- chodźcie się przejść
- ok
- my idziemy się przejść.
Idziecie z nami?
- nie my zostajemy z maluchami
- ok
- tylko uważać na siebie
- Oki
Pa.
- pa
- pa
- pa pa.
Wyszliśmy z domu.
Wzięliśmy małą za rączki.
- oj nareszcie sami. We trójkę.
- yhym
Szliśmy z dłuż ruchliwej ulicy.
Piotrek latał z małą.
- fruwamy
Nagle wyjechało auto.
Bardzo rozpędzone.
Wjechało prosto we mnie.
- Boże Martynka
...
*Piotrek*
- mamo!
Podbiegliśmy do niej.
- Martynka
Halo? Słyszysz mnie?
- boże.
Przepraszam.
- niech pan nie przeprasza tylko dzwoni po pomoc.
Sprawdziłem czy oddycha.
Nie.
Zacząłem reanimacje.
- Martynka nie rób nam tego
- mamo
- myszko nie płaczemy.
Zaśpiewaj coś.
Przytrzymasz mamy głowę?
- yhym
- przytrzymała.
- co z tą karetką?
- jadą
- przepraszam.
Nie widziałem
- nie widziałem ta.
Jest nie widoczna
Sprawdziłem jeszcze raz czy oddycha.
Nieregularnie.
- uśmiechnij się.
Będzie dobrze.
Hmm.
Przyjechała karetka i policja.
- Piotrek?
- szybko
- co z nią?
- samochód w nią wjechał
- dobra deska i sprzęt
- ruchy!!
- chodź Martynka.
Wziąłem ją na ręce.
Przytuliłem mocno.
- nie martw się.
Będzie wszystko dobrze.
- obiecujesz?
- obiecuję
Odgarnąłem jej włosy.
Strzelili.
- analiza?
- wróciła
- zabieramy ją.
Piotrek jedziecie z nami?
- tak
Wsiedliśmy do karetki.
- patrz chciałaś jechać karetką
- to ja wolałam bym już nie jechać
Przytuliłem ją mocno.
- jeszcze się przejedziesz
Z mamą i tatą.
- a kiedy mama wyjdzie ze szpitala?
- nie tak szybko, ale to nie znaczy, że przestanie pani jeść. Hmm.
Zadzwoniłem po rodziców,gromadki i dziewczyny.
- Piotrek wiesz, że...
- wiem
- co wiesz?
- że będzie dobrze.
Pocałowałem ją w czoło.
Po chwili byliśmy na miejscu.
Wzięli Martyne na operację.
Wszyscy się na mnie patrzą.
- Piotrek?
- wjechał w nią rozpędzony samochód jak my lataliśmy.
Teraz walczą żeby przeżyła.
- Matko.
- tata?
- hmm
- co z mamą?
- jeszcze nie wiem
Nie jesteś głodna?
- nie
Przytuliła się do mnie
Ze łzami w oczach.
Po kilku długich godzinach.
Wyszedł lekarz
- i co z nią?
- musieliśmy wprowadzić ją w stan śpiączki farmakologicznej.
- co?
Nie
Mogę do niej wejść?
- tak.
Trzymaj się.
Poszedł.
- tata co to znaczy?
- Mama śpi
- a kiedy się obudzi?
- nie wiem
Chodź pójdziemy do mamy.
- Oki
Poszliśmy na salę
Wszyscy.
- oj jak ty kochasz auta.
- znaczy one kochają ją
- yhym
- Mama
Obudź się. Plosze.
Mówi ze łzami w oczach.
Przytuliłem ją mocno.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę i wróciliśmy do domu.
Martynka poszła do swojego pokoju.
Przemyłem twarz wodą.
- kiedy się obudzi?
- najmniej to tydzień, potem miesiące a najgorzej to lata. Miejmy nadzieję że tylko tydzień.
- no
- idę do tej małej
- ok
Poszedłem.
- myszko?
Obróciła się do mnie.
- będzie dobrze.
Wziąłem ją na ręce i usiadłem na fotelu.
- nie smuć się.
Mama się obudzi.
- ym
- chodź zjemy jakiś obiad
- nie chce
- ale musisz jeść.
- yym
- myszko
- no dobra
Ugotowałem obiad i go zjedliśmy.
Resztę tego dnia spędziliśmy na siedzeniu i myśleniu co będzie z Martyną.

***
Obudziłem się. Sam.
Oj brakuje mi jej.
Wstałem, Ubrałem się.
Poszedłem do Martynki.
- dzień dobry myszko.
- tata
- Wyspałam się?
- tiak
Pójdziemy do mamy?
- tak.
Najpierw zjemy śniadanko
- yym
- mamę się bawisz?
- yhym
- To najpierw się ubierzemy
- Oki
Ubrałem ją w fioletową sukienkę.
- rozpuścimy włosy?
- tiak.
Rozczesałem włosy i założyłem opaskę.
- Moja myszka kochana
Dałem jej buziaka.
Uśmiechnęła się.
- kocham Cię, tato
- ja ciebie też
Przytuliliśmy się.
Potem zająłem się maluchami.
Poszliśmy do kuchni.
- dobry!
- cześć cześć
- jak tam?
- tak sobie
- a ty?
- też
To co królewno.
Robimy śniadanie.
- yh ok
Zrobiłem śniadanie.
Zjedliśmy.
- jedziemy!!
- czekaj czekaj
Ja też się muszę ogarnąć.
- ok
Tylko szybko
- postaram się
Poszedłem się ogarnąć.
Wypsikałem się perfumami.
Założyłem obrączke i czarną marynarkę.
- gotowy!
- Oki
- to jedziemy wszyscy?
- Ok
Wziąłem maluchy na ręce.
- idziemy.
Tak
Nareszcie da się z nimi pogadać
Zaczęliśmy się śmiać.
- zmieścimy się do auta
- pewnie.
- to jest wielkie auto
- to czerwone?
- a to to stoi.
Musiałem kupić bo ktoś wywiózł Martyne do Krakowa.
- oj wybacz już
- yym
Poszliśmy do auta.
Zadzwonił mój telefon.
- yhym
Odebrałem.
Dałem na głośno mówiący.
- halo?
- cześć...
- cześć
Coś nie tak?
- zabijesz mnie teraz prawda
- coś zrobił?
- pomyliłem karty.
Martyna nie jest w śpiączce
- tylko..
- Obudziła się i czeka na was
- naprawdę?
- tak
- tym razem ci odpuszczam.
- dziękować
Pa
- pa
Rozłączył się.
- Mama
- tak zmykamy
- juhu mama mama
Wróciłem się po rzeczy dla Martyny.
Zapiąłem maluchy do fotelików.
- łapki
- Oki
Zamknąłem drzwi i wsiadłem do auta.
- to co wyjdzie dzisiaj?
- zobaczymy jak się czuje
Jak słaba to nie ma co jej męczyć.
Niech zostanie.
Zadzwonił mój telefon.
- o dzwoni
Odebrałem.
- cześć Kochanie
- cześć mycho.
Jak tam?
- nuda. Buda. Dej
Zaczęliśmy się śmiać.
- zabierz mnie z tąd.
- no już jedziemy
- Mama!!.
- cześć myszko.
Zjadłaś śniadanie?
- tiak
- a ty panno?
- Zjadłam.
- na pewno?
- tiak
- to dobrze.
Co zrobił, że się ciebie boi?
- powiedział, że jesteś w śpiączce a ja mu uwierzyłem.
- aha.
Jak widać nie śpię.
- no i dobrze
Po chwili byliśmy na miejscu.
- dobry księżniczko
- cześć
Przytuliliśmy się.
- a ty Doktorku wpiszesz Martynke do domku, Prawda?
- tak tak.
Bo mnie zabijesz.
- no już uspokój się
Nic ci nie zrobię.
- ok
- to jak?
- wychodzi do domku.
- juhu
- idę po wypis
- oks
Poszedł.
- a ty Martynka się przebieraj i lecimy do domku.
- ok
Przebrała się, dostała wypis i poszliśmy do domu.
Wszyscy.
Oj pokręcony ten świat.

NIE KOCHAM CIĘ  A Może Jednak..[ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz