Rozdział 10

2.7K 197 111
                                    

Był wczesny ranek. Słońce dość niedawno wynurzyło się zza horyzontu, oświetlając całe miasto wzdłuż i wszerz. Wyszłam na pokład ubrana w czarne dresy i podobnego koloru koszulkę, rozciągając przy tym swoje ciało. Mimo tego, że musiałam wstać o tej porze, na mojej twarzy widniał szeroki uśmiech.

No, hej, kto by nie cieszył się z tego, że ma tu kogoś bliskiego? Nigdy nie miałam żadnego kontaktu z rodziną, w końcu jestem sierotą, a sama myśl o tym, że mam kuzyna sprawia, że jestem szczęśliwa!

Po wczorajszej rozmowie jaką odbyliśmy z mistrzem, tak jakby za sprawą czarodziejskiej różdżki zaczęliśmy się jeszcze bardziej ze sobą dogadywać. Może to dziwne, ale od początku czułam z nim jakąś... więź.

Pominę fakt, jakim jest, że byłam pewna, że poćwiartkuje mnie kataną i złoży w ofierze.

Zeskoczyłam na ziemię, zachowując przy tym ostrożność. Otworzyłam szerzej oczy, kiedy zobaczyłam, że udało mi się to bez żadnego przewrócenia się na ziemię albo, co gorsza, złamania sobie dowolnej części ciała.

- Czemu nikt tego nie widział? To było takie epickie!- powiedziałam do siebie z zachwytem i zaczęłam iść w stronę herbaciarni.- Chyba rzeczywiście pochodzę z tego świata. Z takimi zdolnościami przecież nie można się nie uro - Natychmiast przerwałam, lądując z hukiem na ziemię.- dzić - Dokończyłam nieco zawiedziona, zdmuchując z nosa źdźbło trawy.

Jak to mówią: Nie chwal dnia przed zachodem słońca.

Bo inaczej zacznie padać deszcz.

Powoli wstałam, otrzepując się z ziemi, trawy oraz małych, wnerwiających listków, które za nic w świecie nie chciały się odczepić. W końcu jakimś cudem mi się to udało i z powrotem zaczęłam iść do celu, tym razem uważnie patrząc pod nogi. O dziwo dotarłam na plac przed herbaciarnią w jednym kawałku.

Mistrz już na mnie czekał. Stał na środku, trzymając w prawej ręce swoją bambusową laskę. Spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.

- Masz liścia we włosach - zauważył, śmiejąc się cicho.

Kurde.

Wplątałam obydwie ręce w swoje blond włosy, pochylając się delikatnie, a następnie zaczęłam je czochrać, aby pozbyć się niechcianego obiektu. Po chwili stanęłam wyprostowana.

- To czego mnie dzisiaj nauczysz, mistrzu?- zapytałam.- Zamieniać się w lwa, geparda... a może krokodyla? O tak, krokodyle są ekstra! Albo w jastrzębia... albo w wilka. Tak, w wilka!- Wymieniłam podekscytowana, podchodząc bliżej niego, ponieważ byłam nieco daleko.

- Cierpliwości, Rye. Nauczysz się wszystkiego w swoim czasie - odparł.

- To... co będziemy dzisiaj robić?

*
- Obudziłam się dziś specjalnie przed szóstą rano po to, by stać na kamieniu?- spytałam zawiedziona, patrząc z niechęcią na niewielki głaz przede mną.

- Musisz nauczyć się utrzymać równowagę. Na zewnątrz, jak i wewnątrz siebie - zaczął tłumaczyć.- Podczas walki ninja nie może być pod wpływem dużych emocji. Nie zawsze się to udaje, jednakże prawdziwy trening, czyni mistrza, dlatego...

- Przyprowadziłeś mnie do tego kamienia - Dokończyłam za niego.- Super.

Westchnęłam cicho i zachowując ostrożność, weszłam na głaz. Stanęłam tak, aby widzieć sensei'a.

- Jeszcze stoję, więc chyba umiem zachować równowagę - stwierdziłam, patrząc na moje stopy.- Możemy teraz pouczyć się czegoś ciekawszego? Na przykład zamiany w zwierzęta?- zapytałam, aby jakoś go do tego zachęcić.

Zagubiona | NinjagoWhere stories live. Discover now