Rozdział 46

1.5K 83 85
                                    

Czy mieliśmy jeszcze jakąkolwiek szansę na to, aby zapobiec zagładzie wszystkiemu, co znajdzie się na drodze Deltharis? Nie miałam już w sobie ani krzty nadziei. Walczyliśmy z nią jeden raz, drugi... pewnie, kiedy mnie nie było, ninja również odbyli z nią walkę, którą przegrali i zostali uwięzieni w jej zamku. Może ona miała wygrać? Może los miał w planach zgładzić każdego z nas?

Jeżeli tak, żałowałam tylko, że nie mogłam nacieszyć się do końca tym, co mnie spotkało. Że w końcu byłam na swoim miejscu, że dowiedziałam się, kim tak naprawdę byłam, że poznałam przyjaciół, że... poznałam na swojej drodze Lloyda. Lloyda, który na początku nie był do mnie w żaden sposób przekonany ani ja do niego, ale potem było inaczej. Żałowałam, że nie miałam już pewnie więcej okazji na to, aby spędzić z nim choć trochę czasu. 

Powoli traciłam przytomność przez brak powietrza w płucach. Znowu musiałam to przeżywać. Inni jednak raczej nie czuli się lepiej ode mnie, sądzac po tym, że przestali już wydobywać z siebie jakiekolwiek dźwięki i po zerknięciu na Jay'a, który leżał obok mnie bezwładnie z opuszczonymi powiekami, oddychając płytko i nierównomiernie. Jeżeli nawet władca błyskawic się nie odzywał, oznaczało to, że było naprawdę fatalnie.

Ja również miałam już zamknąć oczy, jednak kiedy skierowałam swój wzrok w górę na rozbite okno, moją uwagę przykuła postać lecąca prosto w stronę naszego wroga, trzymająca w rękach miecz iskrzący się z odcieniu soczystej zieleni.

- Lloyd - wykrztusiłam, czując jak coś rozsadzało mnie od środka z radości na ten widok. 

Chłopak już miał wycelować w nią swoją broń, jednak jedna z macek w jednej sekundzie oplotła miecz, przez co blondyn zaczął wisieć w powietrzu. Nastolatek jednak się nie poddał. Rozbujał się i obydwiema nogami miał zamiar zadać cios. Kobieta chwyciła go macką za nogę i zaczęła coś do niego mówić, momentami śmiejąc się złowrogo. Widziałam, jak zaczeła robić zamach, co sprawiło, że w moim ciele zagościło przerażenie. 

- Lloyd! - krzyknęłam słabo, próbując jakoś się wydostać spod tego smolistego czegoś. 

Deltharis była na tyle zajęta liderem ninja, że mogłam spokojnie zamienić się w owada, więc nie tracąc czasu, zrobiłam to i będąc wolna, zaczęłam lecieć w górę najszybciej jak się dało, jednak zważając na to, że byłam nieco roztrzęsiona i osłabiona, wychodziło mi to dosyć mozolnie.

Pani ciemności wzięła duży zamach i cisnęła nastolatkiem nim w któryś z budynków. Czerwonooki miał twarde lądowanie na dachu jednego z wieżowców. Podleciałam do niego, po czym natychmiast zmieniłam się w siebie i podbiegłam do niego. 

Nastolatek ledwo trzymał się krawędzi. 

- Lloyd, trzymaj się! 

- Rye.

Złapałam jego drugą rękę, którą mi podał i jakimś cudem wciągnęłam go na górę. 

- Na szczęście nic ci nie jest - szepnął, przytulając mnie do siebie.

- Było gorzej - powiedziałam, na co on odsunął się delikatnie, aby spojrzeć mi w oczy. - Dobrze, że ty jesteś cały. - Westchnęłam z ulgą. - Mniej więcej - dodałam, zauważając rozcięcie na jego czole. - Kiedy ci się to stało? - Wskazałam na jego ranę.

- Sam nawet nie wiem. Pewnie podczas poprzedniej walki - mruknął.

- Nie mam już pojęcia, co robić. Nie mam siły. Nie mam nadzei. Ledwo udało mi się teraz wydostać. Mam już dosyć.

Popatrzyłam na chłopaka w całej okazałości. Miał na ciele zadrapania, liczne siniaki, tą ranę, był cały brudny od ulicznego brudu, krwi i innego pyłu. Tak samo jak ja. Tak samo jak każdy z nas. 

Zagubiona | NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz