Rozdział 5

3.2K 229 264
                                    

Nie byłam do końca przekonana do tego wszystkiego, co mi powiedzieli. Mam moc? Osiągnęłam jakąś pełnię złośliwości. Co to ma niby znaczyć? Pochodzę z innego świata, w którym nie ma czegoś takiego jak ninja, czy jakieś super moce, którymi można zwalczać zło. Ta... jeszcze kilka dni temu nigdy nie widziałam żadnego portalu na oczy, a co dopiero, żeby przeniósł mnie w zupełnie inne miejsce, z którego nie można się wydostać.

Takie moje zakichane szczęście.

- Nie mam pojęcia, o czym mówicie. Wybaczcie, ale chcę tylko wrócić do domu i nie zamierzam zostać tu ani chwili dłużej. Najlepiej będzie, kiedy zacznę wędrówkę teraz, aby dostać się do domu w jak najkrótszym czasie, prawda? Prawda. Tak, ja też tak uważam. Myślę, że pan popiera mój plan, nawet jeśli nie na głos, to w myślach. Jest pan mądry i posiada pan długą, białą brodę, co sprawia, że wygląda pan na bardzo miłego i sympatycznego staruszka o wielu poglądach. Rzadko spotyka się takich ludzi, jak pan. Większość społeczeństwa jest niemiła i traktuje swoich pobratymców niczym najzwyczajne w świecie śmieci. Nie mają za grosz szacunku, a naprawdę by się przydał. To jak? Pomoże mi pan? Wystarczy tylko, jeśli pokaże mi pan początek drogi, potem powinnam trafić już sama - skończyłam mówić, po czym znów dodałam.- Nie rozumiem dlaczego, ale okropnie suszy mnie w gardle. Dziwne.

Chłopcy popatrzyli zdumieni w moją stronę. Potem przenieśli wzrok na mistrza, oczekując odpowiedzi.

- Po osiągnięciu pełni możliwości posiada dużo energii, dlatego ma w tej chwili tak wielki potok słów. Zapewne na codzień jest niezwykle małomówna - wyjaśnił swoim uczniom, po czym zwrócił się do mnie.- Jest już ciemno i wątpię, żebyś chciała teraz gdziekolwiek iść.

- Ale tylko na jedną noc, bo nie chcę, żeby było tak, że - Czarnowłosy podszedł do mnie i zatkał mi usta dłonią.

- W tej chwili pobiłaś rekord Jay'a, więc może już starczy mówienia? Cisza jest teraz mile widziana, zwłaszcza przez moją osobę.

Powiedziałam coś w stylu "zgadzam się", ale przez to, że usta miałam zatkane przez tego chłopaka, wyszedł tylko niezrozumiały bełkot. Niejaki Cole nareszcie zdjął dłoń z mojej buzi. Zniesmaczona czym prędzej wytarłam ją rękawem bluzy. Ble, pewnie nie mył rąk. Co za brudas.

- Chłopcy - mistrz zwrócił się do czarnowłosego i blondyna.- zaprowadźcie ją do pokoju Nyi. Musi gdzieś spać, a u niej jest jeszcze drugie łóżko. Myślę, że Nya nie będzie miała nic przeciwko - Pogłaskał swoją brodę.

- Tak, sensei - odpowiedzieli jednocześnie, robiąc ukłon, niczym ci wszyscy wojownicy z chińskich i japońskich filmów o ninja, które niegdyś bardzo mnie interesowały i oglądałam je z niemałym zaciekawieniem.

Dwójka uczniów ruszyła w stronę wyjścia z tego przytulnego saloniku. Ja ruszyłam oczywiście za nimi. Przeszliśmy przez miejsce, w którym na codzień przychodzili klienci, aby kupić dla siebie herbatę i znaleźliśmy się poza budynkiem. Wtedy oni skręcili w prawo, kierując się na tyły sklepu.

Nie miałam pojęcia dokąd idą. Może to wszystko, to była zmyłka i chcą się mnie pozbyć? Gdy tylko będziemy za sklepem, wyjmą swoje katany i mnie nimi zadźgają, jak prawdziwi ninja. Kiedy tylko spróbują je wyjąć, ucieknę stąd jak najdalej.

Moje myśli jednak zawiodły. Za budynkiem stał wielki statek.

Dobra, OK. Po co im statek? Dla ozdoby? Może to jakiś starożytny, prastary i święty relikt? A, nie. Wchodzimy do niego, a do reliktów się przecież nie wchodzi. Chyba, że chcą złożyć mnie w ofierze jak Faraona! O, nie, tylko nie to! Nie lubię tego debila. Z resztą tak samo jak i Meksyku.

Nie dość, że złożą mnie w ofierze, to jeszcze poćwiartkują moje ciało kataną. Od dziś nie lubię katan.

Gdy już byliśmy w środku, trochę zdziwił mnie wygląd w wewnątrz. Statek jest naprawdę przestronny. Z zewnątrz wygląda na o wiele mniejszy. Skierowaliśmy się w prawą stronę i po chwili byliśmy w czerwonym, bardziej bordowym pokoju. Wraz z naszym wejściem, dziewczyna jeszcze chwilę przedtem wykonująca na środku pomieszczenia jakieś ćwiczenia, przestała i podeszła do nas.

- Cześć, chłopcy - zwróciła się do nich z promiennym uśmiechem, po czym skupiła swój wzrok na mojej postaci.- Kto to jest?- spytała nieco zdziwiona i przechyliła delikatnie głowę.

- To jest Rye, Mistrzyni Transformacji i będzie dzielić przez jakiś czas z tobą twój pokój - wytłumaczył dziewczynie jeden z nich.- Cieszysz się?

- Czekaj... mistrzyni? Jak, gdzie, kiedy? Czemu ja zawsze dowiaduję się o wszystkim ostatnia?!

- Nie ostatnia - zaprzeczył Zane.- nie wie o tym jeszcze Jay, Kai, Lloyd i Misako - oznajmił.

- Ugh, macie szczęście... ale jednak chciałabym jakieś wytłumaczenie.

- Ona ci o wszystkim opowie. My musimy iść. Nie skończyliśmy jeszcze przenosić pudeł z herbatą i innymi pierdołami do herbaciarni, a sensei koniecznie chciał, żebyśmy zrobili to dzisiaj - wyjaśnił czarnowłosy.

Dziewczyna popatrzyła na mnie, po czym kiwnęła potwierdzająco głową na słowa chłopaka, więc ci odeszli, a ja zostałam sama z nieznajomą.

Ciekawe czy ma katanę.

- Może usiądziesz?- zaproponowała.

Jaka to była ulga, kiedy mogłam w końcu po tylu dniach usiąść na miękkim siedzeniu. Czarnowłosa usiadła tuż obok mnie.

- Więc... Rye, powiesz mi jak tu trafiłaś i o co tu chodzi? Bo jak widzisz, oni nie mają ochoty tego robić.

Westchnęłam ciężko.

- Jestem z innego wymiaru. Trafiłam tu, bo jakiś portal mnie wessał, a wasz brodaty mistrz mówi, że nie ma sposobu, żebym wróciła z powrotem. Potem powiedziałam, że jest nadzieja i wokół mnie pojawiło się światło i zaczęłam lewitować, na co sensei powiedział, że osiągnęłam pełnię uczciwości i jestem mistrzynią - opowiedziałam jej w skrócie to, co niedawno się wydarzyło.

Ona natomiast milczała przez dłuższy moment, zapewne zastanawiając się skąd się do cholery urwałam. Zamrugała kilka razy i złapała się za podbródek.

- Coś mi się wydaje, że będziesz tu spać dłużej niż kilka dni - stwierdziła.- To jest poważna sprawa. Pewnie nie wiesz w jakiej sytuacji się znajdujesz, ale niestety. Najwidoczniej jesteś jedną z nas.

- Co? Ja? Serio? No, chyba nie. To żart, tak?- spytałam, ledwo powstrzymując śmiech.

- To nie żart. Jeśli mistrz mówi, że jesteś mistrzynią, to znaczy, że nią jesteś i koniec. On nigdy się nie myli. Jest synem Pierwszego Mistrza Spinjitzu. Może ci się to wydawać śmieszne, ale to prawda. Masz moc - mówiła.- osoby z innych krain nie posiadają takich zdolności, jak my tutaj, a to oznacza, że nie pochodzisz z tamtego wymiaru tylko... z naszego - skończyła, a ja omal nie spadłam z krawędzi łóżka na podłogę.

- Nie, nie, nie, nie - zaprzeczyłam kilka razy, kręcąc głową, aby jeszcze bardziej to pokazać.- Jestem zwyczajną nastolatką z trzeciej klasy gimnazjum, która posiada problemy takie jak: zdanie wszystkich potrzebnych sprawdzianów i dostanie się do wymarzonego liceum! Ja ninja? No, chyba nie i to zdecydowanie.

Dziewczyna pokręciła bezradnie głową.

- Na razie się z tym prześpij, dobrze?

- Ja - Chciałam dać kolejny argument, na to, że to wszystko, to pomyłka, lecz postanowiłam zrezygnować.- Dobrze - zgodziłam się.- Tylko... mogę wziąć chociaż szybki prysznic? Nie myłam się kilka dni i...

- Zgoda. Jeśli chcesz, mogę ci nawet dać jakąś piżamę, a jutro wybierzesz sobie coś z moich ubrań i wypierzemy twoje.

Uśmiechnęłam się nieśmiało, na co ona odpowiedziała mi tym samym.

Jedyna osoba tutaj, która naprawdę wie czego mi potrzeba.

Hehe, katana.

Zagubiona | NinjagoWhere stories live. Discover now