Rozdział 32

2.3K 159 182
                                    

Naciągnęłam cięciwę na tyle, ile było mnie stać i namierzyłam swój cel, czyli manekina stojącego jakieś kilka metrów przede mną. Nabrałam trochę powietrza i wypuściłam strzałę, która zamiast w drewnianego człowieka, trafiła w ścianę za nim, gdzie były wbite pozostałe kilkanaście strzał. Jęknęłam bezsilnie, odchylając głowę do tyłu, jednocześnie upuszczając łuk na ziemię. Nie miałam już na to siły.

- Mówiłaś mi, że sssstrzelałaś kiedyś z łuku - odezwał się Natrix siedzący na stoliku znajdującym się niedaleko pod jedną ze ścian muru wokół placu przed herbaciarnią.

- Właśnie, kiedyś - odparłam. - To było dawno! - Wyrzuciłam zdenerwowana ręce w górę.

- Mimo to chyba powinnaś pamiętać, jak to się robi.

- Jak uczyłam się od podstaw, to nawet strzały porządnie nie umiałam nałożyć, więc coś mi jednak z tego zostało - mruknęłam, po czym westchnęłam.

Leniwie sięgnęłam po łuk i wyprostowałam się, po raz kolejny podejmując próbę trafienia w mój cel, który w ogóle nie był nawet draśnięty. Ustawiłam się w odpowiedniej pozycji, napięłam cięciwę i na chwilę zamknęłam oczy, by móc się skupić. Wraz z otwarciem oczu wypuściłam strzałę, która, tak jak inne, wbiła się w ścianę tuż obok głowy przechodzącego Kai'a, który wystraszony stanął w miejscu.

Po chwili pojawili się również Lloyd i Cole. Obydwoje popatrzyli zdziwieni na czerwonego ninja, a następnie swój wzrok przenieśli na mnie. Powoli schowałam łuk za swoimi plecami, szczerząc się do nich głupio, jakby nic się nie wydarzyło. Czarnowłosy podszedł do brata Nyi i poklepał go po ramieniu, natomiast blondyn skierował się w moją stronę.

- Coś chyba ci nie idzie, co? - spytał, stając obok mnie i zaczął podziwiać całą ścianę zapełnioną strzałami.

- Może lubię strzelać do ściany - obroniłam się, wzruszając ramionami

Nastolatek parsknął śmiechem.

- W Kai'a też miałaś zamiar trafić? To nie polowanie.

- Ma fryzurę jak jeż, OK? Mogłam się pomylić - usprawiedliwiłam swój czyn.

Czerwonooki uśmiechnął się z dezaprobatą i chwycił mój nadgarstek. Popatrzyłam na niego nieco zdziwiona. Lloyd rozluźnił moją dłoń i zabrał łuk, odkładając go na stół. Natrix przyglądał nam się uważnie od początku, co trochę mnie wkurzało. Jego ciekawość była wielkości góry Mount Everest.

- Nie złapiesz wprawy z dnia na dzień - uświadomił mi, na co westchnęłam ze zrezygnowaniem.- Potrzeba na to czasu.

- Lloyd, po tym, co się wydarzyło dwa dni temu... - urwałam , wpatrując się w podłogę.- Byłam przerażona. Nie wiedziałam, co robić. Niby umiem judo... uczyliśmy się razem, ale nie miałam pojęcia, jak zaatakować to "coś".

Blondyn przybliżył się na tyle, że musiałam delikatnie podnieść głowę, aby widzieć jego twarz.

- Nie myśl o tym, jest już po wszystkim - zapewnił.

- Skąd możesz to wiedzieć? - zapytałam zmartwiona. - Co, jeśli ten potwór przyjdzie tutaj?

- Istoty żyjące w tym lesie zwykle z niego nie wychodzą - poinformował mnie.

- To może być wyjątek.

- Proszę cię... przestań zamartwiać się na zapas.

Poczułam, jak jego palce delikatnie muskały moją rękę. Odruchowo zerknęłam w tamtą stronę. Lloyd zaczął kciukiem gładzić środek mojej dłoni. Spojrzałam mu w oczy, na co ten się uśmiechnął. Mogłam być pewna, że się zarumieniłam... szlag!

Zagubiona | NinjagoWhere stories live. Discover now