Rozdział 19

2.6K 191 196
                                    

Kolejny dzień, kolejny trening z Wu, czyli kolejne bezsensowne ćwiczenia, gdzie zachowuje się równowagę i inne pierdoły z tym związane. Rozumiem, że to jest ważne, ale powtarzać to chyba z setny raz? No błagam!

Moją tradycją była już od jakiegoś czasu mała drzemka między treningami. Dlatego po skończonych ćwiczeniach z mistrzem, rzuciłam się na łóżko, zawijając się w kołdrze, niczym naleśnik.

Jest mi tak ciepło, tak przytulnie.

Czuję się tak bezpiecznie...

Ech, nie mam dzisiaj ochoty znosić humorków Lloyda. Raczej nie obrazi się, jak nie przyjdę choć raz, co nie?

Może jak odpowiednio się zawinę w pościeli, to mnie nie zauważy?

Od dziś jestem naleśnikiem.

Tak, więc, poszłam odwiedzić moją ukochaną krainę.

Krainę snów, rzecz jasna.

*
Nie wiem, czemu, ale nagle zrobiło mi się zimno i mokro jednocześnie, dlatego gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej, rozglądając się przestraszona dookoła. Nade mną stał blondyn z wielkim uśmiechem okrucieństwa na twarzy, trzymając w ręku puste wiaderko.

Kiedy połączyłam ze sobą wszystkie fakty, spojrzałam na niego zirytowana za to, co mi zrobił.

- Czy ty nie masz żadnych granic?!- zapytałam z pretensją w głosie, zabierając z siebie kołdrę.- Mogłeś mnie normalnie obudzić!

Ten popatrzył w moją stronę z wyższością.

- Trening. Już - powiedział, ignorując moje słowa i skierował się do wyjścia.

Co za arogancki i... bez... nie...

O matko moja, aż mi słów zabrakło.

Z przypływu gniewu i frustracji, jakie nade mną zapanowały, chwyciłam moją poduszkę i postanowiłam cisnąć nią w głowę blondyna. Na jego szczęście, a moje nieszczęście chłopak był na tyle szybki, że, gdy poduszka miała go trafić, ten był już za ścianą.

Westchnęłam z irytacji, patrząc na moją amunicję, która poległa i wylądowała na podłodze.

Zawiodłaś mnie, poduszko.

- Pudło - rzucił chłopak zadowolony z mojej porażki, wychylając się na chwilę zza ściany, po czym znów zniknął.- Rusz w końcu ten tyłek, bo moja kolejna wizyta nie będzie już taka łagodna - krzyknął jeszcze za nim się oddalił.

- Weź, mnie ktoś zabij - mruknęłam pod nosem, próbując wygramolić się jakoś z łóżka.

*
- Rye, błagam cię, przestań jęczeć - Poprosiła moja przyjaciółka, posyłając mi błagalne spojrzenie.

Byłyśmy na wzgórzu, blisko statku. Czarnowłosa zaproponowała mi odpoczynek w tym miejscu, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Bo to jest coś, co jest mi potrzebne najbardziej w tej chwili.

- Ja już nie dam rady, on jest bezlitosny!- ponownie jęknęłam, chodząc w kółko.- Wy jesteście pewni, że jego ojciec zginął? Bo on, to jakiś twór szatana!- powiedziałam, gestykulując zawzięcie rękoma.

Dziewczyna popatrzyła na mnie ze spokojem.

- Chyba nie jest aż tak źle.

- Przez niego mam ochotę... cholera, nawet nie wiem, co!- Uświadomiłam sobie, przerażona łapiąc się za włosy.- Wiem tylko, że to jest złe, OK?

- Co takiego ci zrobił, co?

- Ty się jeszcze pytasz, Nya?- zapytałam w niedowierzaniu.- Oblał mnie lodowatą, nie zimną, lodowatą wodą, a na treningu zachowywał się, jak jakiś palant... i dupek - Mówiąc to, zmarszczyłam brwi.- nazwijmy to pupek - Na mój pomysł, zielonooka zaśmiała się, zasłaniając twarz.- Wszystko, jak zwykle robiłam źle, no oczywiście! A potem jeszcze się popisywał podczas naszej walki, przez co mam dużo siniaków, pierdzielone zatrzęsienie siniaków - przerwałam na chwilę, żeby wziąć oddech.- Och, ja jestem władcą, ja jestem panem. Wiesz, kim on jest? Królem wszystkich pupków!

Zagubiona | NinjagoWhere stories live. Discover now