Rozdział 26

2.3K 182 213
                                    

Biegłam najszybciej, jak się da w stronę statku, a za mną, ledwo mnie doganiając, Lloyd, co przecież było dziwne, bo nigdy nie miałam dobrej kondycji. Zawsze po przebiegnięciu choćby jednej minuty nie mogę złapać oddechu, a tu taka niespodzianka. Czułam się trochę, jak w grze Need for Speed, tylko bez samochodu.

Darowałam sobie pukanie do drzwi i z dużym zamachem otworzyłam pokój mistrza.

Ja czasem nie myślę! Co, gdyby Wu obściskiwał się z Misako? Lloyd przecież przybiegł razem ze mną! Gdyby to zobaczył... o matko, nawet nie chcę wiedzieć.

To by była Lloydokalipsa.

Albo Lloydomargedon.

W sumie, Garmadon - Armagedon. To prawie to samo. Nie dziwię się, że ma takie, a nie inne nazwisko.

- Rye?- spytał zdziwiony staruszek, nalewając sobie właśnie herbaty do kubka.-Wpadłaś tu, niczym wzburzone morze. Stało się cokolwiek złego?- Upił jej łyk, patrząc w moją stronę wyczekująco.

Dopiero teraz w wejściu pojawił się czerwonooki, który ciężko dysząc, oparł się o ścianę.

- Jakoś wcześniej nie wspominałaś o swoim turbo przyspieszeniu.

- Sama nie wiedziałam, że je mam - odparłam, wzdychając.- Mistrzu, chodzi o to, że... dobra, może inaczej - przerwałam na chwilę, myśląc, jak ubrać to w słowa.- Czy to możliwe, żeby w waszym świecie człowiek posiadał dwie moce naraz?- zadałam w końcu to pytanie, marszcząc przy tym obydwie brwi.

Sensei zamarł na chwilę, jednak niedługo po tym odstawił herbatę na stolik obok i wstał, by móc odejść kilka kroków dalej.

- Czyli to prawda...

Był odwrócony do nas tyłem. Mimo to oczami wyobraźni widziałam jego zamyśloną minę.

- Może jaśniej?- zapytałam, przez co spotkałam się z karcącym spojrzeniem chłopaka, dlatego też w odpowiedzi przewróciłam oczami.- Nie chcę być niemiła, mistrzu, ale nie lubię naciągania w bawełnę.

Choć sama to robię.

Bardzo logiczne.

Starzec westchnął, odwracając się do nas w tej samej chwili. Mogłam zobaczyć jego wzrok z odrobiną smutku.

- Jesteś wybrańcem, Rye.

Już po raz drugi w trakcie tej wizyty zmarszczyłam brwi.

- Co?- zapytałam krótko.- To Lloyd nim jest, nie ja - Wskazałam kciukiem na z deczka zdziwionego całą sytuacją zielonego ninja, który wzrok utkwiony miał w swoim stryju.

- Od dawna istniała legenda o osobie posiadającej dwie moce, które zgrają się w całość... między którymi panować będzie równowaga - mówił, jednocześnie głaszcząc swoją brodę.- Ludzie mało co w to wierzyli, uważali to za bajkę dla dzieci... najwidoczniej byli w błędzie.

Wciąż nie mogłam przyjąć tego do świadomości, dlatego nieobecnym wzrokiem błądziłam po podłodze. Spojrzałam na mistrza i zaczęłam kręcić głową.

- Bardzo dziękuję, ale ja się z tego wypisuję - stwierdziłam pewna swojej decyzji.- O, zrymowało się, to oznacza przeznaczenie - Zauważyłam, pstrykając palcami.

Odwróciłam się do wyjścia z zamiarem opuszczenia tego pokoju.

- Gdy przyszłaś do herbaciarni, już to podejrzewałem. Czuć w tobie potężną moc (Niczym w Star Wars) - Słowa Wu powstrzymały mnie od chwycenia za klamkę.

Z powrotem stanęłam tak, że miałam widok na Wu.

- Wiedział mistrz?- zapytałam nieco zawiedziona tym faktem, jednak nie spotkałam się z odpowiedzią.- No super! Jestem jakimś wybrańcem i nawet o tym nie wiem. Ciekawe, co by było, gdybym w ogóle nie dotknęła tego drzewa. Hm?- Posłałam mu gardzące spojrzenie.

Zagubiona | NinjagoWhere stories live. Discover now