Rozdział 42

1.4K 108 100
                                    

BIERZCIE I JEDZCIE Z TEGO WSZYSCY, TO JEST BOWIEM ZAGUBIONA, KTÓRA PRZEZ WAS BEDZIE ODNALEZIONA. TO CZYŃCIE NA JEJ PAMIĄTKĘ

Wszystkie budynki w mieście oplecione były czarnymi jak smoła mackami lub pnączami. Nie byłam do końca pewna, czym dokładnie władała Deltharis, ale tak czy siak sam widok tego czegoś nie sprawiał, że chciałam stawiać temu czoła. Wokół domów mieszkańców chodziły mroczne istoty. Zastanawiałam się, gdzie podziewali się ludzie. Miałam nadzieję, że każdy był bezpieczny, schowany w miejscu, którego bestie nie znajdą. 

- Musimy ją załatwić. Jak najszybciej - powiedziałam do Lloyda, patrząc na ten widok z ogromnym niepokojem.

Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia od czego zacząć. To wszystko przerastało moje wszelkie oczekiwania. Wiedziałam, że nie byłam na to gotowa. Ale musiałam coś zrobić. W głębi duszy czułam, że ode mnie zależało, jak to ma się potoczyć i po części właśnie tego się bałam. Przebieg zdarzeń zależał od mojej osoby, więc jeżeli wydarzyłoby się coś nie tak, winiłabym za to wyłącznie siebie.

Po chwili wylądowaliśmy w jakimś ciemnym zaułku, gdzie czekała reszta drużyny. Nie widać było w pobliżu żadnych stworów, więc choć na chwilę mogliśmy poczuć się w miarę bezpiecznie. Kiedy zeszłam ze smoka, odczułam wielką ulgę, że stanęłam w końcu na ziemi. Chociaż mogłam się założyć, że Natrix o wiele bardziej był uradowany z tego powodu, ponieważ poczułam, jak jego ścisk się rozluźnił, a ja nareszcie odzyskałam czucie w lewym ramieniu. 

- Jaki mamy plan działania? Ich tam łazi chyba z setki! - odezwał się przerażony Jay.

- Zakładałbym tysiące - wtrącił Zane stojący za nim.

- Potrafisz podnieść na duchu. - Parsknął cichym śmiechem Cole, zakładając ręce na klatce piersiowej. 

- Ważne jest to, aby zachować spokój - oznajmił nam Wu, spoglądając po kolei na każdego z nas.

 - Mroczne istoty są naszym najmniejszym zmartwieniem. Deltharis to nasz główny cel. Jeżeli jej nie powstrzymamy, otworzy przejście do reszty wymiarów i przejmie nad nimi władzę, uprzednio doprowadzając je do ruiny, a ich mieszkańcy bez żadnej litości skazani będą na wieczne męki i tortury - wyjaśnił nam, a z każdym przez niego wypowiedzianym słowem, czułam jak żołądek podchodził mi do gardła. 

- I jak my mamy niby temu zapobiec? Nawet nie wiemy, gdzie ona jest! - krzyknął Kai, ale nie za głośno, aby nie zwabić w naszą stronę żadnego potwora.

- Pozwól, że rozwieję twoje wszelkie wątpliwości. - Wszyscy odwróciliśmy się w stronę głosu, który dołączył do naszej konwersacji.

Deltharis. Stała tam. Tak po prostu.

Cień zakrywał połowę twarzy czarnowłosej, póki nie zrobiła dwóch wolnych kroków do przodu. Teraz mogliśmy zobaczyć jej spokojny uśmiech i znużone oczy. Chcąc jakoś opanować buzujące we mnie emocje, złapałam Lloyda za rękę, na co ten zasłonił mnie swoim ciałem, jednocześnie ściskając mocniej moją dłoń. Drugą dłonią chwyciłam jego ramię i obserwowałam naszego wroga, stojąc za chłopakiem. Wszyscy od razu przygotowali swoje bronie do ataku. Czekali tylko na znak mistrza, który chyba jako jedyny z nas zachował wewnętrzną harmonię. Pani ciemności zaśmiała się tylko na ten widok i założyła ręce za siebie.

- Co wy tacy agresywni? Powinniście brać przykład od waszego sensei'a - mówiąc to, przeniosła wzrok na starca. - Witaj, Wu. Po tylu latach ponownie mamy okazję się widzieć. - Kobieta popatrzyła na niego od góry do dołu. - Tragicznie się postarzałeś. - Na jej twarzy pojawił się grymas obrzydzenia. - Te twoje herbatki nic nie pomagają. Biedactwo.

Zagubiona | NinjagoWhere stories live. Discover now