Rozdział 36

1.9K 164 111
                                    

Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej, przecierając twarz. Otworzyłam oczy i rozejrzałam wokół. Dopiero wtedy przypomniałam sobie, co dosłownie kilka minut temu miało miejsce. Chciałam szybko wstać, jednak powstrzymał mnie ból pleców.

Ech, kiedy ktoś wpycha cię do portalu i lądujesz na kamiennej posadzce, nie należy to do przyjemności.

- Gdzie ja w ogóle jestem? Czy to... o mój Boże, tył tego przeklętego sklepu - dokończyłam ponuro, patrząc na szare ściany niewielkiego budynku. - Jak ja mam wrócić? Matko... - Wplątałam dłoń we włosy, opierając głowę o wciąż zgięte nogi. - Może to i lepiej?

Być może tak naprawdę nie było tam dla mnie miejsca? Na siłę starałam się do nich wpasować. Co, jeśli to nie o to chodziło? Moi rodzice pochodzili z tamtego wymiaru, ale ja wychowałam się tutaj... tu było moje miejsce.

- Ja pierdzielę, chyba oprócz w plecy oberwałam dodatkowo w głowę - mruknęłam do siebie przerażona moimi przemyśleniami. - Przestań chrzanić, Rye, i weź się w garść! To, że coś ci nie wyszło... ech, pare tysięcy razy, nie znaczy, że tak łatwo masz się poddać - wytłumaczyłam sobie, ostrożnie wstając z ziemi. - I znowu gadam do siebie. Świetnie.

OK, muszę jakoś przywołać portal. Przecież mój ojciec specjalizował się w dziedzinie magii, powinno coś mi z tego zostać, prawda?

- Portalu - zaczęłam, rozciągając palce, przez co strzeliły mi niektóre z kostek - wzywam cię! Na mocy mojej i mojego ojca... PRZYBYWAJ! - krzyknęłam, wyciągając jedną z rąk przed siebie z miną wyrażającą pełne skupienie. - Może źle stoję? - szepnęłam pod nosem, stawiając stopę bardziej w lewo. - TERAZ! PRZYBYWAJ!

Kiedy nic nie raczyło się pojawić, wydałam z siebie długi jęk niezadowolenia i załamana zakryłam twarz rękoma.

Moje starania były na nic... ale przynajmniej wiem, że nie mam nic wspólnego z magią jako taką.

Dobra... gdzie mogłabym znaleźć jakieś informacje na choćby temat Ninjago? Nikt z pewnością nie słyszał o takiej krainie, wyśmiałby mnie zresztą, gdybym powiedziała mu o tym, że istnieją inne wymiary oprócz naszego. Tak naprawdę nie miałam zwrócić się do nikogo o pomoc. Odwdzięczyłby mi się jedynie głupim "Co?" i popatrzyłby na mnie jak na jakiegoś kosmitę.

- Biblioteka. - Nagle mnie oświeciło. Normalnie jak grom z jasnego nieba. - Biblioteka! - krzyknęłam rozradowana.

Serio musiałam dostać w głowę.

*

Idąc tak przez miasto, mnóstwo wspomnień przelatywało przez mój umysł. Mimo Johnsonów i niektórych trudnych wyborów, spędziłam tu dużo dobrego czasu, zwłaszcza z moimi przyjaciółkami. Z delikatnym uśmiechem na twarzy oglądałam każde miejsce spotkane po drodze, kiedy mój wzrok trafił na moją podobiznę przywieszoną na jednym z drzew. Szybko skręciłam w jego stronę i zerwałam z niego kartkę. Rzeczywiście to byłam ja, a pod zdjęciem drukowanymi literami widniał napis zaginiona.

- Johnsonowie mnie szukają?! - wyszeptałam zszokowana tym, co właśnie trzymałam w ręce. - Jestem poszukiwana... gorzej być nie mogło.

Musiałam jakoś pozostać niezauważona. Cud, że jak dotąd nikt mnie nie rozpoznał. Chociaż, jak tak się zastanawiając, w Los Angeles na co dzień nie mogą kogoś znaleźć. Mieszkańcy zdążyli się już przyzwyczaić. Mimo to, nie chciałam żadnej niespodzianki. Nie miałam na sobie żadnej bluzy ani niczego podobnego, dlatego podeszłam do najbliższego krzaka i wyrwałam gałązkę mniej więcej wielkości mojej twarzy, po czym się nią zakryłam i szybkim tempem skierowałam się do celu.

I tak już zdążyłam zrobić z siebie idiotkę, próbując wezwać portal.

Zanim przeszłam przez drzwi, wyrzuciłam niedbale krzak gdzieś w bok, bo, znając życie, bibliotekarka nie dałaby mi spokoju. Mruknęłam pod nosem ciche "Dzień dobry" i przemknęłam pomiędzy dwa regały, czując się swobodniej, bo nie byłam już na widoku pozostałych ludzi.

Zagubiona | NinjagoΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα