Rozdział 17

2.4K 175 261
                                    

Po mojej głowie wciąż chodziło jedno, ważne pytanie:

Dlaczego poprosiłam go o pomoc?!

OK, chciałam go odciągnąć od pokoju mistrza, ale... stać mnie przecież było na coś o wiele lepszego! Jestem głupia. Co, jeśli sobie pomyślał, że zmiękłam? Nie mogę pokazywać przy nim swoich słabości. Nie lubimy się!

Tak... i poprosiłam go o pomoc głosem totalnej bezradności! O ile w ogóle istnieje taki rodzaj głosu.

Chociaż, tak się zastanawiając, to nie trafiłabym sama do Zane'a, więc, to chyba było jedyne wyjście.

Westchnęłam, przymykając na chwilę powieki i zrównałam swoje kroki z krokami Lloyda. Zerkając na niego kątem oka, zobaczyłam pełne skupienie na jego twarzy.

Przynajmniej mnie nie wkurza.

Właśnie, aż dziwne, że kiedy zapytałam się go o to, co robi, odpowiedział mi całkiem normalnie jak na niego.

Czy to oznacza, że się zmienia?

Jasne, w zombie.

Na tą myśl przekręciłam oczami.

To chyba o to cały czas chodziło Nyi. Chce, żeby Lloyd znowu był taki, jak wcześniej. Problem polega na tym, że to wcale nie będzie takie łatwe, zwłaszcza patrząc na to, jak się zachowuje względem mojej osoby. Nie miałam okazji zobaczyć, jak odnosi się do reszty mieszkańców statku. Gdy chciał mnie wyprowadzić na naszym drugim "spotkaniu", do Cole'a nie odezwał się ani słowem, jedynie podczas akcji z pożarem. Czyli robi to wtedy, kiedy musi.

Nawet rozsądnie z jego strony.

Chwila... czy ja właśnie go zrozumiałam?

Coraz bliżej do tego, aby zostać psychologiem.

Przybiłam sobie w myślach wielkiego facepalma.

Dobra, spróbuję go jakoś przywrócić do tej zwariowanej, magicznej rzeczywistości.

Czy ja właśnie się tego podjęłam?

Jutro idę do lasu, żeby wykopać sobie grób. Tak na wszelki wypadek.

- To ten pokój - Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos blondyna.

Staliśmy obydwoje przed bambusowymi drzwiami.

- Więc - Przerwałam na chwilę, zastanawiając się nad tym, co mam mu powiedzieć- dzięki?

Chłopak tylko zmierzył mnie wzrokiem, którego sama nie mogłam rozszyfrować i odszedł, zostawiając mnie samą.

Westchnęłam, patrząc na niego, jak odchodzi.

To będzie bardzo trudne zadanie.

Skierowałam wzrok ponownie na drzwi i zapukałam dwa razy. Słysząc odpowiedź pozwalającą na wejście, nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. Ninja siedział na środku pokoju w siadzie skrzyżnym, czytając jakąś książkę. Jego wzrok natychmiast znalazł się na mnie.

Fajny kolor oczu. Niby niebieski, ale taki niecodzienny niebieski.

- W czym mogę ci pomóc, Rye?

- No więc... czekaj... skąd wiesz, że potrzebuję pomocy?- spytałam zdziwiona.

- Prawie siedemdziesiąt procent osób żyjących na kuli ziemskiej przychodzi do kogoś akurat, gdy potrzebna im pomoc - zaczął tłumaczyć.- pozostałe trzydzieści procent natomiast...

- OK, już rozumiem - Przerwałam mu.- Chodzi o mój telefon, załapał się na małą kąpiel w rzece - wytłumaczyłam.

Wyjęłam garść pojedynczych części z kieszeni bluzy i położyłam je ostrożnie na stole. Robot wstał jednym, szybkim ruchem i podszedł do stołu. Popatrzył na metalową kupkę, po czym skierował swój wzrok na mnie.

Zagubiona | NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz