Rozdział 44

1.3K 87 80
                                    

Wzięłam głęboki wdech, przymykając oczy. Po kilku sekundach wypuściłam powietrze z cichym świstem i spojrzałam przed siebie, a dokładniej na panoramę miasta. Było nieco zniszczone, budynki oplecione czarnymi mackami Deltharis oraz pojedyncze potwory pałętające się między uliczkami sprawiały, że coraz bardziej martwiłam się o mieszkańców Ninjago. Wciąż zastanawiałam się, gdzie mogli być poukrywani. Przez myśl kilka razy przeszło mi, że może to pani ciemności za to odpowiadała i gdzieś ich wszystkich uwięziła. 

- Tutaj jesteś. 

Odwróciłam głowę za siebie i zobaczyłam Lloyda powoli zbliżającego się w moim kierunku. Na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech, po czym wróciłam wzrokiem do poprzedniego widoku. 

- Jak tu wszedłeś? Musiałam zmienić się w ptaka, żeby się tu dostać. Trochę tu wysoko - zauważyłam, patrząc na niego kątem oka. 

Teraz obydwoje staliśmy na dachu.

- Jestem ninja - zaczął - dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. 

- Wjechałeś windą, prawda? 

- Cholera. - Zaśmiał się, patrząc w moją stronę. 

Pokręciłam głową z szerokim uśmiechem. To jednak nie trwało długo, bo po kilku sekundach znowu spochmurniałam.

- Chodź już na dół, zanim przez przypadek się o coś potkniesz i spadniesz - poprosił, na co ja w odpowiedzi popatrzyłam na niego zirytowana.

- Próbuję wymyślić jakąś strategię - oznajmiłam mu, odwracając wzrok od chłopaka. - Cokolwiek! Cokolwiek, żeby ją pokonać! Jak mam to zrobić, skoro ma ten sztylet yukikuki, czy jak to tam miało, i mroczne moce, które sprawiają, że jesteśmy praktycznie bezsilni? Do tego Cole jest ranny, a Wu, okazało się, że... ukrywał co tak naprawdę się wydarzyło... gdyby on i twój ojciec tam byli, może moi rodzice i ciocia Elaisa by żyli - wyszeptałam ostatnie zdanie ze wzrokiem wbitym w swoje buty. - Może byłoby teraz inaczej. Łatwiej. Oni na pewno wiedzieliby, co robić. 

- Rye, jesteś silna i masz nas. Damy radę - powiedział przekonany swoimi słowami blondyn. Przybliżył się delikatnie, podnosząc dwoma palcami mój podbródek do góry, tak abym w końcu na niego popatrzyła. - Jesteś silniejsza nawet ode mnie - wyznał, kładąc obydwie dłonie na moich policzkach.

Położyłam swoje dłonie na jego.

- Dobrze, jak skończy się całe to szaleństwo, posiłujemy się na ręce - odparłam.

- OK - zgodził się z szerokim uśmiechem na twarzy. - A teraz chodźmy.

Odsunęliśmy się od siebie i skierowaliśmy się w stronę wejścia do środka budynku. Nastolatek pociagnął za klamkę, tym samym otwierając drzwi. Jednak ja zamiast skorzystać z jego oferty, zatrzymałam się nagle.

- Pokazać ci, czego dosłownie dzisiaj się nauczyłam? - zapytałam podekscytowana, przypominając sobie o tym praktycznie przed chwilą.

- Co takiego? - Zmarszczył brwi w zastanowieniu.

Cofnęłam się o kilka kroków, patrząc za siebie, czy taka odległość będzie idealna, do tego, co planowałam właśnie zrobić. Spojrzałam na blondyna, uśmiechając się do niego tajemniczo, a następnie zaczęłam biec przed siebie najszybciej jak się da. Gdy mijałam Lloyda, zobaczyłam tylko jego szeroko otwarte oczy z przerażenia i szybki ruch, jakby próbował mnie złapać, ale mu się nie udało. Skoczyłam z dachu, krzycząc głośne 'WOOOGHOOOO' i po kilku sekundach zamieniłam się w sokoła. Poleciałam z powrotem do góry, żeby pokazać chłopakowi, że nic mi się nie stało, na co on posłał mi pełne gniewu spojrzenie i jak burza wszedł do budynku. 

Zagubiona | NinjagoWhere stories live. Discover now