Tom I, Rozdział XIX

En başından başla
                                    

- Sebastian wróci za godzinę... - powiedziała w przestrzeń. - Muszę iść spać, nie mogę dać mu tej satysfakcji - przekonywała się.

Zgasiła świecę i z determinacją otuliła ciało kołdrą. Zamknęła oczy i zaczęła liczyć barany, mając nadzieję, że szybko przeniesie się w krainę sennych marzeń. Nieprzyjemne, towarzyszące uczucie, nie ułatwiało jej zasypiania. Odpłynęła chwilę przed pierwszą, jednak to, co działo się w jej głowie, trudno było zaliczyć do „sennych marzeń". Koszmary. Za każdym razem, gdy zasypiała sama. Zawsze, gdy wiedziała, że nie ma go w pobliży. Przychodziły, jak sępy do pozostawionych bez opieki zwłok. Rozszarpywały jej psychikę na strzępy, wydzierając z gardeł przerażający skrzek.

- Myślałaś, że tak łatwo się mnie pozbędziesz?

- Kim jesteś?

- Zawsze będziesz pytać o to samo? Już ci mówiłam. Byłam tym, kim ty jesteś teraz.

- Wciąż nic mi to nie mówi.

- Nie musi. Zrozumiesz w swoim czasie. A na razie... Zostaw go.

- Kogo?

- Zostaw go, a pozwolę ci żyć dalej. On należy do mnie.

- Sebastian?

- Myślałaś, że to już koniec? To był dopiero początek. On i tak jest już mój. Przekonasz się o tym, niedługo.

- Mylisz się. Teraz należy do mnie. Podpisaliśmy kontrakt. Widzisz?

- Tak. Ale czy ty widzisz?

- Nie rozumiem

- Bądź cierpliwa, już niedługo. Niedługo pożałujesz, że mi go odebrałaś!

~*~

Sebastian po cichu wszedł do wnętrza budynku i zamknął za sobą drzwi. Popatrzył na kieszonkowy zegarek i niezadowolony pokręcił głową. Było wpół do drugiej, miał spore opóźnienie. Nie mogła jednak winić go za błędy innych. Gdyby to zależało jedynie od niego, już dawno byłby z powrotem. Poprawił ubranie i wszedł po schodach, by do niej zajrzeć. Uchylił drzwi i wkroczył do środka. Leżała otulona pierzyną, nerwowo oddychając.

- Znowu koszmar? - szepnął, zbliżając się do łóżka. Zobaczył leżącą na stoliku książkę. - Tyle razy ci mówiłem, że czytanie Poego przed snem nie przynosi nic dobrego. - Schował kodeks do szuflady.

- Sebastian! - krzyknęła nagle.

Zaskoczony demon popatrzył na jej twarz. Wciąż miała zamknięte oczy.

- Nawet we śnie nie potrafisz sobie beze mnie poradzić? - uśmiechnął się pod nosem.

- Sebastian, pomóż mi! - wydarła się ponownie, bardziej rozpaczliwie.

Zaczęła się trząść. Jej płytki, nierówny oddech i przyspieszone bicie serca dudniły w jego uszach. Chęć ukojenia jej nerwów zalała jego ciało i umysł nagłą falą niezrozumienia. Usiadł na skraju łóżka i wpatrywał się w wykrzywioną ze strachu, bladą twarz, przyozdobioną wypiekami.

­­ - Jestem tutaj, nie bój się - szepnął czule, nachylając się nad nią.

- Proszę, uratuj mnie. Sebastian?! Gdzie jesteś? - pytała płaczliwie. Bezradność ścisnęła go za gardło. Nie umiał sobie wyjaśnić, dlaczego tak bardzo przejmował się dziecięcym koszmarem jego pani. Dlaczego bolało go, że nie może obronić jej przed całym złego tego świata?

Kuroshitsuji: Czarna Róża DemonaHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin