95

106 21 2
                                    

W pokoju było zdecydowanie za duszno, brakowało mu powietrza, ale ilekroć próbował nabrać go do płuc, coś go powstrzymywało. Tak jakby jego płuca specjalnie się zamknęły i nie chciały wpuścić do siebie potrzebnego do życia tlenu. Jego obraz stał się niewyraźny, czuł piekące łzy na swoich policzkach i miał wrażenie, że w każdej chwili może zwymiotować. Potrzebował świeżego powietrza, wyjść stamtąd, ale nie mógł się poruszyć. Wpatrywał się w to przeklęte pudło, które nie opuściło jego głowy nawet na chwilę odkąd je zobaczył. Wszystkie dźwięki wokół niego go opuściły a gardło zacisnęło się, nie dając mu możliwości na wydobycia jakiekolwiek słowa z siebie i to dodawało mu jeszcze większej paniki.

Z chaosu wyciągnął go nie kto inny jak Minho - ktoś kto zawsze przy nim czuwał. Czuł się bardziej niż szczęśliwy mając go przy sobie, zwłaszcza w tej chwili. Doskonale go rozumiał i znał jego potrzeby, wiedział jak doskonale go uspokoić, a przede wszystkim - wiedział, że nie chce słów. Nie w tej sytuacji. W każdej innej chciałby uziemienia, jakiegoś pewnika, że wszystko będzie dobrze, ale po co robić sobie złudną nadzieję w momencie, kiedy tak bliska mu osoba mogła odejść? Ktoś kto nauczył go wyrażać siebie muzyką, kto pomógł mu pokonywać swoje lęki, kto otworzył mu wiele dróg i go przez nie prowadził. Dawał mu bezpieczną przestrzeń, chował go w ramionach kiedy tego potrzebował i zawsze dbał o niego lepiej niż o siebie samego. Ktoś kto był jego wzorem, komfortem, liderem a przede wszystkim, starszym bratem, ponieważ stał się dla niego rodziną. A nawet kimś bliższym niż jego rodzina.

Minho trzymał Jisunga, wychodząc z duszącego pokoju. Usiadł z nim na kanapie, niedaleko Changbina, który wrócił do nich niedawno. Changbin zawsze był oparciem dla Hana, małymi gestami okazywał mu wsparcie i zawsze go wysłuchiwał, ale w tym momencie był bezradny.

Bo zawiódł. Wydawało mu się, że jest najbliższą osobą dla Chana. Ich relacja różniła się od tej jaką mieli z Jisungiem - nie byli dla siebie tak delikatni. Oczywiście, otaczali siebie dozgonną troską i bezwarunkową miłością, braterską więzią, ale potrafili być dla siebie surowi. Kiedy coś im się nie podobało, byli brutalnie szczerzy, o ile sytuacja nie wymagała lżejszego podejścia. Krytykowali siebie nawzajem, kiedy popełniali błędy, krzyczeli w momencie, kiedy sytuacja była poważna i zdecydowanie nie było litości w temacie muzyki. O to chodziło, zawsze rozmawiali ze sobą szczerze i to wzmacniało ich relację. Pomimo ostrych słów, rozumieli siebie bardziej niż ktokolwiek inny. Od zerwania Chana z Felixem rzeczywiście nieco się od siebie oddalili, mniej rozmawiali, ale Seo był przekonany, że to chwilowe, ponieważ potrzebuje czasu, żeby to sobie poukładać. Mimo wszystko, jak się okazuje, nie znał go tak dobrze jak mu się wydawało. Bolało go to.

Seungmin trzymał go mocno przez cały czas odkąd tylko dostali telefon od Minho. Mieli jechać do szpitala, ale po zawiadomieniu Hannah, poprosiła ich o zostanie. Sytuacja była nerwowa dla jej rodziny, tłok by ich przytłoczył i pomimo protestów, zgodzili się zostać pod warunkiem, że będzie ich informować na bieżąco co się dzieje.

Seungmin nie umiał pocieszać. Umiał słuchać i okazać nieme wsparcie, troskę poprzez małe gesty, ale nie wiedział co mówić, jakie słowa dobrać i czy nawet powinien. Więc siedział cicho, z cichym poczuciem winy, że powinien coś powiedzieć i przerwać tą ciszę, ale schował ją głęboko do kieszeni, próbując z całych sił dodać otuchy swojemu chłopakowi poprzez kontakt fizyczny. Przypomniał sobie jak bardzo Changbin lubi, kiedy kładzie mu głowę na ramieniu, więc zrobił to, nawet jeśli obok byli ludzie. Dopiero uczył się jak okazywać swobodnie uczucia przy innych, ale kiedy poczuł dumny i wdzięczny uścisk na swojej dłoni, nie żałował niczego.

Nagły trzask drzwi wystraszył ich wszystkich. Do salonu wpadł Felix wraz z Hyunjinem i Jeonginem. Felix wyglądał jakby był na skraju załamania nerwowego, był zdyszany i panikował prawie tak bardzo jak Jisung.

─ Uratowali go ─ jako pierwszy odezwał się Minho. Pokazał mu konwersacje z Hannah, która przekazywała im wszystkie informacje.─ Narazie nie jest w stanie na jakiekolwiek odwiedziny, po za tym personel nam nie pozwala. Jest druga w nocy i nas nie wpuszczą, ale rano możemy jechać.

Minho mówił spokojnie. To bardzo niepokoiło Jisunga jak i Hyunjina. Zawsze był opanowany, nawet w kryzysowych sytuacjach, ale teraz? To było bardzo nie na miejscu nawet jak na niego. Mocno trzymał Hana przy sobie, wyglądał na zmęczonego i wypranego z emocji, ale brzmiał spokojnie.

Hyunjin złapał Felixa, zanim opadł na podłogę z głośnym szlochem. W cichym pokoju tylko jego stłumiony płacz w koszulce Hyunjina był słyszalny.

─ Zostawił nam listy ─ wtrącił Seungmin, na co Minho się spiął, Han to czuł. Wszyscy zerkali po sobie, ale nikt nie odważył się dopowiedzieć więcej.─ Skoro je napisał, na pewno opowiedział co czuł. Jeśli to przeczytamy, może będziemy wiedzieli jak mu lepiej pomóc.

─ Nie ─ zaprzeczył Jisung, czując kolejną falę niepokoju w sobie.─ Nie. Wtedy czułbym się jakby naprawdę odszedł, skoro nic mu nie jest, nie chcę tego czytać, nie-

Minho przerwał mu krótkim pocałunkiem widząc jak jego chłopak znów powoli traci nad sobą kontrolę. Znów był dla niego uziemieniem.

I co jeszcze bardziej rozrywało jego serce, zrozumiał postawę Minho. Był spokojny, czuwał nad nim i zmuszał się do ciągłego utrzymywania kontaktu z nim, ponieważ musiał. Gdyby tego nie robił, Han zacząłby wariować, wpadłby w histerie albo w jeszcze większy atak paniki niż poprzednio. Był jego kotwicą, trzymał go w miejscu i nie pozwalał mu odpłynąć, samemu dusząc się na dnie. To było jednocześnie piękne jak i bolące.

Też chciałby być wsparciem na jakie zasługiwał. Zwłaszcza, że Minho jest kuzynem Chana, spędził z nim większość swojego życia, znali się od urodzenia i na pewno przeżył by to najbardziej gdyby nie Jisung. Teraz naprawdę chciałby zniknąć - co było egoistyczną myślą po próbie samobójczej jego przyjaciela.

─ Chcę przeczytać swój list.

Wszystkie oczy powędrowały na Felixa, wciąż siedzącego na podłodze, trzymającego Hyunjina jakby był jego ostatnią deską ratunku. Patrzyli na niego jakby mieli zamiar mu odmówić i uświadomić jak zły jest to pomysł, ale trwała cisza. Nikt nie miał na to wystarczająco odwagi.

─ Listy są w jego pokoju w pudle ─ odezwał się w końcu Seungmin.

Felix wstał, czując jak łamią się pod nim kolana, lecz na szczęście Jeongin go przytrzymywał. Hyunjin również się podniósł patrzac niepewnie na swojego przyjaciela.

─ Jesteś pewny? ─ upewnił się, a Felix uśmiechnął się słabo, łamiąc mu przy tym serce.

─ Nie jestem, ale muszę to zrobić.

Nikt go nie powstrzymywał, wszedł do pokoju Chana, gdzie zauważył to czego szukał. Powstrzymał łzy cisnące mu się do oczu i powoli usiadł na podłodze. Nie spieszył się, pomimo ciekawości jaka się w nim zebrała, nie miał siły na żaden pośpiech. Powoli, drżącymi rękami zdjął pokrywkę i zerknął do środka. Listy były schludnie poukładane, co wydawało mu się aż niepokojące. Planował to i zadbał o każdy szczegół. Wypuścił z płuc powietrze i niepewnie wziął kopertę ze swoim imieniem. Z ciekawości zerknął na resztę. Zauważył list do wszystkich osób, które znajdywały się w tym momencie w ich mieszkaniu, były też do rodziców i do Hannah, do Jisu i Ryujin również, do Buhwakula, ale to co sprawiło, że miał ochotę zwymiotować był list do Lucasa. Jego młodszego brata. W bolesny sposób dotknął go fakt, że jego brat również musiałby to czytać gdyby rzeczywiście odszedł.

Starał się wyrzucić tą myśl z głowy i skupić się na swoim zadaniu. Przykuł wzrok do starannie napisanego imienia na kopercie i powoli wypuścił powietrze z płuc, które nieświadomie powstrzymywał.

Więc teraz albo nigdy.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 06 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Oi Felix, come here, bro || b.ch + l.f ||Where stories live. Discover now