90

260 45 1
                                    

Felix wpatrywał się w pogrążoną we śnie twarz swojego chłopaka u którego tego dnia nocował. Cieszył się, że spokojnie zasnął, ponieważ ostatnimi czasy kiepsko się trzymał. Dalej nie było idealnie, ale powoli wychodzili na prostą co już było sukcesem. Starali wspierać się nawzajem i rozumieć się, ale zdarzało się być to trudne. No bo jak wspierać kogoś w czymś czego się nie rozumie? Felix często czuł się źle, ale nie wiedział jak wygląda depresja albo bezsenność.

Chan bywał wesoły, rozbawiał innych, robił śmieszne rzeczy i wygłupiał się do czasu kiedy pojawiały się złe dni. Często nie wychodził z łóżka, a kiedy już wychodził, nie miał siły nawet na zwykłe rzeczy, które były wcześniej jego rutyną. Nie uśmiechał się tak szeroko jak wcześniej, nie robił sobie żartów a czesto nawet nie miał siły rozmawiać z kimkolwiek. Nie mógł nawet zmusić się do wzięcia prysznica czy chociażby przebrania się z ciuchów, które nosił już kilka dni. W takich chwilach ciężko było mu nawet sięgnąć po kartkę i rozpisać swoje przemyślenia, żeby się wyładować i być może stworzyć z tego piosenkę. Niestety, jeżeli już udało mu się to zrobić, większość z pomysłów wylądowała w koszu obok biurka lub za łóżkiem, jeżeli było tam miejsce. Nie wiedział co odpowiadać, nawet jeśli ktoś tylko opowiadał mu historię, co dołowało go jeszcze bardziej, ale większym problemem było to, że takich przykładów było coraz więcej.

A Felix bał się, że to zajdzie już za daleko.

Ale nie potrafił mu pomóc. Mógł być przy nim, ale Chan nie zawsze tego chciał. W takich przypadkach Lee dawał mu przestrzeń, lecz to nic nie dawało. Ciągle było źle. Czasami Bang dzwonił i opowiadał, że miał okropny dzień albo pytał czy ma czas się spotkać, a to oznaczało, że go potrzebował. Felix chciał czuć się potrzebny, ale takich chwil było stosunkowo mało. Chan nie chciał być osaczany, ale też nie chciał być samotny.

I to trochę dezorientowało Felixa. Gdzie miał znaleźć złoty środek?

Pewnie rozmyślałby nad tym całą noc, ale Bang przytulił go mocno, kiedy się przebudził. Nieprzytomnie przeczesywał mu włosy palcami, co pomogło mu wreszcie zasnąć.

×

Poranki z Chanem zawsze były inne od kiedy zaczął leczenie.

Bywało tak, że budzili się razem i spędzali w łóżku jeszcze trochę czasu wykorzystując go na czułości i opowiadanie swoich snów, czasem to Chan wstawał wcześniej i przygotowywał im śniadanie a czasem nie spał całą noc i witał Felixa, który kazał mu zostać w łóżku na tyle ile będzie potrzebował. Tym razem Lee wstał wcześniej od swojego chłopaka, co wróżyło dobrze. Chan ostatnio znów mało sypiał, więc fakt, że przespał już siedem godzin była zachwycająca. Uśmiechnął się, pocałował go w czoło i wyszedł z sypialni zaspany, ale zadowolony. Chanowi względnie się poprawia, więc może odetchnąć z ulgą. Przynajmniej na chwilę.

Wchodząc do kuchni, mimowolnie w oczy rzucił mu się kalendarz i zaznaczona w nim dzisiejsza data.

Terapeuta Chana.

Takie dni były ciężkie. Chan był przytłoczony po wizycie i nie chciał rozmawiać a przed nią robił masę rzeczy, żeby tylko oderwać swoje myśli od tego. A Felix chciał go wspierać, ale czasami bywało ciężko. Nie wiedział jakie słowa go zranią, czasami w ogóle nie wiedział czy powinien coś mówić. Mimo tego jak bardzo chciał mu pomóc, nie wiedział jak.

I to też bolało, bo jego własne problemy go przerastały a co dopiero Chana.

Kochał go, ale nie wiedział czy dłużej tak pociągnie. Też ledwo stawał na nogi od decyzji o spróbowaniu zdrowej relacji z jedzeniem, też potrzebował jeszcze wiele pomocy, ale ciężko mu było o nią poprosić.

Brakowało mu wdechu, zaczął panikować i nie był w stanie złapać oddechu mimo desperackich starań. Próbował sztuczki z liczeniem wdechu na palcach, próbował znajdywać przedmioty w kuchni, by się nad czymś skupić, chodził po kuchni starając się opanować, ale nic nie zadziałało.

─ Lix, hej ─ nie zarejestrował momentu w którym Bang wszedł do kuchni ani kiedy złapał go za ręce, ale jego pomoc była o wiele skuteczniejsza niż jego samodzielne próby.─ Jestem tu. Spokojnie, słońce.

I nagle poczuł się źle, że w ogóle pomyślał o zostawieniu go.

Oi Felix, come here, bro || b.ch + l.f ||Onde as histórias ganham vida. Descobre agora