49

1.1K 82 116
                                    

Zdenerwowany chłopak wszedł do mieszania. Trzęsącymi dłońmi zamknął drzwi próbując uspokoić nierówny oddech. Nie dość, że bardzo się stresował to do tego wbiegł po schodach i teraz ledwo łapał dech. Wszedł do pokoju Chrisa, lecz nie zastał go tam. Przygryzł dolną wargę a przez głowę przeszła mu myśl, że mógł wyjść i już wyjmował telefon, żeby do niego pisać, lecz nagle wpadł na inny pomysł. Wyszedł z pokoju i otworzył drzwi do ich prowizorocznego studia. Rzeczywiście zastał tam chłopaka, lecz to nie sprawiło, że poczuł ulgę. Czarnowłosy był blady jak ściana i siedząc na krześle widać było, że nie trzyma się za dobrze. Starszy podniósł wzrok na młodszego a ten widząc jego czerwone oczy, od razu podszedł do niego.

─ Felix, ja- ─ zaczął słabym głosem. Nie dokończył wypowiedzi, ponieważ piegus mocno go przytulił dając upust emocjom.

─ Tak się o ciebie bałem, debilu! ─ powiedział ścierając łzy rękawem. Bang jednak nie zdołał na to odpowiadzieć czując się coraz gorzej.─ Hyung? ─ spojrzał kątem oka na chłopaka, który stracił przytomność w jego ramionach.─ Chan!

×

Blondyn siedział na plastikowym krześle co chwilę pociągając nosem. Jisung i Changbin rozmawiali z lekarzem, który zajął się Bangiem gdy trafił już do szpitala. Lee nie miał ochoty ani siły dołączyć do tej rozmowowy. Dalej myślał czy gdyby nie przyszedł odrobinę szybciej nie zapobiegł temu co się stało. Dalej nie wiedział co było przyczyną jego stanu, lecz myślał, że mógłby pomóc szybciej. Ta myśl przyprawiała go o coraz więcej łez w oczach, które starał się powstrzymać. Nie chciał znów się popłakać przy nich. Otarł policzki oraz oczy rękawem a już po chwili Seo usiadł obok niego.

─ Nie martw się, wszystko jest pod kontrolą ─ powiedział a piegowaty pokiwał lekko głową. Spojrzał na niego posyłając mu pytające spojrzenie bojąc się odezwać. Gdyby coś powiedział, za pewnie znów by się rozpłakał.─ Wczoraj pił a dzisiaj wziął leki. Na szczęście nic mu nie jest ─ wytłumaczył. Ten znów kiwnął głową.

─ Boże, Lixie! ─ usłyszał nagle krzyk. Wstał kiedy zauważył biegnącego do niego Hwanga. Starszy mocno go do siebie przytulił widząc jego stan. Minho przyszedł zaraz po nim i podszedł do Hana chcąc dowiedzieć się co się stało.

─ Felix, uratowałeś go ─ powiedział spokojnie Hwang próbując uspokoić swojego chłopaka.─ Nie płacz, wszystko z nim w porządku ─ próbował go przekonać. Minęło trochę czasu za nim ten do końca się uspokoił. Za ten czas nie dostali żadnej nowej informacji i musieli czekać.

─ Myślicie ─ zaczął Felix, lecz musiał na moment się zatrzymać, żeby głos znowu mu się nie złamał.─ Myślicie, że zrobił to specjalnie? ─ zapytał o coś czego wszyscy się obawiali.

─ Nie ─ odezwał się w końcu Minho.─ To przecież nie możliwe. Wiecie jaki debil z niego, mógł nie wiedzieć- ─ nie dokończył gdy Han zamknął go w swoim uścisku. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że miał łzy w oczach, które ledwo powstrzymywał. Trwał z nim tak w  uscisku za nim lekarz nie podszedł do nich z informacją, że mogą wejść dwie osoby. Nie dał się namówić na więcej, ponieważ tłumaczył się tym, że potrzebuje teraz spokoju i dopiero następnego dnia może wejść więcej osób.

─ To kto idzie? ─ spytał w końcu Changbin. Nikt się nie odezwał spoglądając po sobie. Każdy chciał pójść, ale czekali na ochotników. Może bali się rozmowy z nim? Prawdopodobnie tak.─ Minho, ty idź, jesteś jego kuzynem w końcu ─ zaproponował na co ten przytaknął.─ Felix, w końcu to ty go uratowałeś. Pójdź z Minho a my poczekamy do jutra z wizytą ─ odparł a piegowaty chętnie się na to zgodził. Odsunął się od Hwanga i razem z drugim Lee przekroczyli próg sali.

Oi Felix, come here, bro || b.ch + l.f ||Where stories live. Discover now