73

912 74 74
                                    

Gdy tylko weszli do domu, uderzyło w nich ciepło, co było miłą odmianą pogody za oknem. Mimo to, nie satysfakcjonowało ich to, ponieważ zapach potu zmieszany z alkoholem wcale nie był lepszy. Na widok wszystkich ludzi dookoła, Han kurczowo trzymał się swojego chłopaka nie dając mu odejść choćby na krok, żeby się nie zgubić. Obcy ludzie go stresowali, ale obiecał sobie, że zacznie otwierać się na świat i to zmienić.

Ale dlaczego to musiało być aż takie trudne?

Szybko się rozdzielili. Changbin musiał się odstresować, więc poszedł z Chanem, żeby ktokolwiek go pilnował, Hyunjin przyszedł z Jeonginem, ale szybko udali się na parkiet a Felix podążał za Minho i Jisungiem. Czuł, że im przeszkadza, ale gdy tylko próbował zostawić ich samych, przekonywali go, że może zostać. Żaden z nich nie chciał się upić, ale wypili trochę. Mimo wszystko, chcieli się dobrze bawić a soju mogło im pomóc w rozluźnieniu się. Nawet Jisung był już mniej nerwowy, zaczął się śmiać z głupich żartów swojego chłopaka i wreszcie mógł się odprężyć. Dalej gdzieś tam z tyłu głowy miał myśl, że jest w pokoju pełnym ludzi, ale fakt, że ta dwójka jest przy nim jakoś go uspokajała.

To nie mogło trwać wiecznie, ponieważ Felix zgubił się w tłumie chcąc pójść do łazienki. Koniec końców ją znalazł, ale była już zajęta przez jednego z gości, który aktualnie zwracał zapewne swój obiad. Chciał poszukać jakąś znajomą twarz, ale to było trudne.

─ Cześć, Lix ─ usłyszał tuż nad swoim uchem, przez co się wystraszył. Podniósł wzrok i odetchnął z ulgą gdy przed nim stał Changbin. Nieźle upity, ale jeszcze stał co już było dla niego uspokajającą myślą.

─ Nie wyglądasz za dobrze. Chodź, przewietrzymy się ─ zaproponował i wziął go pod ramię. Trudno było im się przepchać przez ludzi, ale w końcu im się udało. Wyszli na taras, gdzie było parę osób, które paliło papierosy, lecz niedaleko stała duża ławka. Pewnie organizator imprezy mieszka z rodziną lub siedzi tam ze znajomymi.

─ Życie jest beznadziejne. Lix, to nie ma sensu ─ powiedział nagle a Lee nieco zmieszało. Nie wiedział co na to odpowiedzieć w szoku a niższy kontynuował.─ Miłość jest głupia.

─ Oh, czyli zakochałeś się w kimś... No cóż, czasami jest, ale tylko czasami. Mówię ci, wszystko się ułoży, ale nie możesz czekać. Ja tak robiłem i mam za swoje. Zrób pierwszy krok ─ przekonywał go a starszy pokręcił głową przecząco. Przetarł oczy jakby miało mu pomóc w wytrzeźwieniu i spojrzał na swojego towarzysza śmiejąc się.

─ Widzi we mnie tylko przyjaciela ─ prychnął pod nosem.─ Kim Seungmin jest głupi. I ślepy. Cholera, czemu ja musiałem się w nim zakochać, co? ─ spytał uderzając czołem o jego ramię. Piegowaty niepewnie położył dłoń na jego ramieniu nie wiedząc czy może go objąć lub zrobić inny gest.

─ Słuchaj, ja sam nie umiem w miłość, ale skoro już raz wyznałeś mu, że ci się podoba i dalej się z tobą zadaje, zaryzykuj. Może nie będziecie razem, bo nie znam jego uczuć, ale nie odrzuci się w bolesny sposób, czyli nie porzuci, bo jeśli miało by tak być - zrobiłby to już dawno temu ─ zaproponował mu a starszy kiwnął głową tylko.─ Pójdę po Chana, poczekaj tu ─ powiedział wstając. Znów otrzymał kiwnięcie głową, więc odszedł.

Nim wszedł do środka, dostał wiadomość, więc wyjął telefon z kieszeni. Był to Minho, który napisał mu przeprosiny, ponieważ wyszedł z Hanem, który miał widocznie dość przez atak paniki, który dostał w trakcie. Westchnął ciężko odpisując mu krótką wiadomość zwrotną iż wszystko jest okej a on sam opuści dom niedługo. Schował telefon i wziął sobie za cel wreszcie znaleźć Banga. Na jego nieszczęście, trudno było to zrobić. Gdy już wydawało mu się, że widzi tą czarną czuprynę, okazało się, że to nie był on.

Oi Felix, come here, bro || b.ch + l.f ||Where stories live. Discover now