82

594 59 23
                                    

Na całej klatce schodowej rozniósł się odgłos pukania do drzwi gdy w pewien piątkowy wieczór Felix stał przed mieszkaniem swojego chłopak z torbą na ramieniu. Musiał odczekać trochę zanim usłyszał chociażby jakieś odgłosy zza drzwi, ale nie zdziwiło go to. Chan nie należał do aktywnych osób, zresztą podobnie jak reszta 3Racha, więc nawet się nie spodziewał szybszego efektu.

Dziwne było to, że mimo iż słyszał, że ktoś za drzwiami na pewno szedł do drzwi, trochę to zajęło nim usłyszał przekręcania zamka w drzwiach. Może komuś się wyjątkowo nie chciało i tylko wydawało mu się, że coś jest nie tak, ale wszystkie te nadzieje opuściły go gdy tylko drzwi się otworzyły. Zajrzał do środka gdzie napotkał Jisunga kurczowo trzymającego klamkę jakby miała mu uratować życie. Od razu ulżyło mu gdy zauważył Felixa i wpuścił go do środka.

No tak, sytuacja Jisunga nie była za ciekawa. Minął tydzień od wydarzeń z konkursu a chłopak strasznie źle to znosił. To nie tak, że bał się wszelkiego dotyku i odpychał od siebie każdego, ale ta sytuacja wciąż go dręczyła i nie mógł zapomnieć o niej nawet przez chwilę. W stosunku nowych osób stał się nieufny do tego stopnia, że dostał ataku paniki gdy przypadkowy chłopak w sklepie niechcący potrącił go ramieniem a później chciał mu pomóc widząc jego stan. Skończyło się tak, że Han ukrył się pomiędzy regałami skąd zadzwonił do Minho, który musiał go odebrać. Starszy starał się być dla niego ogromnym wsparciem, ale nie potrafił mu pomóc na tyle, żeby mu to przeszło. Oczywiście zabierał go na wizyty do psychologa, ale czekała ich długa droga, by wszystko było w porządku.

─ Felix? ─ odezwał się ponownie Jisung, wyciągając młodszego z transu.─ Wchodź, na zewnątrz jest zimno ─ wciągnął przyjaciela do mieszkania.

─ Dzięki, Jisung ─ uśmiechnął się do chłopaka chowając ręce do kieszeni.─ Um, Chan jest w domu? Miałem przyjść, wyjeżdżamy dzisiaj i-

─ Spokojnie, poszedł do sklepu, pewnie wróci zaraz. Zapomniał kupić paru rzeczy ─ wzruszył ramionami opierając się o ścianę plecami.─ Ale poszedł tu do sklepu są rogiem. Przyjdzie zaraz ─ powtórzył jakby chcąc się upewnić swoich słów.

─ No dobrze ─ odparł i nie zdążył powiedzieć niczego więcej, ponieważ starszy złapał go za rękę i ciągnął go do sypialni.

─ Um, mógłbyś- to trochę głupie, ale znasz Minho lepiej ode mnie mimo wszystko i- jakbyś chciał pomóc, bo trochę cię zmusiłem, ale nie musisz, jeśli nie chcesz, zrozumiem-

─ Hej, Jisung, oddychaj ─ przerwał mu siadając na jego łóżku.─ Pomogę ci. O co chodzi?

─ Niedługo zbliża się nasze pół roku ─ powiedział biorąc laptopa na kolana.─ I zastanawiałem się co mu dać. Niby nic nie chce, ale pewnie wyskoczy mi z jakąś niespodzianką a ja nie chce go zawieźć. Myślałem, że może dam mu coś związanego z tańcem, ale kompletnie się nie znam na tym. Wtedy Chan powiedział, że mogę dać mu coś co sam zrobię i coś na czym będę się znał. No to trochę przesiedziałem w studiu ─ wziął głęboki wdech i pokazał mu ekran laptopa.─ Napisałem mu piosenkę. Hyunjin zgodził się zrobić mi do tego okładkę, bo on jedyny umie rysować dosyć ładnie. Ale nie wiem, Felix, im więcej tego słucham, tym co raz bardziej wydaje mi się, że jest beznadziejne. Chcesz odsłuchać i ocenić czy Minho się spodoba?

─ Pewnie, Sung ─ uśmiechnął się siadając bliżej niego, żeby spojrzeć na tytuł piosenki, który brzmiał Oh.

─ Nad tytułem się jeszcze zastanawiam ─ sprostował gdy Lee usłyszał pierwsze słowa piosenki. Siedział w ciszy słuchając jej.

I nagle zdał sobie sprawę z tego jak obaj szaleli na swoim punkcie. Wcześniej myślał, że to zwykły związek z małą szansą na przetrwanie, nawet jeśli byli ze sobą tak zżyci. Obstawiał, że nie będą mogli rozstać się zupełnie, ale nie będą w związku do końca życia a teraz zaczął to kwestionować. Przypomniał sobie rozmarzony wzrok Minho, kiedy opowiadał o swoim chłopaku, o jego uśmiechu wtedy oraz jego nadzwyczajnie dobry humor, który miał kiedy tylko wracał ze spotkania z nim. Przegapił tyle gestów i zdał sobie sprawę z tego jak bardzo są w sobie zakochani dopiero teraz gdy słuchał słów piosenki napisanej przez Jisunga dla swojego chłopaka. To go upewniło, że mają szansę przetrwać.

I zazdrościł im tego.

─ I jak? ─ spytał Han gdy ostatnie nuty przestały grać. Felix udawał, że się zastanawia, ale uśmiechnął się do niego dając mu przy tym ulgę.

─ Nie martw się, Sung. Na pewno mu się spodoba ─ stwierdził czochrając mu włosy.─ Jest bardzo urocza, na pewno się ucieszy.

─ Boże, co za ulga ─ zaśmiał się chowając twarz w dłoniach.─ Bałem się, że to zbyt kiczowate.

─ Minho nie lubi romantycznych filmów, piosenek też nie, ale kocha takie rzeczy, kiedy są z myślą o nim. Hyunjin dał mu kiedyś rysunek, po prostu przedstawiał ich i napisał coś o ich przyjaźni, która będzie trwać wiecznie. Stwierdził, że to kiczowate, ale tylko udawał twardziela, bo powiesił to w swoim pokoju i przez pół godziny opowiadał mu o każdym szczególe tego rysunku, jaki jest ładny i jak mu się podoba, ale nie powie tego Hyunjinowi, bo uzna go za mięczaka.

─ Tak, to brzmi jak mój chłopak ─ zaśmiał się cicho zamykając laptopa.─ Kocham go, ale jeśli też mi tak zrobi, rozpłaczę się, że mu się nie podoba. Błagam, starałem się i niech mi nawet nie próbuje udawać twardziela, bo namęczyłem się.

─ Nie odważyłby się. Jesteś wyjątkiem ─ przechylił głowę w bok zastanawiając się przez chwilę.─ Na przykład, mamy dystans i Minho jest typem osoby, który może cię zwyzywać dla żartów. Wiesz, tak żeby pośmiać się z tobą a nie z ciebie, tak jak wyśmiewa moje zdolności kulinarne mówiąc, że jestem beznadziejny w to, z czego sam się śmieję, ale nie śmieje się z tego co mogłoby mnie zaboleć. Robi tak z każdym oprócz z tobą. Uważa cię za chodzącego ideała i boi się, że jeśli zaśmieje się nawet z totalnej głupoty to urazi cię zbyt mocno. Jakby chciał cię chronić przed wszystkimi złymi rzeczami na świecie ─ skierował wzrok na Jisunga uśmiechając się.─ Jest zakochany jak nic.

─ Kto jest zakochany? ─ Changbin zajrzał do pokoju uśmiechając się gdy zauważył o wiele lepszy humor u Hana, który wyglądał na o wiele weselszego niż był przez ostatnie dni.─ Wziąłem ci pizzę po drodze, Sung. Też chcesz, Felix? ─ zwrócił się do młodszego, który pokręcił przecząco głową.─ Chan ze mną przyjechał i- ─ tyle wystarczyło, żeby Felix pożegnał się z nimi a potem rzucił się swojemu chłopakowi na szyję gdy tylko znalazł go na korytarzu.

─ Hej, Lix ─ pocałował go z uśmiechem. Lee widział zmęczenie u niego, co mogło znaczyć pogorszenie się jego bezsenności, ale starał się o tym nie myśleć. Dopiero gdy będą sami mógłby poruszyć ten temat.─ Jesteś już gotowy?

─ Zwarty i gotowy. Trochę zestresowany, ale gotowy ─ przyznał się gdy Chan brał swoje rzeczy.─ Nie wyrzucą mnie za próg, prawda?

─ Nie powinni, nie martw się ─ stwierdził czekając aż młodszy się ubierze. Tymczasem Han i Seo wyszli z pokoju, żeby się z nimi pożegnać i upewnić się, że na pewno mogą już jechać.

Dwie godziny później byli już w przedziale pociągu. Jechali na cały weekend do rodziny Chana, tak jak obiecał mu wcześniej Felix. Miał porozmawiać z nim o jego problemach ze snem, ale na jego szczęście, starszy zasnął mu na ramieniu po dziesięciu minutach jazdy, co go uspokoiło.

Teraz zostało mu tylko rozmyślanie nad tym ile rzeczy może niechcący zniszczyć podczas spotkania z jego rodziną i o tym co może pójść nie tak przez jego duszę paranoika, która zawsze męczyła go w najgorszych momentach.

////////////////////////////

rozdział trochę bez sensu i nie jakoś wyśmienity, ale postaram się wrzucać lepsze później

Oi Felix, come here, bro || b.ch + l.f ||Where stories live. Discover now